Sport

Wszystko tylko nie bryndza

KOMENTARZ „SPORTU” - Wojciech Filipiak

Lubię bryndzę, taką prawdziwą, z owczego mleka, niepodrabianą. Nie wiadomo dlaczego określenie „bryndza” używa się jako synonimu bylejakości, w znaczeniu mocno negatywnym. Dlatego nie zgadzam się na nazwanie sposobu, w jaki grają drużyny ŁKS-u i Widzewa „łódzką bryndzą”. Mizerią też nie, bo lubię ogórki w śmietanie z dodatkiem koperku. Najbliższe rzeczywistości jest więc znane nie tylko na Śląsku słowo „szajs”…

Winni dyrektorzy!

Widzew jest 12. w tabeli, a swój ostatni mecz w ekstraklasie wygrał 15 sierpnia. ŁKS zajmuje w I lidze 13. miejsce i nie chce od lokalnego rywala być lepszy, bo po raz ostatni wygrał… też 15 sierpnia. Rozgrywane w niedzielę i poniedziałek kolejne mecze tych drużyn – z Rakowem Częstochowa i Pogonią Grodzisk Mazowiecki – były podobne: drużyny z „miasta włókniarzy” przegrały w sposób bezdyskusyjny. Jak silna musi być tradycja, skoro w stosunku do łódzkich drużyn odruchowo używa się określenia Włókniarze, Legia to Wojskowi, Lech to nadal Kolejorz, a reszta Polski sądzi, że na Górnym Śląsku wciążsą same Górniki.  

Krajobraz przemysłowy kraju się zmienił, a w futbolu najważniejszy jest przemysł… piłkarski, który – jak banki – niczego nie produkuje, ale daje niezły zarobek na obrocie transferowymi pieniędzmi. W klubach najważniejsi są więc nie trenerzy, którymi się pomiata przy najmniejszej wpadce i nikt, włącznie z kibicami, ich nie poważa. To ich obciąża się winą za porażki, a tymczasem pierwsi do wyrzucenia z pracy za nieudolność powinni być dyrektorzy sportowi, bo to oni faktycznie ustalają skład. Wiadomo, że piłkarz właśnie sprowadzony do klubu ma grać i już.

Po przegranych ŁKS-u i Widzewa tłumaczą się Szymon Grabowski i Patryk Czubak. Nie da się jednak utkać (znów to włókniarskie porównanie) wielobarwnej efektownej tkaniny z wyblakłego surowca, a taki właśnie dostali do dyspozycji obaj trenerzy. Od milionów euro w głowie się kręci, ale skoro o miejscu w tabeli mają decydować pieniądze wydawane na transfery, to w pierwszej kolejności należałoby rozliczyć Mindaugasa Nikoliciusa z Widzewa i jego kolegę po fachu z ŁKS-u Roberta Grafa, którzy ostatnio pieniędzmi właścicieli szastają ponad miarę. Ciekawe, jak cierpliwi będą kibice – na Widzewie frekwencja spadła poniżej regularnych 17 tysięcy – tylko o 16 osób, ale fakt jest faktem. Z widowni nie było słychać przyśpiewki „Czy wygrywasz, czy nie, jak i tak kocham cię”, skandowano natomiast „Widzew grać, k… mać!”.

Metka z ceną na koszulce

Klub w tej sytuacji postawił na ucieczkę do przodu. Większościowy akcjonariusz Robert Dobrzycki zapowiedział bowiem dokapitalizowanie spółki, czyli po prostu wpompowanie w klub kolejnych milionów, bo te 42, jakie wniósł „w posagu”,  już się rozeszły. Tym razem pieniądze będą potrzebne na podwyżki gaży dla piłkarzy, którzy są w klubie od dawna. Juljan Shehu i Fran Alvarez na przykład wyraźnie sygnalizują, że nie mają zamiaru wypruwać żył za połowę tego, co zarabiają ich nowi koledzy, chociaż i tak na nich spoczywa ciężar walki o wynik. Wiadomo, jaka jest w tej sytuacji atmosfera w szatni. Z ogłoszonych właśnie wyników finansowych klubów ekstraklasy wynika, że poprzedni sezon Widzew zakończył na dużym plusie, a płace to tylko 47 procent dochodów – najmniej w ekstraklasie. W obecnych warunkach nie da się tego powtórzyć.

Drużynie Widzewa daleko do stabilizacji w składzie – grało już 25 piłkarzy, a z opaską kapitana biegało aż pięciu zawodników! W niedzielę, gdy z niejasnych powodów zabrakło Mateusza Żyry (też ze „starego portfela”), kapitanem był Shehu, którego po zmianie zastąpił w tej funkcji Alvarez. Shehu zgłosił w przerwie kontuzję…

W ŁKS-ie jest podobnie, z zachowaniem proporcji poziomu gry i zasobności portfela właściciela. Na boisku też pojawiają się piłkarze, którzy sami chyba nie wiedzą, na jakiej pozycji mają grać, ale imponują metką z ceną na koszulce. Trudno się dziwić, że trenerzy się w tym pogubili i oni najpewniej za to zapłacą, a dyrektorzy sportowi, których przecież poza chwilowym miejscem pracy nic z Widzewem i ŁKS-em nie wiąże, pojadą tworzyć piłkarską potęgę w kolejnym klubie.

W Widzewie piłkarze mają nad czym myśleć, oby nie tylko nad zasobnością portfela… Fot. Artur Kraszewski / Press Focus