Wychodzenie na prostą
LIGOWIEC
Pierwszą drużyną, która zamykała tabelę ekstraklasy, była Korona, bo w inauguracji sezonu 2024/25 przegrała 0:3 z Pogonią. Kielczanie ostatnie miejsce okupowali do czwartej kolejki, po czym zastąpiła ich Lechia. Potem na szarym końcu była Stal (7-9 kolejka), aż wreszcie czerwoną latarnią został wciąż urzędujący wicemistrz Polski, Śląsk. Był koniec września, stało się to po porażce z Motorem 1:2, piątej w dziesiątym spotkaniu. Potem jeszcze ostatnie miejsce przez dwie kolejki okupowała Puszcza, ale w 14. kolejce wrócił na nią Śląsk i na dnie był długo, do soboty, do 28. kolejki. W końcu ekipie słoweńskiego szkoleniowca Ante Szimundży udało się opuścić mało zaszczytne miejsce.
Jak najbardziej zasłużenie, bo przecież po efektownej wygranej z „Pasami” na jej terenie. Śląsk, który przecież w pierwszych kolejkach drugiej części rozgrywek wcale nie punktował dobrze (trzy porażki w pierwszych meczach 2025), teraz rozkręcił się na dobre! Wiosną jedenastka z Dolnego Śląska zdobyła już 15 „oczek”. To o pięć więcej niż Lechia i o dziesięć więcej niż Stal (najgorsza w tym roku), czyli zespoły, które grają w poniedziałek wieczorem.
We Wrocławiu mają powody do optymizmu, choć oczywiście na radość trzeba czekać do 24 maja. W poprzednim sezonie o Śląsku pisano, że wicemistrzostwo zdobył na wyrost, w dużej mierze słabością rywali. Wrocławianie nie byli tacy mocni, żeby być tak wysoko, natomiast teraz nie są tacy słabi, żeby spaść.
Z drugiej strony przypomnijmy sobie, co było dwa lata temu. Po 28 kolejkach Śląsk miał wprawdzie więcej punktów niż teraz, bo 31, ale był na pozycji numer 15, z taką samą ilością „oczek", jak będące na spadkowym, 16. miejscu Zagłębie. Wówczas z ligi spadła Wisła Płock, będąca w tamtym okresie na... 9. miejscu. Dla dwukrotnego mistrza Polski ligę w końcówce, w ostatniej kolejce, uratował trener Jacek Magiera. Teraz ten szkoleniowiec z dziesiątkami tysięcy fanów Śląska kibicuje w walce o pozostanie w ekstraklasie. Niesamowite jest to wsparcie i było to też widać w sobotę w Krakowie. A ostatnie mecze we Wrocławiu? Mimo że drużyna była na ostatnim miejscu, to na widowni znalazło się 30 tys. kibiców. Z takim wsparciem łatwiej walczyć!
Michał Zichlarz
