Za wrażenia punktów nie dają
Katowiczanie w Kędzierzynie-Koźlu walczyli, ale znów punktów nie zdobyli. W ZAKSIE drżą o zdrowie Erika Shoji'ego.
PLUSLIGA
Kędzierzynianie mają szansę na wywalczenie miejsca nawet w czołowej czwórce po fazie zasadniczej, więc na wpadkę w starciu z ostatnim GKS-em Katowice nie mogli sobie pozwolić. Zaczęli z wysokiego pułapu. Po pierwszych akcjach wydawało się, że rozbiją rywali w puch. Byli przynajmniej o dwie klasy lepsi. Mocniej atakowali, dokładniej serwowali i skuteczniej blokowali. Prowadzili już 17:8 i chyba za łatwo im szło, bo jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała koncentracja z nich uleciała. Goście załamanie formy miejscowych wykorzystali. Doskonałe zmiany dali Damian Domagała, który wszedł za niemogącego sobie poradzić w ataku Bartosza Gomułkę, oraz Piotr Fenoszyn. Ten drugi zastąpił Joshuę Tuanigę i w poczynania katowiczan wprowadził mnóstwo spokoju. Nie silił się na niekonwencjonalne zagrania, postawił na dokładność wystawy i przy każdej sposobności starał się grać do środkowych. Katowiczanie złapali rytm. Po serii zagrywek Domagały - m.in. dwa asy - zbliżyli się do miejscowych na 3 punkty (14:17), a po chwili, po efektownym ataku Aymena Bouguerry tracili już tylko „oczko” (20:21). Andrea Giani, trener ZAKSY, mocno się zdenerwował. Cisnął marynarkę na krzesło i „zaprosił” swoich podopiecznych do siebie. Uwagi przyniosły efekt. Miejscowi odzyskali wysoką dyspozycję. Już do końca seta nie pozwolili przeciwnikom na zdobycie choćby punktu.
Nie było to jednak ostatnie słowo katowiczan. W kolejnej partii nieoczekiwanie to oni byli stroną nadającą ton grze. Na skrzydłach nie mylili się Bouguerra oraz Domagała, a Bartosz Mariański z Alexandrem Bergerem trzymali defensywę. Kędzierzynianie nie potrafili znaleźć na nich sposobu. Skuteczność stracili Rafał Szymura i Bartosz Kurek. Do tego przy stanie 19:16 dla GieKSy, przy próbie obrony, kontuzji nabawił się Shoji. Z parkietu zszedł o własnych siłach. Od razu poddany został zabiegom masażystów, lecz do gry już nie wrócił. Jego miejsce zajął Maciej Nowowsiak. Nieoczekiwana przerwa nie wybiła gości z uderzenia. Doprowadzili do wyrównania i byli bliscy wygrania trzeciego seta. Długo w nim prowadzili. Dopiero w końcówce spasowali, gdy miejscowi „odskoczyli” na 3 punkty (22:19).
To był przełomowy moment. Czwarty set katowiczanie oddali praktycznie bez walki. - Chcieliśmy zakończyć pozytywnym akcentem pierwszą, nieudaną rundę. Niestety, nie udało się, chociaż przez pewien okres meczu udanie walczyliśmy z ZAKSĄ. Ostatecznie nie wywozimy ani jednego punktu - smucił się Piotr Fenoszyn.
Zespół ze stolicy woj. śląskiego do tej pory wygrał tylko jeden mecz - w 5. kolejce pokonał Barkom Każany Lwów 3:1, potem zdobył jeszcze punkt, przegrywając 2:3 z Cuprum Stilon Gorzów (11. kolejka) - i z dorobkiem 4 „oczek” zamyka tabelę. - Po raz kolejny powiem: gramy w PlusLidze, a w niej nie ma łatwych spotkań. Nie jest ważne, kto jest naszym rywalem. Każdy może wygrać z każdym. GKS walczy o pozostanie w gronie najlepszych, a nikt nie chce spaść. Zaprezentował się w naszej hali bardzo ładnie. W drugim secie był od nas zdecydowanie lepszy, zarówno w zagrywce, jak i w obronie - chwalił rywali Igor Grobelny, przyjmujący ZAKSY.
(mic)
◼ ZAKSA Kędzierzyn-Koźle -GKS Katowice 3:1 (25:20, 20:25, 25:22, 25:17)KĘDZIERZYN-KOŹLE: Janusz (1), Grobelny (15), Smith (11), Kurek (13), Szymura (7), Poręba (8), Shoji (libero) oraz Kubicki, Rećko, Nowowsiak (libero), Szymański(2). Trener Andrea GIANI.
WARSZAWA: Tuaniga, Berger (7), Usowicz (6), Gomułka (2), Bouguerra (12), Krulicki (5), Mariański (libero) oraz Fenoszyn (3), Gibek, Domagała (16). Trener Emil SIEWIOREK.
Sędziowali: Szymon Pindral i Bartłomiej Adamczyk (obaj Kielce). Widzów 1650.
Przebieg meczu
I: 10:5, 15:7, 20:16, 25:20.
II: 9:10, 14:15, 16:20, 20;25.
III: 9:10, 13:15, 20:18, 25:22.
IV: 10:6, 15:9, 20:12, 25:17.
Bohater – Igor GROBELNY.