Sport

Wystrzał pani Kamili

W Pekinie rozpoczęły się mistrzostwa świata w short tracku. Reprezentanci Polski w większości mogą być zadowoleni.

Kamila Stormowska (z prawej) uzyskała wczoraj bezpośrednie awanse we wszystkich wyścigach, w których startowała. Fot. PAP/EPA

Na inaugurację imprezy rozegrano eliminacje wyścigów indywidualnych. Świetnie zaprezentowała się Kamila Stormowska, która uzyskała bezpośrednie awanse we wszystkich wyścigach, w których startowała, czyli do półfinału na 1500 metrów oraz ćwierćfinałów na 500 m i 1000 m.

- Z wyścigów na 500 metrów jestem zadowolona, ale z tych na 1000 tylko z jednego. Mimo że przeszłam do ćwierćfinału, to ten drugi bieg na tym dystansie mnie nie satysfakcjonuje. W tym sezonie tak już mam, że popełniam błędy taktyczne i postaram się je wyeliminować. Szanse na medal są zawsze, ale przez cały sezon stawiałam sobie presję, patrząc na poprzedni rok, który był dobry w moim wykonaniu. W Pekinie chciałabym po prostu przejechać dobre biegi i skupić się na tym, żeby były poprawne taktycznie i technicznie. Tego najbardziej mi brakuje, ale oczywiście powalczę o jak najlepsze pozycje - powiedziała Stormowska.

Na dystansie 1500 metrów pewny startu w półfinale jest też Felix Pigeon, który był drugi w swoim wyścigu. Z kolei Gabriela Topolska i Neithan Thomas powalczą jeszcze o awans w sobotnich repesażach.

Jeśli chodzi o najkrótszy z dystansów, czyli 500 metrów, swój plan spełniły panie, bowiem obok Stormowskiej, do ćwierćfinału z drugich miejsc zakwalifikowały się Natalia Maliszewska i Nikola Mazur. Wśród mężczyzn dalej awansował także Diane Sellier (druga pozycja), a o dużym pechu może mówić Michał Niewiński. Polak popełnił faul i został ukarany przez sędziów, przez co nie pojedzie nawet w repesażach i odpadł z rywalizacji w tej konkurencji. Lider biało-czerwonej kadry nie zawiódł za to na dystansie 1000 metrów i, podobnie jak Sellier oraz Topolska, bezpośrednio awansował do ćwierćfinału.

- Nie startowałem na 1500 metrów, bo chciałem skupić się na wyścigu na 500. Niestety, skończyło się dyskwalifikacją. To prawda, popełniłem błąd, ale w podobnej sytuacji na innych zawodach sędziowie nie potraktowali zawodnika tak surowo. Wystarczyło, żebym nie dostał kary, a chociaż pojechał w repesażach. Cieszę się natomiast z dobrych przejazdów na 1000 metrów. To były mocne wyścigi, dobre czasy, a problemy z nawiązaniem ze mną walki mieli znacznie bardziej utytułowani rywale, na czele z medalistami olimpijskimi. Nie chcę się jednak się podpalać, ale spokojnie podejść do kolejnych startów – stwierdził Niewiński.

W piątek awanse wywalczyły też dwie polskie sztafety. Kobiety na dystansie 3000 metrów (Maliszewska, Stormowska, Topolska, Mazur) zajęły drugie miejsce w swoim biegu. Niewiele brakowało, a przyjechałyby na metę jako pierwsze, jednak faul na naszych zawodniczkach popełniły Włoszki i rywalki zostały wykluczone z dalszej rywalizacji. Z kolei sztafeta mieszana (Kuczyński, Maliszewska, Niewiński, Stormowska) zakwalifikowała się do półfinału z trzeciego miejsca, a czas, jaki uzyskała - 2.36,410 - jest rekordem Polski. Poprzedni wynosił 2.38,879 i został ustanowiony 26 października 2024 roku w Montrealu.

Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata Polacy wywalczyli brązowy medal w męskiej sztafecie na dystansie 5000 metrów i marzyła im się powtórka tego sukcesu. W ćwierćfinale jeden z biało-czerwonych przewrócił się, co skutkowało dopiero czwartym miejscem i odpadnięciem z dalszej rywalizacji.

- Niestety, to spory zawód, bo nie poprawimy ani nawet nie powtórzymy wyniku z Rotterdamu. Niestety, taki jest sport, że czasem się cieszymy, a czasem przegrywamy. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno miłe, jak i gorsze chwile w końcu mijają i mam nadzieję, że w innych wyścigach pojedziemy dużo lepiej – dodał Niewiński.

Ćwierćfinały, półfinały oraz pierwsze wyścigi medalowe zaplanowano już na sobotę, a rywalizacja dokończona zostanie w niedzielę.