Z wrodzonym savoir-vivre'em
„Medaliki” rozpędzają się z każdą kolejką i do już dobrych statystyk dokładają kolejne wartości.
Coraz wyżej szybują akcje częstochowian. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus
Nadzwyczajna jest w tym sezonie postawa Rakowa na wyjazdach, bowiem w roli gości jeszcze nie przegrał. Z 12 spotkań tylko cztery zremisował, a stracił jedynie pięć bramek. Wygrana z Piastem przy Okrzei była czwartym z rzędu ligowym zwycięstwem i drugim kolejnym meczem z trzema zdobytymi bramkami.
Dwa po trzy
- Ucieszył mnie szczególnie fakt, że w drugim meczu zaaplikowaliśmy przeciwnikowi trzy bramki. To oznacza, że złapaliśmy fajną serię, rozpędzamy się. Krok po kroku, mecz po meczu idziemy do przodu, ale myślimy także długofalowo. To jest proces, a budowa klubu na wielu płaszczyznach wciąż trwa – podkreśla z uśmiechem trener Marek Papszun. Nie ulega wątpliwości, że jego podopieczni byli bardzo dobrze przygotowani do spotkania z zespołem gliwickim, który w tym roku jeszcze nie poległ
Wymagające zawody
- Jakkolwiek by patrzeć, z Piastem były wymagające zawody, choć zdziwiłbym się, gdyby było inaczej – komplementował gospodarzy z wrodzonym savoir-vivre'em trener Papszun, choć za moment nie omieszkał przypomnieć, że z jego perspektywy wyniki z tym akurat zespołem zwykle miał bardzo dobre. Szkoleniowiec komplementował również swoich zawodników, chociażby Jonatana Brauta Brunesa, który wpakował Piastowi dwa gole i był to już drugi z rzędu występ szwedzkiej „dziewiątki” z dubletem. Przy jednym jego golu asystował bramkarz Kacper Trelowski, a trzecia bramka w meczu była zasługą kwartetu rezerwowych złożonego z Jesusa Diaza, Leonardo Rochy, Michaela Ameyawa i ustalającego wynik Petera Baratha. Ta sytuacja, ale także fakt, że w kadrze meczowej zabrakło tym razem miejsca dla chwalonego na początku wiosny Brazylijczyka Adriano Amorima, świadczy o dużej mocy kadry mistrzów Polski z 2023 roku.
Nie ma pewniaków
- Amorima jako jedynego z ofensywnych graczy branych pod uwagę nie było w kadrze meczowej, ale to nic nadzwyczajnego - przekonuje trener Papszun. - Wrócili już do zdrowia praktycznie wszyscy zawodnicy, zaostrza się rywalizacja w zespole, a on ją przegrał. Musi pracować, musi walczyć na treningach, by wrócić do meczowej dwudziestki.
Podejście doświadczonego szkoleniowca, pokazujące, że nie ma pewniaków, sprawdza się w ekipie wiceliderów ekstraklasy, bo to samo dotknęło w pierwszym meczu wiosny Ericka Otieno. Reprezentant Kenii w meczu z Motorem zszedł z boiska już w 18 min, nie było go w kadrze z „Pasami” i GieKSą, po czym wrócił do łask z „Kolejorzem”. Znów od dwóch meczów jest pewniakiem na „wahadle” . - Zmiana Ericka w spotkaniu z Motorem podyktowana była jego słabym występem i brakiem intensywności. Nie takiej postawy oczekuję od zawodników, musi być większe zaangażowanie. Trzeba zostawić serducho i być zdeterminowanym – tak wtedy tłumaczył swoje „pstryczki” dla obijających się zawodników Marek Papszun.
Zbigniew Cieńciała