Za darmo nikt nic nie dostanie
Rozmowa z Michałem Kubisztalem, trenerem Sośnicy Gliwice
Czy po dwóch zwycięstwach wysoka (16:28) porażka w Piotrkowie Trybunalskim była dużym zawodem?
- Ten mecz nie był zawodem, to za mocne słowo. Liczyliśmy jednak, że będziemy dłużej stawiać opór Piotrcovii. Mimo że tabela coś innego pokazywała, to siódemka z Piotrkowa jest bardzo mocna, chce walczyć o wyższe cele i ma ku temu możliwości. Czasem tak jest w sporcie, że nie wszystko układa się po myśli... Parę przestrzelonych sytuacji i zamiast prowadzić, Piotrcovia złapała rytm i weszła na swoje obroty.
We wtorek o 18.00 czeka was bardzo trudne spotkanie z Kobierzycami. Poprzeczka wisi bardzo wysoko?
- Dla nas nie ma czegoś takiego, że poprzeczka wisi za wysoko, bo o to pewnie pan pyta. Wychodzimy na parkiet walczyć i tyle. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie to łatwy mecz, bo gramy z wicemistrzem Polski, który występuje w europejskich pucharach. Ale sport jest na tyle piękny, że nie zawsze jest przewidywalny. Zdarzają się różne niespodzianki. My mamy wyjść na parkiet, powalczyć i pokazać, że nikt u nas niczego za darmo nie dostanie.
Wszystkie pańskie podopieczne są gotowe do gry z „Kobierkami”?
- Mamy 16 zawodniczek. Nie zagra Sandra Guziewicz, która skręciła kostkę. Wciąż czekamy na Edytę Byzdrę, która leczyła uraz łokcia. To ważny punkt naszej drużyny. Mam jednak nadzieję, że dzisiaj „Edzia” zgłosi swoją gotowość d gry.
Coś pana zaskakuje w tym sezonie?
- Zaskakuje mnie Elbląg. Nie spodziewałem się, że Start będzie tak wysoko w tabeli (na ten moment zajmuje 2. miejsce) i po sześciu meczach będzie miał 13 punktów.
Wasza 6. lokata też jest chyba zadowalająca...
- Po tym poligonie doświadczalnym, ze zmianą siedziby klubu i przekazaniem drużyny z Jarosławia do Gliwic, nie możemy narzekać. Musieliśmy trochę wszystko uspokoić i wejść na swoje obroty. Są jeszcze rzeczy, które mamy do załatwienia, dlatego cały czas powtarzam, że na wszystko potrzeba czasu. Na szczęście z każdym meczem pokazujemy, że nasz zespół zaczyna łapać swój rytm.
Nadal trenujecie w Jarosławiu i tylko dzień wcześniej dojeżdżacie na mecze do Gliwic?
- Wciąż jesteśmy w drodze, ale taki był plan.
Ciągłe podróżowanie musi być dla was bardzo uciążliwe.
- Cztery dni po derbach z Ruchem w Chorzowie (9 listopada - przyp. red.) mamy jeszcze Puchar Polski w Radomiu, a potem jest dłuższa reprezentacyjna przerwa. Wtedy usiądziemy i zastanowimy się, jak to wszystko poukładać sobie dalej.
Nie macie jeszcze gotowych planów?
- Plany to jedno, a realia i życie drugie.
No to na koniec zapytam o nowego prezesa federacji, pańskiego kolegę z reprezentacji, Sławomira Szmala. Jest pan zadowolony z takiego wyboru?
- Cieszę się zarówno z wyboru Sławka na prezesa, jak i nowego zarządu, w którym znaleźli się i byli zawodnicy, i nowi ludzie. Mam nadzieję, że teraz wszystko ruszy do przodu. Jest prezes z Lublina, z Gniezna, a więc przedstawiciele kobiecej piłki ręcznej. Liczymy, że żeńska piłka ręczna mocno zyska na tych zmianach. Dajmy sobie chwilę czasu i zobaczymy, co z tych zmian wyniknie.
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała