Sport

Wszystko przed nami

Mecze z Włochami i Ukrainą zadecydują o tym, czy reprezentacja Polski awansuje do przyszłorocznego turnieju elity w Szwajcarii.

W meczu z Włochami liczymy na umiejętności strzeleckie nie tylko Patryka Krężołka. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus

WŁODZIMIERZ SOWIŃSKI Z RUMUNII

Idzie nam jak po grudzie – tak mówią malkontenci, których nie brakuje podczas mistrzostw świata Dywizji 1A w Sfantu Gheorghe. - Co tu narzekać, skoro mamy komplet punktów po dwóch meczach i przewagę dwóch nad najgroźniejszymi rywalami Włochami i Brytyjczykami – powiadają zagorzali kibice-optymiści. - Wrażenie artystyczne się nie liczy, najważniejsze są zwycięstwa – mocno akcentuje Patryk Krężołek, który ten turniej zapisuje już na plus. Teraz jednak skala trudności zdecydowanie wzrośnie i przed Biało-czerwonymi potyczki z najbardziej wymagającymi rywalami.

Inna półka

– Kolejni przeciwnicy są z nieco wyższej półki, choć wszyscy gramy w jednej dywizji – przekonuje świeżo upieczony tata, Olaf Bizacki, któremu nadal towarzyszą emocje. - Włochów nieźle znamy, bo będziemy się potykać po raz piąty w tym sezonie (3:5, 5:2, 2:3 i 3:1 – przyp. red.). Nie ma mowy o jakiejś niespodziance, choć na każdym kroku trzeba będzie uważać. Jeżeli będziemy realizowali założenia taktyczne, to jesteśmy w stanie pokonać każdy zespół w tej grupie. Do tej pory, ze zrozumiałych względów, nie interesowałem się grą rywali, choć oczywiście wyniki znam.Skupiam się na dokonaniach naszego zespołu.

Gra naszej reprezentacji na pewno pozostawiała sporo do życzenia, ale liczymy, że w miarę upływu czasu będziemy prezentowali się coraz lepiej.

– Każda drużyna przyjechała z nastawieniem walki o premiowane miejsce – uśmiecha się trener Robert Kalaber. – Każdy mecz to osobny rozdział i każde zwycięstwo trzeba wyszarpać. Trudno nie być zadowolonym, skoro mamy komplet punktów, choć zdaję sobie sprawę z różnych niedostatków. W meczu z Rumunią nie mieliśmy zbyt dobrej komunikacji podczas gry, jednak zdecydowanie się poprawiła w potyczce z Japończykami, ale jestem przekonany, że można ją jeszcze usprawnić. Oczywiście, chwalę chłopaków za dyscyplinę i poświęcenie na lodzie. Dostrzegam również mankamenty, które znamy już od zawsze (śmiech). Mamy doskonałe okazje, by zniechęcić przeciwnika do gry. A tymczasem nie wykorzystujemy sytuacji, jakie potrafimy stworzyć. Z Japonią wysokie zwycięstwo powinniśmy sobie zapewnić po 30 minutach, a mieliśmy emocje do końca. Wskakujemy na inną półkę, ale jesteśmy przygotowani, by rywalizować z silnymi przeciwnikami.

W dniu przerwy były rozjazd i regeneracja, ale najważniejsze przed nami.

Bramkarskie wybory

Słowacki szkoleniowiec od występu w elicie ma spokojną głowę, jeżeli chodzi o obsadę bramki. John Murray oraz Tomaš Fučik są gwarantami dobrej jakości na tej pozycji. Bronili na zmianę, bo takie było założenie, ale nie wiemy, na kogo trener zdecyduje się w dzisiejszym meczu przeciwko Włochom. Selekcjoner pytany na tę okoliczność, tylko się uśmiechnął i taktownie przemilczał pytanie. Koledzy komplementują obu bramkarzy, a nawet wychwalają pod niebiosa, bo rzeczywiście pokazali się z dobrej strony.

– My jesteśmy od bronienia krążków – śmieje się Czech z polskim paszportem. - Do pewnego momentu nie miałem wiele pracy, zaś przez 10 minut drugiej tercji z Japończykami wręcz się nudziłem, ale potem koledzy zadbali o mnie (śmiech). Od lat nie jest wielką tajemnicą, że podstawą naszych sukcesów jest dobra gra defensywna. Nasi dwaj pierwsi rywale byli dla nas łaskawi. Natomiast z Włochami, a potem z kolejnymi przeciwnikami będziemy mieli trudniej. Włosi w swoich szeregach mają wiele indywidualności, które potrafią rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść, a ponadto grają w lepszej lidze. Liczę, że to będzie dla nas kluczowy mecz i być może rozstrzygający końcowy układ tabeli. Osobiście nie ma nic przeciwko temu, by w przyszłym roku wybrać się na turniej elity do Szwajcarii. Zurych czy Fryburg chętnie zobaczę – Tomaš uśmiechnął się na zakończenie krótkiej pogawędki.

Miłe zaskoczenie

Patryk Krężołek, 26-letni napastnik, po dwóch sezonach w ECB Zagłębiu Sosnowiec postanowił zmienić barwy i wybrał pierwszoligowy czeski Banik Sokolow. Przez dwa lata był najlepszym strzelcem naszej ligi i dobijał się do reprezentacji. W tym sezonie grał w większości meczów kadry, ale w niższych formacjach. Dopiero pod koniec przygotowań „wskoczył” do pierwszego ataku z Dominikiem Pasiem i Paweł Zygmuntem. To był świetny wybór trenera. „Krężoł” w dwóch mistrzowskich meczach mile zaskoczył. Solidnie pracuje na całej tafli, często zmienia pozycje i szuka okazji do strzału. Zdobył dwie ważne, na dodatek zwycięskie, bramki z Włochami i Japonią.

– Trener poszukiwał optymalnego ustawienia i grałem w różnych formacjach, aż trafiłem do tej najwyższej – uśmiecha się napastnik, który swoją przygodę zaczynał w rodzinnej w Krynicy-Zdroju. – Dla mnie nieważne kto strzela bramki, bo liczy się drużyna i końcowy efekt. Żaden z rywali się nie oszczędzał i szukał klucza do zwycięstwa. Nasza gra defensywna była na odpowiednim poziomie, a rolą napastników jest zdobywanie bramek, choć czasami potrafimy też pudłować (śmiech). To były trudne mecze, ale jeszcze bardziej wymagające przed nami. Jeżeli będziemy dobrze grać w defensywie i bramkarze będą tak spisywać się jak do tej pory, wówczas będziemy świętować awans. Oczywiście, że wszystko może się rozstrzygnąć w ostatnim mecz (z Brytyjczykami – przyp. red.) i nawet w ostatnich minutach. Oczywiście, że każdy mecz kosztuje sporo wysiłku, ale na razie nie odczuwam zmęczenia, bo jestem jeszcze młody (śmiech) i szybko się regeneruję. Jestem gotowy grać do upadłego, a potem świętować awans do elity. Zrobimy wszystko, by zrealizować swój cel. Jestem o tym przekonany.

Wielka szkoda, że 200. mecz kapitana Krystiana Dziubińskiego przeszedł bez echa. Związkowi działacze nie zdobyli się na okolicznościową pamiątkę, ale pewnie o tym nie wiedzieli, a ponadto są zajęci gierkami przed wrześniowym zjazdem wyborczym. Koledzy „Dziubkowi” w szatni zgotowali owację, a kapitan stwierdził, że jest dumny z dotychczasowej postawy drużyny. Nie mamy nic przeciwko, by tak było do samego końca!

Nikt nie odpuszcza

Hokeiści Japonii mają zerowe konto, ale sporo krwi napsuli zarówno Włochom, jak i naszej drużynie. To tylko świadczy o wyrównanym poziomie tej grupy. Gospodarze, podobnie jak my świętujący 100-lecie związku, też walczą jak lwy i w meczu z Brytyjczykami przegrali 1:2 dopiero po dogrywce. Ukraińcy, jak na razie zaskakują, bo przecież ulegli Brytyjczykom 3:4 po karnych, ale szybko wyciągnęli wnioski i zwyciężyli z Włochami 3:2 też po karnych. „Zbirna”, jak nazywana się reprezentacja naszych wschodnich sąsiadów, będzie dla nas niezwykle trudną przeszkodą.

Tym będziemy się martwić nieco później, bo przed nami wymagająca potyczka z Włochami, którzy nie ukrywają wysokich aspiracji. Przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo chcieliby się zameldować w elicie. Jednak na ich drodze są Biało-czerwoni, którzy im w tym przeszkodzą. O tym jesteśmy przekonani!

Dzisiaj grają: Wlk. Brytania – Japonia (11.30), POLSKA – Włochy (15.00), Ukraina – Rumunia (18.30); w czwartek (1.05.): Włochy – Wlk. Brytania (11.30), POLSKA – Ukraina (15.00), Rumunia – Japonia (18.30).


60.  MECZ rozegramy z Włochami; mamy 31 zwycięstw, 24 porażki i 4 remisy, bramki 184:151.

45 SPOTKAŃ rozegraliśmy z Ukrainą, wygrywając 19, przegrywając 20 i remisując 6, bramki 111:135.