Sport

Zarządzanie kryzysem

KOMENTARZ „SPORTU” - Andrzej Wasik

Adam Małysz jest legendą polskich - i nie tylko - skoków narciarskich, zdobył cztery medale olimpijskie i sześć mistrzostw świata, czterokrotnie sięgał po Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata. To dzięki niemu ta dyscyplina miała taką oglądalność telewizyjną, że przebijała piłkarskie hity. Przy tym był skromnym człowiekiem, a nawet trochę zamkniętym w sobie, niezbyt wdzięcznym rozmówcą dla dziennikarzy. Mało kto spodziewał się, że zostanie prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, choć przed objęciem tej funkcji w 2022 roku po Apoloniuszu Tajnerze przez sześć lat był był dyrektorem koordynatorem ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.

Karierę prezesa zaczął od... kryzysu. Sezon 2021/22 był dla naszych skoczków nieudany, w Pucharze Świata zdobyli najmniej punktów od sezonu 2015/16. Winnego znaleziono w osobie trenera Michala Doleżala. Nie było w tym nic dziwnego, bo nie on pierwszy, i nie tylko w skokach narciarskich, stracił pracę, bo nie miał wyników. Zaskakujące były jednak okoliczności odejścia czeskiego szkoleniowca. O tym, że odchodzi, poinformował w Planicy w wywiadzie dla jednej z telewizji podczas finału sezonu w marcu 2022 roku, zarzucając władzom PZN, że go ignorują i nie podejmują rozmów na temat przedłużenia lub zakończenia umowy o pracę. Reakcja związku była taka, że to nieprawda, bo Doleżal został uprzedzony, że umowa nie zostanie przedłużona... Dwa dni po konkursach w Planicy zarząd PZN podjął oficjalną decyzję o zakończeniu współpracy z Czechem.

Zaskakująca była wtedy postawa najstarszych i najlepszych polskich skoczków: Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły, którzy zaapelowali do działaczy, żeby pozostawić Doleżala, bo mają do niego pełne zaufanie. Małysz miał wtedy do nich dużo pretensji i żalu. Pokazało to jednak, że „Orzeł z Wisły” nie za bardzo radzi sobie z zarządzaniem kryzysem, a to ważna cecha szefa.

Potwierdził to i teraz, a chodzi oczywiście o spektakularną rezygnację Alexandra Stoeckla z funkcji dyrektora koordynatora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN, którą na prośbę Małysza objął w sierpniu ubiegłego roku. Powodem miał być wywiad prezesa, w którym powiedział, że jest zawiedziony jego pracą, bo liczył na większy wkład w szkolenie kadry skoczków, prowadzoną przez Thomasa Thurnbichlera. Były trener Norwegów był urażony krytyką i - rzekomo - brakiem kontaktu i bezpośrednią rozmową z Małyszem. O odejściu poinformował skandynawskie media, stawiając prezesa i kierowany przez niego związek w złym świetle.

Jaka była reakcja PZN? W postaci lakonicznego komunikatu: „Zarząd PZN otrzymał oficjalne pismo od Alexandra Stoeckla dotyczące jego rezygnacji z funkcji dyrektora skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Jego decyzja zostanie omówiona na najbliższym posiedzeniu zarządu, gdzie będziemy analizować aktualną sytuację i kolejne kroki”.

Prezes Adam Małysz nie zabrał dotąd głosu, bo przebywał na alpejskich mistrzostwach świata. Zawodnicy tym razem też nie, bo podobno dostali zakaz wypowiadania się dla mediów na ten temat. Nie jest to dobry sposób zarządzania kryzysem i to tuż przed mistrzostwami świata w Trondheim. Tym bardziej, że wyniki sportowe nie napawają przed nimi optymizmem.


To nie jest dobry czas dla prezesa PZN, Adama Małysza. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus