Za wysokie progi
W Pavilhao Multiusos de Odivelas czwarta reprezentacja świata nie dała Biało-czerwonym szans na powtórzenie scenariusza z Gdańska.
Mimo dobrej postawy Marcela Jastrzębskiego, na zwycięstwo nad Portugalią nie było szans. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
Po szalonym remisie (36:36) w Ergo Arenie, gdzie bramkę straciliśmy w ostatniej akcji, Biało-czerwoni zmierzyli się z Portugalią na jej terenie. Spotkanie odbyło się w Pavilhao Multiusos de Odivelas przy pełnych trybunach. Czwarta drużyna świata potrzebowała tylko punktu, aby formalnie zapewnić sobie udział w Euro 2026, jednak selekcjoner Paulo Pereira nie ukrywał, że gospodarzy interesowała tylko pełna pula.
Biało-czerwoni wystąpili jeszcze pod wodzą tymczasowego selekcjonera Michała Skórskiego, jednak już wkrótce kadrę obejmie Jota Gonzalez, trener Benfiki Lizbona. Hiszpan ma oficjalnie objąć kadrę na finiszu eliminacji mistrzostw Europy i poprowadzić ją w majowych meczach z Izraelem oraz Rumunią.
W niedzielę trener Skórski zdecydował się na dwie zmiany. Wśród bramkarzy Mateusza Zembrzyckiego zastąpił Kacper Ligarzewski, a na prawym skrzydle miejsce Mateusza Wojdana zajął Filip Michałowicz, który tym samym stanął przed szansą na debiutu.
Pierwsze fragmenty meczu bardzo przypominały rywalizację sprzed trzech dni: spotkanie toczyło się w rytmie gol za gol, a drużyny co chwilę zmieniały się na prowadzeniu. W 8 minucie debiutancką bramkę w kadrze zdobył Michałowicz. Niestety, wkrótce Portugalczycy wysforowali się na dwu, a potem trzybramkowe prowadzenie i o minutową przerwę musiał prosić Michał Skórski. Gospodarze kontynuowali jednak bardzo skuteczną grę, dzięki czemu w pewnym momencie ich przewaga wyniosła nawet 5 bramek. Nie do zatrzymania był prawy rozgrywający Joao Gomes. Kiedy wydawało się, że Portugalczycy kontrolują mecz, ambitni Polacy potrafili krok po kroku zmniejszać straty, w efekcie Damian Przytuła pięknym rzutem zdobył kontaktową bramkę. Niestety, końcówka pierwszej partii znów należała do gospodarzy, którzy odbudowali przewagę i na przerwę zeszli z zaliczką czterech „oczek”.
Początek drugiej połowy był wymarzony dla gospodarzy, którzy szybko zbudowali 7-bramkową przewagę i zaczęli się bawić, a my nie wykorzystywaliśmy stuprocentowych okazji, bo popisową partię w bramce rozgrywał Diego Valerio. Ta sytuacja nie zmieniła się już do końca meczu.
- W porównaniu do meczu w Gdańsku popełniliśmy za dużo prostych błędów, po których rywale wyprowadzali szybkie ataki i zdobywali bramki. Oprócz tego zawiodła nas skuteczność. Nie udało się wygrać, ale można się cieszyć z tego, że w większym wymiarze czasowym mogli pograć Jakub Będzikowski, Andrzej Widomski czy Filip Michałowicz - powiedział trener Michał Skórski.
Zbigniew Cieńciała
◼ Portugalia - Polska 33:27 (16:12)
PORTUGALIA: Capdeville, Valerio - Portela, Duarte 2, Martins, Salina 1, Fernandes 1, Branquinho 3, Areia 6/4, Silva 1, Nazare 1, Sousa 5, Gomes 7, Frade 3, Brandao, Cavalcanti 3. Kary: 6 min. Trener Paulo PEREIRA.
POLSKA: Jastrzębski, Ligarzewski - Marciniak 4, Paterek 1, Olejniczak 4, Gębala, Pietrasik, Czapliński 3, Przytuła 3, Jędraszczyk 5, Sroczyk, Widomski 3, Jankowski, Będzikowski 1, Michałowicz 2, Bis 1. Kary: 6 min. Trener Michał SKÓRSKI.
Sędziowali: Tomislav Cindric i Robert Gonzurek (Chorwacja). Widzów 2000.
Przebieg meczu: 0:1 (2), 2:1 (3), 6:4 (10), 9:5 (15), 13:12 (28), 16:12 (30), 20:13 (36.), 25:19 (46.), 26:21 (50), 30:23 (56), 33:27 (60).
◼ Rumunia - Izrael 29:26 (15:12)
GRUPA 8
1. Portugalia |
4 |
7 |
142:116 |
2. Polska |
4 |
4 |
123:128 |
3. Rumunia |
4 |
3 |
115:120 |
4. Izrael |
4 |
2 |
110:126 |
* bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły
Następne mecze - 7-8 maja: Izrael - Polska, Rumunia - Portugalia; 11 maja: Izrael - Portugalia, Polska - Rumunia.