Sport

Za wysokie progi

Po dwóch bardzo różnych połowach reprezentacja Polski uległa Szwecji, ponosząc drugą porażkę w turnieju. Dziś kolejny trudny mecz, rywalkami – Węgierki.

Tylko do przerwy Biało-czerwonym udawało się powstrzymywać mocne ataki rywalek. Fot. Marcin Bielecki/PAP

MISTRZOSTWA EUROPY KOBIET

Reprezentacja Szwecji była w czwartek w Debreczynie pierwszym rywalem Polek w drugiej rundzie. Oba zespoły przystąpiły do tej fazy z zaliczonymi porażkami grupowymi – Skandynawki przegrały z Węgierkami 25:32, a Biało-czerwone uległy wicemistrzyniom olimpijskim z Francji 22:35. Było to więc bardzo ważne „otwarcie” głównego etapu rywalizacji. Chcąc myśleć o odegraniu znaczącej roli w mistrzostwach, awansie do strefy medalowej, margines błędu był już mocno ograniczony. Dla polskiej reprezentacji już sam awans do tej strefy był sukcesem, ale nasze zawodniczki i tak zapowiadały walkę z jedną z najlepszych drużyn narodowych świata, czwartym zespołem ostatnich igrzysk olimpijskich. Z kolei trener Szwedek Tomas Axner nie ukrywał, że jest zadowolony z tego, iż jego zespół na inaugurację drugiej rundy mistrzostw Europy zagra w czwartek z Polską, bowiem za faworytki uważa swoje podopieczne.

Byliśmy zadowoleni z pierwszej połowy, najlepszej w tych mistrzostwach, choć... przegrywaliśmy. Wynik „uciekł” nam w ostatnich dwóch minutach, gdy – grając w osłabieniu – ryzykowaliśmy, zostawiając pustą bramkę, by wprowadzić dodatkową zawodniczkę. Taka taktyka wymaga jednak bezbłędnej gry w ataku, a nasze panie gubiły piłkę, co dwukrotnie wykorzystała... bramkarka rywalek Johanna Bundsen, rzutami przez całe boisko. Byliśmy jednak zadowoleni z gry Polek, bo źle było tylko na początku, po piorunującym otwarciu Szwedek. Potem gra się wyrównała. Dobrze funkcjonowała obrona, pomagały rotacyjnie pojawiające się na parkiecie bramkarki, wpadały gole z ataku pozycyjnego. Pomysłowo grające Biało-czerwone dwukrotnie obejmowały prowadzenie, którego jednak nie dowiozły do przerwy. Nadal jednak liczyliśmy, że postarają się o miłą niespodziankę w niemal puściutkiej Fonix Arenie.

Polki rozpoczynały drugą połowę, ale to Szwedki po raz kolejny skarciły je za ryzyko pustej bramki. I zaczęły się kłopoty, bo po pięciu minutach rywalki odskoczyły na pięć bramek. Nasze zawodniczki miały ogromne problemy z trafianiem do siatki, więc na niespełna 20 minut przed końcem było minus 7. – Poddałyście się już? Dlaczego nie realizujecie planu? – pytał swe podopieczne trener Arne Senstad w trakcie minutowej przerwy na żądanie, ale odpowiedzi nie uzyskał. Próbował więc jeszcze wlać nadzieję w zespół, jednak im bliżej było końca, tym bardziej sypała się jego gra. Polki zawodziły w niemal każdym elemencie i można było odnieść wrażenie, że nie wytrzymały tempa narzuconego przez półfinalistki MŚ 2023 i piątą drużynę Europy sprzed dwóch lat. Na szczęście mieliśmy Barbarę Zimę w bramce, która kilka razy znakomicie interweniowała, obroniła rzut karny egzekwowany przez niezawodną w tym elemencie Nathalie Hagman, więc wynik aż tak bardzo nam nie „uciekał”. Od 50 minuty graliśmy już bez Marleny Urbańskiej, której po analizie VAR niezwykle drobiazgowe serbskie sędzie pokazały czerwoną kartkę za atak na twarz Tyry Axner, córki trenera. W ostatnich minutach obaj selekcjonerzy wpuszczali na boisko wszystkie zawodniczki, pamiętając, że w piątek czekają je kolejne wyzwania.

W 50. spotkaniu obu drużyn po raz 19. triumfowała Szwecja, która nadal może marzyć o splendorach. Polki natomiast raczej pożegnają się z myślami o awansie do półfinału. Na to jeszcze nie są gotowe, a dziś czeka je kolejne ogromne wyzwanie, bo o 20.30 zmierzą się ze współgospodyniami turnieju, Węgierkami.

Zbigniew Cieńciała

◼  Szwecja - Polska 33:25 (17:15)

SZWECJA: Bundsen 3, Ryde - Hagman 9/1, Lindqvist 4, Karlsson 1, Blohm, Roberts 6, Hansson 2, Axner 2, Lofqvist 2, Lerby 3/1, Stromberg, Petersson 1, Dano, Thorleifsdottir, Hvenfelt. Kary: 8 min. Trener Tomas AXNER.

POLSKA: Płaczek, Wdowiak, Zima - Balsam 2, Kobylińska 6, Kochaniak-Sala 4, Urbańska 1 (CZK, 50 min - atak na twarz), Uścinowicz 1, Michalak 1, Matuszczyk, Nocuń 4, Rosiak 2, Olek, Górna 1, Drażyk 1, Nosek 2. Kary: 12 min. Trener Arne SENSTAD.

Sędziowały: Vanja Antić i Jelena Jakovljević (Serbia). Widzów 786.

Przebieg meczu: 1:0 (1), 5:1 (8), 6:5 (11), 8:8 (15), 10:10 (22), 11:12 (25), 13:12 (26), 14:15 (28), 17:15 (30), 18:15 (32), 21:16 (35), 24:17 (41), 27:19 (48), 32:22 (56), 33:25 (60).


CZY WIESZ, ŻE...

MVP meczu została ciemnoskóra kapitan reprezentacji Szwecji Jamina Roberts, dopingowana z trybun przez ojca Jamesa, utytułowanego kulturystę.


POD SZATNIĄ

Arne SENSTAD: – Graliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie, która była faworytem. Jeśli chcieliśmy nawiązać walkę, musieliśmy zagrać na najwyższym poziomie. Niestety, brakowało nam trochę siły i energii. Popełniliśmy dużo prostych błędów. Spróbowaliśmy gry 7 na 6, co zadziałało, ale straty i wiele kar sprawiły, że rywalki nam odskakiwały. Po przerwie nadal próbowaliśmy różnych wariantów, lecz przez brak energii i kolejne błędy nie nawiązaliśmy walki, a Szwedki po prostu były lepsze. Przed meczem z silnymi Węgierkami musimy porozmawiać i znaleźć w zespole dodatkową siłę. Nie będzie łatwo, bo gramy już w piątek, a niewiele naszych zawodniczek jest przyzwyczajonych do takiej intensywności. Rywalki jednak będą w takiej samej sytuacji...

Adrianna GÓRNA: – W pierwszej połowie fajnie funkcjonował u nas atak 7 na 6. Po przerwie było już za dużo błędów i tak klasowy zespół jak Szwecja je wykorzystał. Rywalki zdobyły dużo bramek z kontrataku, a potem trudno goniło nam się wynik. Kolejny mecz już w piątek, ale wszyscy mają tyle samo czasu na regenerację, więc to nie będzie wytłumaczeniem. Zrobimy wszystko, żeby przygotować się jak najlepiej, walczyć z całych sił i pokazać, że jesteśmy dobrym zespołem.

Magdalena DRAŻYK: – Porażka jest wysoka, ale nie ma co zwieszać głów. Przed nami jeszcze trzy spotkania, do których musimy się jak najlepiej przygotować. Na razie przeanalizujemy Węgierki i zrobimy wszystko, żeby je pokonać.

(m)

14 GOLI  w 161 występach zdobyła 33-letnia szwedzka bramkarka, Johana Budsen.