Sport

Z otchłani na szczyt

John Parry poznał smak zwycięstwa, nie obce są mu też bolesne porażki. Kilka lat temu myślał wręcz o zakończeniu kariery sportowej. Teraz jest dwukrotnym triumfatorem na DP World Tour, wypatrując najnowszego trofeum w lidze długie czternaście lat.

John Parry na Mauritiusie powrócił do grona zwycięzców. Fot. Facebook DP World Tour

Jako amator wygrywał w kilku prestiżowych turniejach, zostając chociażby mistrzem Danii i Hiszpanii. Przed przejściem na zawodowstwo pod koniec 2007 roku zdążył jeszcze reprezentować Wielką Brytanię i Irlandię w prestiżowym Walker Cup. Swoje pierwsze wielkie zwycięstwo wywalczył w 2009 roku na Challenge Tour, w Allianz Golf Open Grand Toulouse. Sezon ten zakończył na 14. miejscu w rankingu ligi, co zapewniło mu kartę na European Tour w 2010 roku. Wygrał tam już w debiutanckim sezonie, niedaleko Paryża zdobywając Vivendi Cup, zapewniając sobie roczne prawo do gry w lidze. W tym momencie wszystko wyglądało wręcz bajkowo. Okazało się jednak, że forma wyparowała i rozpoczął się bolesny spadek. Jeszcze niedawno triumfator na Challenge Tour i European Tour, pikował, spadając w 2021 roku do trzeciej ligi europejskiego golfa, PGA EuroPro Tour, pełnej rozpoczynających swoje kariery młodych, żądnych zwycięstw chłopaków! Wziął się w garść, wygrał tam turniej w czerwcu 2021 roku, swój drugi w tej lidze, po triumfie w 2008 roku, wspiął się na piąte miejsce w Order of Merit i w kolejnym sezonie powrócił na Challenge Tour. Jego talent eksplodował ponownie!

Przełomowy rok

Rok 2024 na pewno może uznać za udany. Rozpoczynał go na Challenge Tour. Grał tam tak dobrze, że po trzech zwycięstwach uzyskał natychmiastowy awans na DP World Tour. W marcu triumfował w Delhi, pokonując jednym strzałem trzech najbliższych rywali. Po tylu latach od poprzedniej wielkiej wygranej był zachwycony tamtym sukcesem: „To fantastyczne. Minęło dużo czasu, odkąd triumfowałem na Challenge Tour lub DP World Tour, więc jestem naprawdę szczęśliwy. Miałem kilka prawdziwych wzlotów i upadków. To trudne. Kiedy masz słabe momenty, naprawdę jest ciężko, ale ja po prostu uwielbiam grać w golfa. Świadomość, że nadal mogę to robić, naprawdę mnie cieszy. Włożyłem w to ciężką pracę, ale chodzi o to, żeby tu przyjechać i to zrobić ”. 

W czerwcu potrzebował dogrywki, do wywalczenia trofeum w Bretanii, pokonując na pierwszym dodatkowym dołku Szweda Pera Längforsa. We wrześniu rozbił bank, zdobywając trzeci skalp podczas Italian Challenge w Argentario Golf Club. Przystępując do rundy finałowej w Toskanii z dwupunktową przewagą, opanował nerwy podczas kolejnego dnia gdzie rządziły niskie wyniki. Kończąc rundą 68, jednym uderzeniem zapewnił sobie zwycięstwo nad Justinem Waltersem z Republiki Południowej Afryki. „To fantastyczne” – powiedział wtedy. „Mam teraz wstęp na DP World Tour na resztę sezonu, a nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć, i oczywiście mam prawo do gry także w przyszłym roku”. Taki sezon na Challenge Tour ponownie rozbudził w nim wiarę, że będzie mógł stawić czoła wyzwaniom powracając na DP World Tour. „Ponieważ minęło trochę czasu, odkąd wygrałem w tym roku, daje mi to małą iskierkę, że nadal mogę to robić. Wiedziałem, że moja gra jest tam gdzie ma być, trzeba było tylko wszystko poskładać w całość i trafiać do dołka we właściwym momencie”. Okazało się, że wtedy dobrze wiedział co mówi, a plan na wygrywanie w pierwszej lidze może już gdzieś kiełkował w jego głowie.

Popis

Jeśli już wracać po czternastu latach zawieruchy na listę zwycięzców DP World Tour, najlepiej zrobić to z fantazją i w spektakularnym stylu. Zaczynając finałową rozgrywkę AfrAsia Bank Mauritius Open całe 5 strzałów za prowadzącymi Eddiem Pepperellem i Dylanem Naidoo, 38-letni Anglik niespodziewanie wkroczył do walki o tytuł, atakując z furią na ostatnich siedmiu dołkach. Po trzech birdie, bogeyu na dziewiątym dołku i dwóch parach rozpoczynających ostatnią dziewiątkę turnieju, nic nie wskazywało, że jest cień szansy na zwycięstwo. I zaczęło się! Na dwunastce trafił spoza greenu do dołka, zainkasował eagle’a i nagle od prowadzenia dzieliło go jedno uderzenie. Kontynuował niespodziewany atak trafiając birdie na dołkach 13, 14 i 16, co dało mu samodzielne prowadzenie. Zamknął dzień wspaniałym birdiem na ostatnim dołku, uzyskując dwa strzały przewagi. Ponieważ nikt w ostatnich grupach nie był w stanie go dogonić, zapewnił sobie długo wyczekiwane zwycięstwo i dodatkowo zajął pierwsze miejsce w rankingu Opening Swing, co oprócz głównej wygranej – 245 764 €, skutkowało sympatyczną premią w postaci 200 000 dolarów. Chcąc, nie chcąc drugim miejscem podzielili się dwaj Południowoafrykańczycy, Dylan Naidoo i Christo Lamprecht. Czwarty był ich rodak Jovan Rebula, 27-letni siostrzeniec czterokrotnego mistrza turniejów wielkoszlemowych, wielkiego Ernie Elsa.

Kluczowy moment

Drugie trofeum DP World Tour nadeszło w 236 występie w lidze i pozwoliło na awans na najwyższe w karierze miejsce w rankingu światowym. John przeskoczył z pozycji 151 na 102 w OWGR i z miejsca siódmego na pierwsze w klasyfikacji Race to Dubai. Już po wszystkim w emocjonalnym wyznaniu zdradził jak niewiele brakowało, żeby kilka lat wcześniej zrezygnował z golfa: „To jest wielka sprawa – powiedział. „Nie wiem, jak dawno temu – pięć czy sześć lat temu – wróciłem na EuroPro Tour i byłem bliski rezygnacji z golfa, po tym jak zwyciężałem w wieku 23 lat. To była długa walka o powrót, ale warta każdej chwili w tym tygodniu”. Za punkt zwrotny uznał tamten fantastyczny eagle na dwunastym dołku: „To był trudny tydzień, ale tamten chip-in na dwunastce naprawdę dodał mi dynamiki na resztę rundy. To był kluczowy moment. Ten eagle po prostu mnie zainspirował, a później pojawiło się kilka dobrych okazji. Niczego nie spudłowałem, więc to było bardzo ważne”.

Rok 2025 rozpocznie się na DP World Tour 10 stycznia w Abu Dhabi, od rozgrywek Team Cup. Będzie to druga edycja tych zawodów, będąca tradycyjną batalią w stylu Ryder Cup, w której zmierzą się dwie dziesięcioosobowe reprezentacje Europy Kontynentalnej oraz Wielkiej Brytanii i Irlandii. W pierwszej edycji w 2023 roku, będącej przygotowaniami przed Ryder Cup w Rzymie, wygrała Europa Kontynentalna, pokonując wyspiarzy 14,5 do 10,5. Adrian Meronk zdobył wtedy kluczowy punkt dla swojej drużyny, pieczętując jej wygraną. Teraz, niestety bez Adriana, Europa będzie szykować się do wrześniowej potyczki w Nowym Jorku, na Bethpage Black Course. Kapitanami Team Cup będą debiutujący w tej roli Justin Rose i wyjadacz Francesco Molinari. Adrian wystąpi za to już od 16 stycznia, podczas Hero Dubai Desert Classic, gdzie rok temu zaprezentował niesamowitego golfa, zajmując wówczas drugie miejsce, jedno uderzenie za Rorym McIlroyem.

Kasia Nieciak

WYNIKI

John Parry z trofeum z 2010 roku. Widać pewne podobieństwa. Fot. Facebook DP World Tour