Wyszedł z poczekalni
Dzięki premierowemu, ważnemu trafieniu z Radomiakiem Leonardo Rocha, portugalski napastnik Rakowa, znów zbiera komplementy.
W powietrzu rywalizować z „Leo” każdemu rywalowi jest bardzo trudno. Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus.pl
Najlepsza trójka ekstraklasy w wyścigu o koronę albo solidarnie gubi punkty w zaskakujący sposób, albo jednocześnie, jak w minionej kolejce, je zdobywa. Lider z Częstochowy zadanie wykonał jako pierwszy już w sobotę – Lech i Jagiellonia grały dzień później - pokonując na własnym stadionie Radomiaka 2:1. Wprawdzie przegrywał, ale potem w dziewięć minut odwrócił losy meczu. Tak czy owak - zwycięstwo nie przyszło łatwo. Wygraną zapewnił ekipie spod Jasnej Góry rezerwowy Leonardo Rocha, wciąż najlepszy strzelec... „Zielonych” z Radomia. To było pierwsze trafienie Portugalczyka w tym roku i jednocześnie premierowe w barwach Rakowa, do którego przeszedł zimą właśnie z Radomiaka.
Radość z bramki Leo
Nic dziwnego, że po meczu trener Marek Papszun właśnie dwumetrowemu napastnikowi poświęcił chwilę uwagi. - Pokazaliśmy silny mental i błyskawicznie doprowadziliśmy do remisu. Zaraz poszliśmy też po kolejną bramkę i cieszę się, że zdobył ją „Leo”, który bardzo tego potrzebował – tak Papszun skomentował występ i bramkę rosłego napastnika.
Dzięki pionierskiemu, bardzo ważnemu trafieniu o 27-letnim zawodniku znów zaczyna się mówić i pisać ciepło, wróżąc dobre perspektywy w Rakowie. Jak to u nas, nastąpiło natychmiastowe "przerzucenie wajchy”; dotąd wypominano wychowankowi CF Belenenses, który zimą trafił do Częstochowy za 750 tysięcy euro, że w nowych barwach zanotował tylko osiem meczów w niepełnym wymiarze czasowym – nieco ponad 100 minut i zaliczył ledwie dwie asysty. Bilans praktycznie zerowy, jak na kogoś, kto w tym sezonie w 17 meczach ekstraklasy w barwach Radomiaka zdobył 11 bramek, co czyniło go współliderem rankingu „Króla strzelców”, razem z Benjaminem Kallmanem z Cracovii i Efthymiosm Koulourisem z Pogoni Szczecin.
Nieporadne początki
Prześledźmy pokrótce drogę Leonardo Rochy „na Jasną Górę” i rozważmy, co zachęciło trenera Papszuna do zaakceptowania transferu napastnika, którego skądinąd był gorącym orędownikiem. W Częstochowie temat klasycznych „dziewiątek” ciągnie się właściwie od powrotu klubu do ekstraklasy. Ostatnią „dziewiątką”, która przekroczyła dwucyfrową liczbę ligowych trafień był z 10 bramkami Felicio Brown Forbes (2019/20). Zawodził Vladislavs Gutkovskis, a i sprzedany za rekordową kwotę 14 milionów euro Ante Crnac (osiem trafień) nie był nadzwyczajny... Ciężar strzelania goli brali więc na siebie ofensywni pomocnicy, jak chociażby Bartosz Nowak – dziś w GieKSie, czy Ivi Lopez – notabene Hiszpan to były król strzelców ekstraklasy, a ekspresowa wyrównująca bramka z Radomiakiem była jego drugim ligowym golem z rzędu. Częstochowianie szukali kogoś w lidze z lepszymi statystykami w ataku i w efekcie wybór padł na regularnie strzelającego bramki dla Radomiaka Leonardo Rochę. Portugalczyk jawił się jako ktoś, kto wreszcie rozwiąże problem z bramkami, a jednocześnie z racji rzadko spotykanego u piłkarzy dwumetrowego wzrostu w powietrzu - ogarnie wszystko i jeszcze będzie szczególnie pożyteczny przy stałych fragmentach gry. Sceptycy, których nie oczywiście brakowało, podnosili, że z kolei, że Rocha jest mało dynamicznym piłkarzem i nie daje wiele w pressingu. Pisano więc z ironią po jego pierwszych - fakt, że nieporadnych i zagubionych próbach - że wygląda jak koszykarz, który przed meczem omyłkowo wsiadł do autokaru z piłkarzami.
Nie było wejścia smoka
Rocha nie zaliczył więc - jak się spodziewano - wejścia smoka do Rakowa. Za to szybko musiał pogodzić się z rolą zmiennika, przegrywając rywalizację z utalentowanym Jonatanem Brautem Brunesem. Tak, tak – tym Brunesem, którego już w pierwszym wyjeździe na mecz ligowy do Katowic spotkało wielkie rozczarowanie. 23-letni napastnik, który trafił do Rakowa z belgijskiego Leuven, wszedł na boisko w 61 minucie, zmieniając Patryka Makucha i po dziewięciu minutach zobaczył żółtą kartkę, a po 20 minutach został zmieniony. Norweg był wtedy w szoku, dziennikarze również, a trener Papszun tak tłumaczył swoją decyzję: - Trzeba bardziej się skupić i realizować zadania. Jest u nas wysoki poziom oczekiwań co do intensywności gry, szczególnie gdy się wchodzi w trudnym meczu. Trzeba się szybko przestawiać, a Brunes miał z tym problemy. Dbając o drużynę, musiałem zrobić zmianę – czyli wszystko stało się przez słabszą postawę na boisku rozchwytywanego dziś pierwszego wyboru w ataku częstochowskiego lidera.
Wróćmy do Leonardo Rochy: z pewnością nie tak wyobrażał sobie początek pobytu w Rakowie, ale, jak się wydaje, najgorsze ma już za sobą. Wkrótce powinien nawiązać skuteczną rywalizację o miejsce na szpicy z kuzynem Haalanda.
Zbigniew Cieńciała