Złapał mocno kierownicę
Tyszanie to wiosenna rewelacja I ligi. W GKS-ie dobrze spisuje się też Jakub Bieroński.
Jakub Bieroński jest mocnym punktem rewelacyjnej w ostatnim czasie tyskiej jedenastki. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus
Choć Jakub Bieroński 18 kwietnia będzie świętował 22 urodziny, to już można o nim mówić, że to zawodnik doświadczony. W I lidze zadebiutował bowiem w barwach Podbeskidzia sześć dni po swoich 16 urodzinach, 24 kwietnia 2019 roku, wchodząc na boisko w 77 minucie w wyjazdowym spotkaniu bielszczan z Rakowem Częstochowa.
Notowania w górę
W dodatku w następnym sezonie jako 17-latek pierwszy raz wpisał się na pierwszoligową listę strzelców, zdobywając bramkę w wygranym 2:1 przez bielszczan wyjazdowym meczu z Olimpią Grudziądz. Tym trafieniem, zanotowanym 3 czerwca 2020 roku, przyczynił się nie tylko do zwycięstwa, ale także dorzucił swoje trzy grosze do awansu zespołu z Bielska-Białej do ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że grając w najwyższej w naszym kraju klasie rozgrywkowej, wpadł w oko trenerom reprezentacji młodzieżowych i z orzełkiem na piersi grał w drużynie U-19, walczącej w eliminacjach mistrzostw Europy oraz w zespole U-20, z którym 25 marca 2022 roku świętował zwycięstwo 2:0 nad rówieśnikami z Anglii.
Nie znaczy to jednak, że młodzieżowa ścieżka wychowanka Rekordu Bielsko-Biała usłana była różami. Po tym marszu w górę przyszedł bowiem okres stagnacji i w sezonie 2022/23, w którym Bieroński rozegrał w Podbeskidziu tylko 16 spotkań, sześciokrotnie wybiegając w pierwszej jedenastce i ani razu nie występując od pierwszego do ostatniego gwizdka, postanowił zmienić otoczenie.
Podpisując trzyletni kontrakt z GKS-em Tychy, nie od razu jednak został pierwszoplanową postacią trójkolorowych. Trener Dariusz Banasik wyznaczył mu rolę zmiennika i w większości z 21 występów w poprzednich rozgrywkach wchodził na boisko na końcówkę, a gdy wreszcie przebił się do wyjściowego składu, ustalając na 2:0 rezultat spotkania z Podbeskidziem w Bielsku-Białej, to na finiszu rundy wiosennej tyszanie przegrali cztery mecze z rzędu i z trzeciego miejsca po 30. kolejce, spadli ostatecznie na dziewiątą pozycję i baraże o ekstraklasę oglądali w telewizji.
Wśród winowajców niepowodzenia były szkoleniowiec GKS-u Tychy umieścił Bierońskiego, o czym świadczy fakt, że w obecnym sezonie znowu obsadził go w roli rezerwowego wchodzącego na końcówki. Dopiero po przyjściu Artura Skowronka, ale także nie od razu, notowania bielszczanina poszły w górę. Pierwszy raz w wyjściowej jedenastce wybiegł w 12. kolejce i od tego czasu jest już pierwszym wyborem. Już z nim tyszanie przełamali złą passę i od dziewięciu kolejek są niepokonani, a w dodatku mają już pięć zwycięskich spotkań z rzędu.
Porozumienie... kierowców
– Koniec jesieni, czyli początek rundy rewanżowej, był przełomowy, choć już wcześniej graliśmy dobrze, ale nie mogliśmy zdobyć trzech punktów – mówi Jakub Bieroński. – W Legnicy wygraliśmy wreszcie po 11 ligowych spotkaniach bez zwycięstwa, a w kolejnym spotkaniu z Kotwicą w Tychach dorzuciliśmy kolejne trzy punkty. To były kluczowe spotkania, bo odblokowaliśmy głowy. To, że po tych dwóch wygranych przyszła zimowa przerwa, to nie zmieniło to naszego nastawienia. Pracowaliśmy solidnie nad poprawą tego, co już zaczęło dobrze funkcjonować i jadąc na pierwszy tegoroczny mecz z Wartą Poznań, byliśmy przekonani, że jesteśmy dobrze przygotowani do kontynuowania dobrej serii. Udowadniamy to na boisku. A ja mogę się cieszyć, bo mam w tych zwycięstwach swój wkład. Po tym trudnym dla mnie okresie trener zauważył, że bardzo mi zależy i staram się rozwijać, a on, szukając zawodników odpowiednich do jego stylu gry, postawił na mnie i na Marcina Szpakowskiego. Tak się składa, że razem dojeżdżamy do Tychów z naszych mieszkań w Katowicach i na zmianę raz ja prowadzę, raz on jest kierowcą. Dogadaliśmy się więc także w tej sprawie i udało się nam też złapać porozumienie w środku boiska, wspólnie wykorzystaliśmy swoją szansę. Z każdym wygranym meczem łapiemy też pewność w grze i cieszymy się, że drużyna funkcjonuje coraz lepiej pod względem taktycznym i zdobywa punkty.
Strzelić gola w lidze
Nie znaczy to jednak, że Bieroński jest w pełni zadowolony ze swojej gry i zamierza spocząć na laurach. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, ciągle chce się rozwijać, a po drugie w tym sezonie ciągle jest jeszcze bez gola.
– W zimowych sparingach szło nieźle – dodaje 21-letni pomocnik. – Zarzekałem się wtedy, że bramki w meczach kontrolnych nie są ważne, bo liczą się te w lidze i liczę... że wreszcie coś wpadnie. Już w najbliższym spotkaniu chciałbym się odblokować strzelecko. Na pewno nie patrzymy na ostatnią w tabeli Pogoń Siedlce jak na łatwy kąsek. Wiemy, że nasz najbliższy przeciwnik już w tym roku urwał punkty Ruchowi i Bruk-Betowi, więc najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to już przed meczem dopisać sobie punkty za zwycięstwo. Pogoń jest mega zmotywowana, bo walczy o życie. Musimy to wziąć pod uwagą oraz pamiętać, że w naszej lidze każdy może wygrać z każdym. Zdajemy też sobie sprawę z tego, że z Wartą w drugiej połowie męczyliśmy się mocno i mając najmniej w tegorocznych spotkaniach kontroli nad grą, pokazaliśmy charakter. To samo zrobiliśmy, grając w dziesiątkę większość meczu z Chrobrym na naszym boisku. Wyciągnęliśmy w nich zwycięstwa, ale też w każdym tegorocznym meczu straciliśmy po bramce. Najlepiej byłoby zagrać na zero z tyłu i cały czas o tym mówimy, więc myślę, że ten mankament też uda się poprawić. Pracujemy nad defensywą, a ponieważ mamy bardzo dobrych stoperów i bramkarza, to mam nadzieję, że już niebawem zaczniemy wygrywać do zera.
Grać coraz lepiej
Po pięciu zwycięstwach z rzędu lider rundy rewanżowej przesunął się w tabeli na 11. miejsce. Nikt w szatni GKS-u Tychy nie ma wątpliwości, że pięć punktów straty do strefy barażowej szybko zostaną odrobione i trójkolorowi włączą się do walki o awans.
– Patrzymy przede wszystkim na to, żeby grać coraz lepiej i wygrywać – zapewnia Bieroński. – Na pewno każdy z tyłu głowy ma to, że jesteśmy coraz bliżej szóstki i jeżeli uda się nam podtrzymać passę, to zbliżymy się jeszcze bardziej. Dlatego trzymamy się razem i w tej atmosferze, pełnej zaufania do trenera, można zrobić coś wartościowego i cieszyć się z gry. A to jest w sumie najważniejsze.
Jerzy Dusik