Złe emocje
Rozmowa z Erikiem Janżą, kapitanem Górnika Zabrze, reprezentantem Słowenii
Erik Janża z trenerem Janem Urbanem przepracowali razem prawie 4 lata. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
- Jeszcze dzisiaj nie wiem, czy czerwoną kartkę dostałem, czy nie! Nikt takiej kartki mi nie pokazał… Sędzia wpisał to do protokołu. Zostałem tylko poinformowany przez sędziego technicznego o całej sytuacji. W sobotę rano powiedział mi o wszystkim nawet nie kierownik, a nasz kitman.
Klub myślał, żeby się odwołać? Trzy mecze zawieszenia to bardzo surowa kara.
- Tak, to rzeczywiście dużo. Klub walczył, walczy dalej, ale nie wiem, jak sprawa się zakończy. Przyjąłem to, bo nie ma sensu na ten temat dyskutować.
Sędzia Paweł Malec za ten mecz w Lubinie dostał w „Sporcie” notę 4…
- Wiem, że sędzia to też człowiek i - jak zawodnicy - może mieć słabszy dzień, ale tyle prostych błędów, które arbiter w tym meczu popełnił... To naprawdę nie przystoi.
A co właściwie się wydarzyło?
- Jak nie być wkurzonym, jak nie być zdenerwowanym po takim meczu? Jestem emocjonalnym zawodnikiem, nie potrafię tego trzymać w sobie jak inni. Może moja reakcja nie była dobra, ale po pierwsze – do sędziego nic bezpośrednio nie powiedziałem. Powiedziałem coś, ale do znajomego dziennikarza z Canal+. Obok tego stał sędzia techniczny, wszystko usłyszał, zapisał, no i stąd czerwona kartka. Tak to wyglądało. Powiem tak - moje serce i dusza są spokojne. Wcześniej za tego „frajera” było mi przykro (w meczu z Pogonią 1 grudnia 2023 Erik Janża nazwał sędziego liniowego Arkadiusza Kamila Wójcika „frajerem”, co w języku słoweńskim oznacza „gościa, szefa” i za to zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę – red.). Źle się wtedy czułem, popełniłem błąd, nie znałem dokładnie znaczenia słowa. Teraz jestem spokojny, bo wiem, że nic złego nie zrobiłem.
Nie możemy nie zapytać o zwolnienie trenera Jana Urbana. Jak pan, jako kapitan i 21-krotny reprezentant Słowenii, skomentuje rozstanie ze szkoleniowcem?
- Nie znam szczegółów. Jeśli to prawda, że trener Urban nie chciał już w Górniku pracować, to nie wiem, może lepiej było zaczekać te sześć kolejek... Z drugiej strony szansę na pokazanie się ma Piotr Gierczak. Jestem dumny, że mogłem współpracować z kimś takim, jak Jan Urban, przez prawie cztery lata. Zrobił dużo dla mnie, dla Górnika, dla drużyny. Zawsze będę go pamiętał przede wszystkim jako dobrego człowieka, a także jako piłkarskiego fanatyka, oczywiście w pozytywnym sensie. To człowiek, który bardzo lubi Górnika, który ma ten klub w sercu. Było to widać we wszystkich jego wypowiedziach, było to widać na treningach, jak dobrze się tutaj czuje. Po zwolnieniu dzwoniłem do trenera i powiedziałem mu, że dla mnie jest jednym z trzech najważniejszych szkoleniowców, jakich miałem w karierze.
Jak szatnia zareagowała na zwolnienie trenera?
- Klub decyduje o wszystkim. My jesteśmy od grania. Wiem, że kibicom się nie podoba to, że trener nie dokończy sezonu, ale taki jest sport. Idziemy dalej. Trener Urban wiele zrobił, teraz trzymam kciuki za Piotra Gierczaka, żeby dał radę, bo myślę, że to duży talent i ma fajną przyszłość przed sobą.
Zna pan dobrze trenera Gierczaka. Poradzi sobie z wyzwaniem w ekstraklasie?
- Zna zespół, jako trener jest młody wiekiem i młody stażem. Pewnie patrzy na wszystko z innej perspektywy i trzeba mu dać szansę. Zespół musi w niego wierzyć i zrobić wszystko tak, jak chce. Jasne, w tak krótkim czasie nie da się wiele zrobić, ale trzeba zaakceptować każdy jego pomysł, wdrożyćw życie, pomagając jemu oraz całemu sztabowi, bo przecież prawie cały sztab trenerski się zmienił. Nie będzie to łatwe, ale jestem pozytywnej myśli i uważam, że będzie dobrze.
Dyrektor sportowy Łukasz Milik opowiada w mediach, że po meczu z Zagłębiem zespół był rozbity. Jedni płakali, drudzy przeżywali porażkę w samotności. Tak było?
- Było duże rozczarowanie, były złe emocje. Nikt jednak nie czuł, że może dojść do zmiany trenera. Nikt się nie spodziewał, że wszystko się tak potoczy. Zagraliśmy tam przecież naprawdę dobry mecz, mieliśmy okazje na gole. Czasami tak w piłce jednak jest... Przecież w Gdańsku do przerwy przegrywaliśmy, potem stworzyliśmy dwie sytuacje i wygraliśmy. Z Zagłębiem było inaczej -nie zasłużyliśmy na porażkę, ale przegraliśmy.
Podczas Świąt Wielkanocnych z pewnością miał pan czas na przemyślenia. Jak pan spędził ten okres?
- Z rodziną w domu. Zjedliśmy coś dobrego, byliśmy razem. Na spokojnie, bez stresu, można uspokoić emocje.
Nie może pan grać, ale do Mielca pan pojedzie?
- Tak, pojadę. Wiadomo że czeka nas trudne spotkanie. Odkąd jestem w Górniku, zazwyczaj było tak, że w meczach z zespołami, które desperacko walczą o pozostanie w lidze, gra się najtrudniej. Pamiętam przegrany mecz z ŁKS-em parę lat temu, pamiętam porażkę z Miedzią w Zabrzu trzema bramkami, a rywale mieli wtedy ledwie kilka punktów. Przed nami trudny mecz, tym bardziej żeto końcówka sezonu. Zostało niewiele gier, a przeciwnik walczy o życie. Też boli ich pewnie porażka w takich niesamowitych okolicznościach z Lechią, więc tym bardziej będą chcieli zapunktować u siebie. My też jesteśmy wynikowo w słabszym momencie i też słabą serię chcemy zakończyć, wracając na właściwe tory.
Rozmawiał Michał Zichlarz