Wygrani i przegrani kolejki
WYGRANI…
1. Przymierzył, uderzył
Porażki Rakowa i Jagiellonii zostały w niedzielny wieczór wykorzystane przez Lecha. „Kolejorz” męczył się, żeby zdobyć gola na wagę trzech punktów, ale w odpowiednim momencie przebudził się Afonso Sousa. Portugalczyk pięknym, technicznym uderzeniem sprawił, że Henrich Ravas musiał wyciągnąć futbolówkę z siatki. Tym samym poznaniacy zrównali się punktami z liderującym od kilku tygodni Rakowem.
2. Wyczekana wygrana
Zaskoczeni musieli być kibice, którzy w sobotę przyszli na stadion Śląska. Wrocławianie nie przegrali pięciu meczów z rzędu, a zostali zaskoczeni przez przyjezdnych z Katowic. GieKSa w pierwszej połowie zdobyła dwie bramki i w praktyce zamknęła spotkanie. Dla podopiecznych Rafała Góraka było to o tyle ważne, że przerwana została ich zła passa – przed meczem na Dolnym Śląsku w czterech meczach wyjazdowych z rzędu katowiczanie nie zdobyli punktu.
3. Ponad 8 lat…
Remis z Koroną nie był szczytem marzeń piłkarzy Piasta. Mimo tego jeden z gliwiczan może być chociaż odrobinę zadowolony, ponieważ wpisał się na listę strzelców po raz pierwszy od lat. Chodzi o Tomasza Mokwę, który z gliwickim klubem jest związany od 2014 roku (miał roczną przerwę na pobyt w GKS-ie Katowice). Po raz ostatni gola w ekstraklasie zdobył 15 października 2016 roku! Teraz bramką zaskoczył więc niejednego fana Piasta.
PRZEGRANI…
1. Szybkie zejście
Choć Marek Papszun podkreślił po meczu, że Pogoń, podobnie jak Raków, powinna grać w dziesięciu (jego zdaniem z boiska powinien wylecieć Linus Wahlqvist, który uderzył Iviego Lopeza), to arbiter zdecydował inaczej i w pierwszej połowie czerwoną kartkę zobaczył tylko Erick Otieno. Kenijczyk ostro potraktował rywala na początku meczu, co z pewnością wpłynęło na obraz wydarzeń. W osłabieniu Raków nie był w stanie odrobić jednobramkowej straty.
2. O krok za daleko
Jagiellonia nieźle rozpoczęła mecz z Zagłębiem, gdy gola zdobył Jesus Imaz. Później jednak straciła prowadzenie, a po zmianie stron ten właśnie Hiszpan popełnił błąd, który mógł wpłynąć na późniejszą porażkę 1:3. Gdy z rzutu karnego strzelał Tomasz Pieńko, świetnie w bramce zachował się Sławomir Abramowicz, który zatrzymał piłkę. „11” musiała zostać jednak powtórzona, bo Imaz za szybko wbiegł w pole karne. Przy powtórce Pieńko się nie pomylił.
3. W ostatniej chwili
Remis beniaminka z Legią traktowany byłby jak spory sukces. Od tego celu Lechię Gdańsk dzieliło ledwie kilkadziesiąt (a może kilkanaście?) sekund. Gdańszczanie utrzymywali wynik 1:1 do doliczonego czasu i wówczas błąd w obronie został wykorzystany przez Jana Ziółkowskiego. Defensorzy Lechii nie upilnowali rosłego 19-latka, a bramkarz Szymon Weirauch zbyt pochopnie wyszedł do dośrodkowanej piłki.
(KJ)