Łzy (nie)szczęścia
PODWÓJNY NELSON - Bogdan Nather
Wszystko szło jak po maśle, ale tylko do pewnego momentu... Otóż we wtorek klub z Pawłowic otrzymał informację, że Polski Związek Piłki Nożnej nie zgadza się na rozegranie tego spotkania w czwartek! Futbolowa centrala argumentowała swoją decyzję tym, że nie jest w stanie załatwić obsady sędziowskiej na godzinę 12.00 w dzień roboczy. Wolne żarty!
Po pierwsze – piątek również jest dniem pracy, czy się to komuś podoba, czy nie. Po drugie – panowie ze stolicy nie powinni czekać do ostatniej chwili z obsadą sędziowską, tylko załatwić to na początku tygodnia! Dlaczego? Bo w tym roku kalendarzowym Pniówek 74 Pawłowice rozgrywał mecze na własnym boisku „pod kuratelą” takich sędziów jak Hubert Zięba z Kielc czy Gerard Gawron z Mielca. Natomiast podczas potyczki z LKS-em Goczałkowice boiskowe spory rozstrzygał Marcin Bielawski z Mysłowic. Dlaczego zatem meczu w Zabrzu nie może sędziować arbiter z Katowic, Chorzowa, Gliwic czy innego miasta z województwa śląskiego? Przecież, jak mawia stare porzekadło, „dla chcącego nic trudnego”.
Zaręczam, że nie znam przypadku, by wysiłek umysłowy kogokolwiek zabił, włącznie z działaczami piłkarskimi. Mój nauczyciel języka francuskiego w liceum ogólnokształcącym do uczniów, którzy nie przygotowali się do lekcji, bardzo często zwykł zwracać się takimi słowami: „Mama, jak na ciebie patrzy, to płacze, ale nie ze szczęścia”. Ja po decyzji piłkarskiej centrali o braku zgody na rozegranie meczu rezerw Górnika Zabrze z Pniówkiem w czwartek płynące mi z oczu łzy wytarłem w rękaw. Ale nie ze szczęścia...