Sport

Zawsze gra pierwsze skrzypce

Muzyka i futbol to pozornie połączenie nieco egzotyczne. Sławomir Abramowicz udowadnia jednak, że w obu dziedzinach można być wirtuozem.

Piłka to dziś pasja i sposób na życie Sławomira Abramowicza. Fot. Michał Kość/PressFocus

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

- Jest dla mnie odskocznią; „miejscem”, w którym mogę się odstresować, zrelaksować, przekierować myśli – tak o swej muzycznej pasji opowiada bramkarz Jagiellonii. Na treningach, a przede wszystkim w trakcie meczów, palcami w bramkarskich rękawicach – bez strachu o ich uszkodzenie! – łapie bądź odbija piłki lecące z prędkością nawet i 100 km na godzinę. Tak było w minioną środę, kiedy wielokrotnie zatrzymywał szarże legionistów przy Łazienkowskiej. Swoją drogą pochodzący ze stolicy zawodnik powinien... wszystkie mecze rozgrywać na tym stadionie. W lidze zagrał tu dwukrotnie i dwukrotnie zachował czyste konto!

„Jagiellonio, klubie mój!”

Tymi samymi palcami, narażonymi na różnego rodzaju urazy, 21-letni golkiper Jagi w wolnych chwilach „pieści” struny ukochanego instrumentu. W Białymstoku wszyscy już wiedzą o jego muzycznej pasji. Kibice w mediach społecznościowych proponują, by w momencie, w którym z jakiegoś powodu nie mógłby zagrać między słupkami, powinien przed meczem... zagrać na murawie kibicowską przyśpiewkę „Jagiellonio, klubie mój!”. „Usłyszeć taki wykon na stadionie – ciary!” - to jeden z wielu kibicowskich komentarzy pod krótkim filmikiem, prezentującym ów utwór w wersji skrzypcowej.

Czasem gra jak Paganini

Legendarny trener Ryszard Karalus, od ponad pół wieku związany z Dumą Podlasia, ostatnio w rozmowie ze „Sportem” też nie poskąpił bramkarzowi wyjątkowego komplementu. - Czasem gra jak Paganini – usłyszeliśmy od niego. I tak do końca nie wiemy, czy bardziej chodziło mu o boiskowe wyczyny Sławomira Abramowicza, czy właśnie wirtuozerską biegłość w potrącaniu smyczkiem strun skrzypiec.

Od pianina po gitarę

- Wywodzę się z muzycznej rodziny. Moi rodzice poznali się w chórze, mój tato miał zespół – tak bramkarz tłumaczył swe niezwyczajne wśród futbolistów zamiłowanie do nut i dźwięków. Trojaczki państwa Abramowiczów – zawodnik Jagi ma jeszcze siostrę i brata – „w komplecie” wykazują muzyczne talenty. Sławomir poza skrzypcami siada też czasami do pianina bądź sięga po gitarę. I być może szedłby w życiu ścieżką muzyczną - wkroczył na nią w 8. roku życia - gdyby nie równolegle rozwijany talent bramkarski. - W którymś momencie musiałem dokonać wyboru... - tłumaczył golkiper w rozmowie z klubowymi mediami.

Tysiące i miliony

Czy wybrał dobrze? Cóż, od chwili debiutu w europejskich pucharach, rok temu, branżowy portal transfermarkt wycenę Abramowicza podniósł... dziesięciokrotnie: z 400 tys. na 4 mln euro. Postawę bramkarza, który z Jagą ponownie – już w najbliższy czwartek – ruszy w piłkarską podróż przez boiska Europy w Lidze Konferencji, śledzi już wielu skautów klubowych z topowych lig Starego Kontynentu (Rennes, Roma, Lens, kluby angielskie). A każdy kolejny mecz, taki, jak wspomniana potyczka w Warszawie, buduje markę młodzieżowego reprezentanta kraju.

W niedzielę w Poznaniu Sławomir Abramowicz też przygotować się musi na solidny egzamin. Joel Pereira, Antoni Kozubal, a przede wszystkim Mikael Ishak potrafią posłać potężny pocisk w bramkę rywala. O to, że będzie gotowy na ich łapanie bądź odbijanie, jesteśmy jednak spokojni: granie pierwszych skrzypiec (w Jagiellonii) to przecież dla niego codzienność!

Dariusz Leśnikowski

O miłości do muzyki i skrzypiec Sławomir Abramowicz nigdy jednak nie zapomina.  Fot. Instagram/s.abramowicz