Wyborowy tercet
Trzech katowickich muszkieterów zadecydowało o wygranej w Oświęcimiu.
Mieć takich napastników jak Patryk Wronka, Grzegorz Pasiut i Bartosz Fraszko to marzenie każdego z nas – wzniósł wzrok ku górze pewien ligowy trener podczas rozmowy z niżej podpisanym. Jeden przykuwa uwagę przeciwników (Wronka), a dwaj pozostali ich „rozklepują” – dodał sympatyczny szkoleniowiec. Minęło kilka godzin od rozmowy i jego słowa sprawdziły się co do joty. Wyborowy tercet w takim stylu działał i zdobył cztery z pięciu goli, zaś jako atak zanotował w klasyfikacji kanadyjskiej 9 punktów.
Gospodarze jeszcze bez powracającego do zdrowia Kamila Sadłochy, a goście już z Jeanem Dupuyem zaczęli podobnie – w niezłym tempie, acz asekuracyjnie. Najważniejsze było utrzymać „czyste” konto. Było kilka składnych akcji, ale kończyły się blokadą strzałów w przez zawodników jednej i drugiej drużyny. W 15 min Krystian Dziubiński znalazł się w dobrej sytuacji, ale nie potrafił zaskoczyć czujnego Johna Murraya. W kolejnej akcji obrońca Carl Ackered próbował go uderzeniem spod niebieskiej linii zmusić do kapitulacji, ale nic z tego. Katowicki bramkarz obronił 13 strzałów, zaś Linus Lundin i w tej sytuacji wynik 0:0 był sprawiedliwy. By jednak się zmienił, trzeba zagrać odważniej w ataku, bo obie drużyny w grze obronnej prezentują się solidnie.
Druga odsłona była ciekawsza i znacznie lepsza w wykonaniu gości. I, co najważniejsze, zobaczyliśmy wreszcie bramki. Obie strzelili hokeiści GieKSy, którzy mieli lepszy pomysł na grę. Było im łatwiej, bo już w 46 sek. Patryk Wronka przedłużył uderzenie Grzegorza Pasiuta i Lundin byle bezradny. Gospodarze byli w szoku, bo 4 min z niewielkim okładem później stracili drugą bramkę. Tym razem najsprytniejszy pod bramką gospodarzy okazał się Marcus Kalllionkielli, który przedłużył uderzenie Wronki. Gospodarze po tym ciosie nie mogli się pozbierać i w rezultacie inicjatywa należała do przyjezdnych. W 34 min dwójkową akcję przeprowadzili Fraszko z Wronką, ale ten drugi nie zdołał pokonać Lundina. Niemniej gospodarze byli w wyraźnym „dołku”, zaś goście panowali nad wydarzeniami na tafli. Przewaga dwóch bramek nic nie gwarantowała gościom, ale była to solidna zaliczka na zainkasowanie kompletu punktów.
Kiedy Pasiut podwyższył na 3:0, wydawało się, że już wszystko jest pod kontrolą. A tymczasem Daniel Olsson-Trkulja zdołał pokonać Murraya. Zrobiło się ciekawie, ale tylko przez chwilę. Pasiut, jak przystało na kapitana, po precyzyjnym uderzeniu podwyższył na 4:1, a potem Fraszko znów wykorzystał nieporozumienie gospodarzy i w sytuacji sam na sam nie partoli takich sytuacji.
Zwycięstwo GKS-owi przyszło nadspodziewanie łatwo. Trzeba jednak przyznać, że hokeiści Re-Plastu Unii nie mogą się pozbierać po występach w Lidze Mistrzów. Najwyraźniej są w „dołku”, ale już po jutrzejszym meczu z Sanokiem nastąpi długo oczekiwana reprezentacyjna przerwa i wówczas większość zawodników będzie mogła złapać oddech. Zresztą, zespół GKS-u znalazł się w podobnej sytuacji, ale on za chwilę rozpoczyna przygotowania do występu w półfinale Pucharu Kontynentalnego w duńskim Aalborgu.
Włodzimierz Sowiński
Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 1:5 (0:0, 0:2, 1:3)
0:1 – Wronka – Pasiut - Runesson (20:46), 0:2 – Kallionkielli – Wronka – Sokay (24:52), 0:3 – Pasiut – Fraszko (46:12), 1:3 - D. Olsson Trkulja – H. Olsson (48:16), 1:4 – Pasiut - Wronka – Fraszko (49:52), 1:5 – Fraszko (52:33).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Marcin Polak – Michał Żak i Łukasz Sośnierz. Widzów 1500.
UNIA: Lundin; Diukow (2) – Bezuszka, Uimonen – Vertanen, Ackered – Soderberg (2), Prokopiak; Liljewall – Dziubiński – Holm, Karjalainen – Heikkinen (2) – Ahopelto, Marklund – D. Olsson Trkulja – H. Olsson (2), Prusak – Galant – Krzemień, Łoza. Trener Nik ZUPANCIĆ.
GKS: Murray; Maciaś – Verveda, Koponen (2) – Varttinen, Englund – Runesson, Chodor; Wronka – Pasiut – Fraszko, Salituro – Kallionkielli – Dupuy, Sokay – Anderson – Mroczkowski, Bepierszcz – Smal – Michalski (2), Jakub Hofman. Trener Jacek PŁACHTA.
Kary: Unia – 8 min, GKS - 4 min.
21 STRZAŁÓW, wedle statystyków PZHL, obronił Lundin, zaś jego vis-a-vis Murray – 35. A nam, pilnie obserwującym mecz, proporcje wydawały się odwrotne. Nie dziwimy się, bo sondaże wyborcze na każdym krańcu świata również pokazują zupełnie inne wyniki! Ot, życie...