Złoty Jamajczyk, ale nie ten
Niespodzianka w finale królewskiego sprintu. Oblique Seville został pierwszym jamajskim mistrzem świata na 100 metrów od czasów Usaina Bolta.
Oblique Seville po dwóch czwartych miejscach w MŚw - w latach 2022 i 2023 - zdobył medal na 100 m, i to od razu złoty! Fot. PAP/EPA
Rekordzista świata Bolt (9,58), który wcześniej tego wieczoru został entuzjastycznie powitany na wypełnionym Stadionie Narodowym w Tokio, żywiołowo dopingował swojego następcę z trybuny VIP. Przez cały sezon na jego naturalnego następcę wyglądał Kishane Thompson, który seryjnie wygrywał i biegał coraz szybciej. Jego 9,75 było najlepszym wynikiem od dekady. Przed finałem z uśmiechem przybijał piątki wolontariuszom, tak jak zwykł to robić Bolt. Pałał żądzą rewanżu za olimpijski finał z Paryża, gdzie przegrał złoto z Noah Lylesem o 0,005 sekundy (!).
W półfinale było nawet nieco żartów między nim a Kennym Bednarkiem - Thompson odwrócił głowę w stronę rywala na ostatnich metrach, a Amerykanin odwzajemnił spojrzenie z uśmiechem, obaj pobiegli 9,85 do tysięcznej sekundy. Oblique Seville też zachwycił w swoim półfinale, uzyskując 9,86. Lyles, mimo słabego startu, wygrał swój bieg z czasem 9,92. W drodze do finału Amerykanin, jak zawsze ekspresyjny, robił show przed kamerą - skrzyżował palce, wystawił język i głośno klaskał.
Determinacja mistrza
Ostatecznie to Seville – najmniej rozreklamowany spośród faworytów – sięgnął po złoto. Wszedł na mistrzostwa w cieniu showmanów, takich jak Lyles i Thompson, ale idealnie trafił z formą, wygrał z rekordem życiowym 9,77 (przy wietrze +0,3 m/s). Thompson był o pięć setnych wolniejszy, a broniący tytułu z Budapesztu (2023) Lyles uzupełnił podium. Gdy nowy król sprintu przekroczył linię mety, rozerwał koszulkę i uderzył się w pierś, podczas gdy Bolt patrzył z trybun, a Jamajka świętowała pierwszego mistrza świata na 100 m od triumfu Bolta na igrzyskach w Rio w 2016 roku.
– Czuję się niesamowicie, jestem podekscytowany, że złoto wraca do Jamajki. Udowodniłem, że jestem prawdziwym rywalem, że mam determinację mistrza. Przez cały sezon miałem problem z mocnym finiszem na ostatnich 30-40 metrach, teraz dopracowałem to do perfekcji i byłem pewien, że jeśli jeśli dobrze skończę, nikt mnie nie dogoni - mówił 24-letni Seville po zdobyciu swojego pierwszego globalnego tytułu.
Nie zabrakło rozczarowań w finale. Letsile Tebogo, mistrz olimpijski na 200 m i wicemistrz świata na 100 m sprzed dwóch lat, został zdyskwalifikowany za falstart. Z kolei Bednarek fatalnie wystartował i nie zdołał się już poprawić.
Swoboda słabiutka
Wśród kobiet najszybsza była Amerykanka Melissa Jefferson-Wooden, która poprawiła rekord mistrzostw świata na 10,61. Tylko trzy sprinterki w historii biegały szybciej - Amerykanka Florence Griffith-Joyner - 10,49 oraz Jamajki Elaine Thompson-Herah - 10,54 i Shelly-Ann Fraser-Pryce - 10,60. Dopiero trzecia była mistrzyni olimpijska Julien Alfred z Saint Lucii - 10,84, a tuż za podium finiszowała Jamajka Shericka Jackson - 10,88.
Ewa Swoboda odpadła w półfinale, dopiero ósma ze słabym czasem 11,36 - najsłabszym od pięciu lat. – Po prostu nie zrobiłam tego, co miałam zrobić. Nie czuję się dobrze, ale nie będę się tłumaczyć. Miałam kontuzję. Na tyle mnie dzisiaj po prostu było stać, szkoda – mówiła po biegu sprinterka z Żor, która prawdopodobnie pobiegnie jeszcze w sztafecie 4x100 m.
Europa bije Afrykę
Do niespodzianki doszło też w biegu na 10000 metrów, który wygrał po sprinterskim finiszu Francuz Jimmy Gressier czasem 28:55,77. Do tej pory największymi sukcesami 27-letniego Gressiera był złoty medal mistrzostw Europy w biegach ulicznych w półmaratonie i dwa tytuły mistrza Europy do lat 23 w biegach na 5000 m i 10 000 m.
Wolne tempo biegu sprzyjało niespodziankom - na podium znalazło się dwóch biegaczy spoza Afryki, bo brąz wywalczył Szwed Andreas Almgren. Honor Czarnego Lądu obronił drugi na mecie Etiopczyk Yomif Kejelcha.
(t)
