Z mistrzem mają pecha
Decyzje sędziowskie nie sprzyjają Legii, gdy przychodzi do gry z Jagiellonią.
Ilja Szkurin miał potrójnego pecha w meczu z mistrzami Polski. Fot. Leszek Szymański/PAP
W lutym obie drużyny zmierzyły się w ćwierćfinale Pucharu Polski i choć Legia pokonała krajowego mistrza 3:1, nie otrzymała co najmniej jednego rzutu karnego, który się jej należał. W weekend obie drużyny zmierzyły się w wielkim hicie ekstraklasy, który tym razem zakończył się zwycięstwem Jagiellonii. Białostoczanie mieli trochę szczęścia, bo „Wojskowi” wykazali się szczególną nieskutecznością. Chociaż... dwukrotnie do ich siatki trafili – tyle że obie bramki zostały nieuznane.
Pewnego rodzaju pechowego hat tricka (o tym za chwilę) skompletował Ilja Szkurin, bowiem to właśnie jego gole były przez sędziów anulowane. O ile w przypadku trafienia ze spalonego szerszych dyskusji nie było, o tyle bramka zdobyta głową po tym, jak piłkę z autu wrzucił w pole karne Radovan Pankow, wciąż huczy w Warszawie. Wielu legionistów nadal nie rozumie, co było nie tak w sposobie, w jaki Serb wykonał aut, ale na powtórkach widać, że zanim wypuścił futbolówkę z rąk, przekroczył linę boczną i wszedł na boisko – a to niedozwolone. Zajście zauważył stojący kilka metrów obok sędzia liniowy i przekazał tę informację arbitrowi głównemu, Damianowi Sylwestrzakowi. To jednak nie koniec kontrowersji z tego meczu.
O ile dwie decyzje o nieuznaniu goli były prawidłowe, o tyle trudno takim mianem określić decyzję o braku karnego za faul na... Szkurinie (pechowiec razy trzy). W pewnym momencie Kristoffer Hansen z Jagiellonii pociągał w „szesnastce” białoruskiego napastnika za koszulkę, wskutek czego uniemożliwił mu dojście do piłki, co mogłoby poskutkować golem. Gwizdka jednak nie było, mimo że przewinienie Norwega było wyraźne. Mniej mówi się natomiast o sytuacji z drugiego pola karnego, kiedy Steve Kapuadi ostro zaatakował Tomasa Silvę. Najpierw co prawda wybił futbolówkę, ale potem „wszedł” w nogi rywala, co w wielu przypadkach oznacza faul – jednak nie w tym akurat. Choć sytuacja była mniej klarowna niż w przypadku braku karnego u Szkurina, to również znaleźliby się sędziowie, którzy po takim zajściu podyktowaliby „jedenastkę” dla drużyny z Białegostoku.
Piotr Tubacki