Wreszcie woda na młyn
Ruch przerwał negatywną serię, choć w praktyce zwycięstwo w Kołobrzegu nic mu już nie daje. Wielki plus po Kotwicy należy jednak postawić obok Somy Novothny'ego.
Bramkarz Kotwicy był przerażony, gdy zbliżał się do niego Soma Novothny. Fot. Kasia Dzierżyńska/Press Focus
Bardzo długo czekaliśmy na zwycięstwo ligowe. Nie ma co ukrywać, że w poprzednich meczach było widać u nas dużą nerwowość. W Kołobrzegu też było wiele emocji, ale na szczęście w końcu zdobyliśmy trzy punkty – mówił po spotkaniu trener Dawid Szulczek.
Tak trzeba odpowiadać
Człowiek, który poprawił „Niebieskim” humory, w poprzednich meczach nie łapał się do kadry meczowej. Soma Novothny miał problemy, a trener Szulczek mówił, że musi „zawalczyć o siebie”. Nie brakowało kibiców, którzy skreślili już węgierskiego snajpera.
Po wstydliwej porażce u siebie ze Stalą Stalowa Wola jeden z prowadzących doping na Stadionie Śląskim zwyzywał napastnika w wulgarny sposób i nazwał alkoholikiem. To skutek plotek, jakie pojawiły się wśród kibiców, jakoby Novothny miał problem z napojami wyskokowymi. Ktoś go gdzieś zobaczył i ruszyła lawina spekulacji. Żona piłkarza jest jednak trenerką fitness i wielką wagę przykłada do kwestii zdrowego żywienia, więc trudno było sobie wyobrazić, że pozwoliłaby 30-latkowi na tryb życia nieprzystający piłkarzowi. Kompletując hat trick w Kołobrzegu, Novothny zamknął usta rzeszy krytyków. Ci, którzy za nim stali, żartowali, że jeśli tak mają grać alkoholicy, to może... wszyscy powinni pić? Węgier czuje bardzo duże przywiązanie do Ruchu, a jako że był bez formy i nie łapał się do kadry (ma kłopoty osobiste), wielu frustratów szukało kozła ofiarnego. „I'm not alcoholic” – skwitował tylko po trzech golach w Kołobrzegu, którymi wyraźnie poprawił swój bilans w tym sezonie.
Klasyczny napastnik
W sumie 30-latek ma 8 trafień (jedno w Pucharze Polski) w 27 występach w tym sezonie, po rozegraniu 2013 minut. Na gola czekał od pamiętnej wygranej z Chrobrym Głogów 5:0, która miała miejsce 7 listopada. Najskuteczniejszy w drużynie Daniel Szczepan ma 10 bramek (też jedną w PP), a w 30 spotkaniach zaliczył 2032 minuty. Od Novothny'ego odskoczył, wykorzystując w Kołobrzegu rzut karny, który sam sobie wywalczył.
Co do Węgra jeszcze, w śrubowaniu jego bilansu nie pomagała mu do tej pory taktyka drużyny. To klasyczna, wysoka i silna „dziewiątka”, która żyje z podań kolegów. Zimą do Chorzowa przeniósł się Dominik Preisler, ofensywny lewy obrońca, który swoją lewą nogę – jak na warunki pierwszoligowe, a może nawet ekstraklasowe – ma precyzyjną jak chirurg ze skalpelem, co mecz dostarczając kolegom kilka ciekawych dośrodkowań. To właśnie Czech zaliczył dwie asysty przy pierwszych golach Novothny'ego. Pierwsza była klasyczną centrą na głowę, druga – wystawieniem futbolówki dosłownie na linię bramkową. Dla węgierskiego napastnika była to woda na młyn, której wcześniej nie miał. Novothny nie jest od biegania, rozgrywania, cofania się, choć oczywiście ma swoją dużą wartość w pressingu. Jego przestrzenią jest jednak pole karne przeciwnika, a nie np. skrzydło, gdzie został ustawiony w końcówce jednego ze spotkań, gdy Ruch potrzebował gola. Na szczęście trener Szulczek szybko z tego pomysłu zrezygnował i (przynajmniej na razie) już do niego nie wrócił.
Huśtawka nastrojów
– Chcemy budować pod kątem przyszłości – mówił po Kotwicy Szulczek. – Wiem, że w piłce nożnej najważniejsze są wyniki seniorów, ale chciałbym patrzeć na Ruch pod kątem rozwoju klubu. Żeby wyniki były efektem ubocznym dobrej pracy, a nie meandrem. Czeka nas pierwszy sezon od wielu lat, w którym Ruch zagra drugi raz z rzędu w tej samej lidze. Huśtawka nastrojów była ogromna, co udziela się nam, trenerom, ale też piłkarzom i kibicom. Myślę, że kolejny sezon da nam dużo pozytywnych emocji – ma nadzieję 35-letni szkoleniowiec.
Piotr Tubacki
Kotwica szacuje straty
Pod koniec wtorkowego spotkania w Kołobrzegu grupa pseudokibiców Ruchu znajdująca się w sektorze gości rzuciła kilka rac na murawę stadionu Kotwicy. Mecz został przerwany, a sędzia zabrał piłkarzy do szatni. Zaczęło się gaszenie i sprzątanie rac, które jednak w kilku miejscach spaliły murawę, co pozostawiło na trawie widoczne ślady. Teraz klub z Kołobrzegu bada sprawę i czeka na wycenę szkód, którą przeprowadza firma zajmująca się konserwacją boiska. Potrwa to kilka dni. Kotwica ma nadzieję, że Ruch – który autoryzował grupę swoich sympatyków – będzie poczuwał się do obowiązku zapłaty za ich wybryki i wszystko zostanie sprawnie załatwione.