Z Żor do… Barcelony!
Za kilkanaście dni 15-letnia Zofia Burzan wyjeżdża na tygodniowy sprawdzian do jednego z najlepszych klubów na świecie.
Zofia Burzan 11 stycznia wyjeżdża na tygodniowe testy do samej Barcelony. Fot. Akademia KKS Czarni Sosnowiec
Nie widział takiego dziecka
Młodziutka piłkarka (rocznik 2009) Zofia Burzan przebojem zaczyna wchodzić na ligowe boiska. Półtora roku temu przeszła z MKS-u Żory do Czarnych Sosnowiec. Na początku tego sezonu, w meczu trzeciej kolejki, dostała szansę debiutu w Orlen Ekstralidze przeciwko Stomilankom Olsztyn. Zaraz po wejściu na boisko strzeliła gola, zostając najmłodszą w historii sosnowieckiego klubu zdobywczynią bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej. Burzan wystąpiła również w czterech spotkaniach Czarnych II Sosnowiec, a ze Ślęzą Wrocław wpisała się na listę strzelczyń. Ma za sobą również występy w Orlen Pucharze Polski (w barwach rezerw Czarnych) i w Centralnej Lidze Juniorek U-18.
– Takie dzieci, jak ona, rzadko się spotyka – mówi Paweł Rybica, trener MKS-u Żory, który prowadził ją przez siedem lat, zanim po ósmej klasie zdecydowała się na przejście do Czarnych. – Oprócz tego, że jest niesamowicie uzdolniona, to jest to typ... robota. To pracuś! Jak ma wolną chwilę, to dzwoni i pyta: „Trenerze, potrenujemy trochę?”. Tak było i teraz, właśnie co skończyliśmy półtoragodzinny trening – podkreśla żorski szkoleniowiec.
W Sosnowcu Burzan jest już od półtora roku i dalej czyni stały progres. Nie bierze się to znikąd, wszystko poparte jest pracą. W Czarnych dwa razy w tygodniu trenuje z pierwszą drużyną wicelidera ekstraligi, a dwa razy z juniorkami. To wyzwanie dla nastolatki, bo przecież z Żor do Sosnowca nie jest blisko, to około 60 kilometrów. Do tego Burzan uczy się w Liceum Ogólnokształcącym im. Karola Miarki w Żorach, a nauki nie brakuje.
– Zosia, zanim trafiła do MKS-u, była u Rafała Woźnego w Football Academy. Zaczęła szybko, bo ma o dwa lata starszego brata, który też grał w piłkę. Jak Franek przychodził do czwartej klasy, to trafiła do nas w drugiej klasie podstawówki. W Football Academy zaczęła, jak miała cztery czy pięć lat – wspomina trener Rybica.
Pójdzie w ślady Glika?
Do Barcelony wyjeżdża na tygodniowe testy 11 stycznia. Będzie trenowała w słynnej La Masii z zespołem Barcelony Femeni „C”. W pierwszej drużynie katalońskiego zespołu z powodzeniem występuje najlepsza polska piłkarka Ewa Pajor. W drużynie rezerw są dwie inne nasze zawodniczki – Emilia Szymczak (rocznik 2006) oraz Weronika Arasiewicz (rocznik 2008, kapitan reprezentacji do lat 17).
Dodajmy, że przed laty, w okresie 2007-08 w Realu Madryt podobną drogą szła trójka młodych wtedy chłopaków z WSP Wodzisław: Krzysztof Król, Kamil Glik i Szymon Matuszek. Pierwszy był w rezerwowym zespole Real Castilla, a pozostała dwójka w drużynie C „Królewskich”. Różnie poukładały się potem losy Króla, Glika i Matuszka, ale jeden z nich stał się legendą nie tylko polskiego futbolu.
Burzan o tyle będzie w La Masii łatwiej, że zna dobrze z kadry Polski juniorek Arasiewicz. Obie zawodniczki, jak mówi trener Rybica, są w stałym kontakcie. Na jakiej pozycji Burzan występuje? – U nas grała na pozycji numer 10. W młodzieżowych kadrach czy w Czarnych, to pozycja „8” i „6”. Ma dobre rozegranie, gra prawą i lewą nogą, jest w stanie zagrać crossa na 50 metrów. Zawsze miała niesamowite uderzenie, a przede wszystkim to pracuś. Podam taki przykład – mieliśmy rano trening w szkole, a ona jeszcze potem sama od siebie wychodziła z inicjatywą, że po południu jeszcze przyjdzie dodatkowo – tłumaczy trener Rybica.
Barcelona Femeni to jeden z najlepszych żeńskich klubów na świecie, który od 2020 r. nie ma sobie równych nie tylko na hiszpańskich boiskach, zdobywając w tym czasie rok po roku mistrzostwo kraju, Copa de la Reina, a także wygrywając raz za razem w kobiecej Champions League – 2021, 2023, 2024. Jak młodziutka Polka została zauważona przez słynny klub? – Przez zagranicznych menedżerów w reprezentacji U-15 i U-17. Takie mecze reprezentacji to okno na świat. Życzę jej jak najlepiej. Nie widziałem takiego dziecka jak ona wcześniej i nie wiem, czy jeszcze zobaczę. Wzór profesjonalizmu. Mówiłem, żeby się samemu rozciągać, to niejeden chłopak puścił to koło ucha, a ona ćwiczyła i po pół roku widać było progres. Na Orlikach w Żorach wszyscy ją znają, bo gra z pięciolatkami, 10-latkami, 30-latkami i 50-latkami. Wiecznie siedzi na boisku. Oby się udało i przede wszystkim, żeby było zdrowie, bo to jest najważniejsze. Dziewczyna ma charakter, jak ominą ją kontuzje, to nie mam wątpliwości, że sobie poradzi – podkreśla trener Rybica.
Michał Zichlarz