Sport

Zjawiński wart Talara

W kontekście dotychczasowych „serii” obu ekip na pierwszoligowych boiskach, remis wydawał się najbardziej prawdopodobnym wynikiem. I taki wynik padł.

Kapitalna główka Łukasza Zjawińskiego (nr 9) przedłużyła znakomitą passę Polonii w ligowych meczach wyjazdowych. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

O ile nie powinien nikogo dziwić fakt, że wciąż niezdobyta pozostawała do tej pory „twierdza Wrocław” - Śląsk nie przegrał żadnego z pięciu wcześniejszych spotkań na Arenie Tarczyński, cztery z nich wygrywając, o tyle nieoczywistą sprawą jest passa Czarnych Koszul. Warszawianie w tym sezonie jeszcze „w gościach” nie przegrali. Ba, nie licząc czerwcowej porażki w barażowym starciu w Płocku, Polonia w całym 2025 roku pozostaje niepokonana w pierwszoligowych meczach wyjazdowych! Nazbierało się ich w sumie aż trzynaście, a ostatnim pogromcą podopiecznych Mariusza Pawlaka na swoim boisku był Znicz Pruszków w listopadowych derbach Mazowsza!


Zjawiskowa „główka” Zjawińskiego

Nic zatem dziwnego, że – w kontekście powyższych bilansów – obie jedenastki piątkowe starcie rozpoczęły z dużym wzajemnym respektem. No, może z wyjątkiem Łukasza Zjawińskiego. 24-letni snajper z Pszczyny ekstraklasy – mimo paru prób w różnych klubach – nie zawojował, za to wydaje się napastnikiem idealnie „skrojonym” na boiska pierwszoligowe. Już w poprzednim sezonie został „współkrólem” strzelców na tym szczeblu, razem z Angelem Rodado. W obecnym – też depcze wiślakowi po piętach. Każde jego pojawienie się w sąsiedztwie bramki Michała Szromnika zwiastowało kłopoty. A to wcelował snajper stołeczny w boczną siatkę, a to Marc Llinares w ostatniej chwili zdołał wejść w tor lotu piłki zmierzającej – zdawałoby się – do siatki. W którymś wszakże momencie fart gospodarzy w defensywie musiał się skończyć. Stało się to krótko po przerwie, gdy Zjawiński zjawiskową „główką” pokonał golkipera gospodarzy.

„Asystent” chybił nieznacznie

Asystował przy tym trafieniu Oliwier Wojciechowski. Wychowanek akademii Jagiellonii Białystok pracował intensywnie przez 90 minut na miano „man of the match”. Żaden z niego gigant, ledwie 172 cm, a jednak w pierwszej połowie doszedł do „główki” po centrze Erjona Hoxhallariego z rzutu rożnego! Piłka minęła słupek dokładnie w takiej odległości, ile centymetrów brakłoby Szromnikowi do skutecznej interwencji w przypadku, gdyby uderzenie owo było celne. Wcelował w światło wrocławskiej bramki – z ostrego kąta, po serii zwodów – Robert Dadok, ale golkiper wrocławian był na posterunku.

Samiec alfa atakuje

Wyliczamy okazje bramkowe gości, ale przecież i miejscowi pracowali w ofensywie. To oni zresztą objęli prowadzenie w wyniku akcji tyleż koronkowej, co... przypadkowej. Ładna była szarża Przemysława Banaszaka lewą stroną i ładne – a przede wszystkim precyzyjne – dogranie do Luki Marjanaca. Bośniak źle trafił w piłkę, składając się do strzału. Ta jednak szczęśliwie trafiła pod nogi stojącego na 6. metrze Piotra Samca-Talara. Ten zaś udowodnił w tym momencie, że niejednego talara (dolara i euro też) jest wart, trafiając do siatki. Miał też świetną okazję i po przerwie: chytre to było uderzenie po ziemi w długi róg. Mateusz Kuchta jest jednak wysokiej klasy fachowcem, więc piłkę sparował. A dobitka Banaszaka zaszkodzić mu nie mogła, bo była nieznacznie niecelna.

(DaL)

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐

◼ Śląsk Wrocław – Polonia Warszawa 1:1 (1:0)

1:0 – Samiec-Talar, 19 min, 1:1 – Zjawiński, 50 min (głową)

ŚLĄSK: Szromnik – Guercio (73. Rosiak), Szota, Dijakovic Llinares – Sokołowski (73. Sokołowski), Yriarte – Marjanac (64. Szarabura), Halimi (64. Klimek), Samiec-Talar (82. Warchoł) – Banaszak. Trener Ante SIMUNDZA
POLONIA: Kuchta – Brasido, Grudniewski, Szur, Hoxhallari (90+1. Wasin) – Gnaase – Dadok (79. Durmus), Skrabb (18. Poczobut), Wojciechowski, Vega – Zjawiński (90+1. Buksa). Trener Mariusz PAWLAK.
Sędziował Damian Kos (Gdańsk). Widzów 14174. Żółte kartki: Guercio, Halimi, Szromnik - Hoxhallari