Sport

Wołanie przez Ocean

W dwóch ważnych związkach sportowych dokonano wyboru nowych władz.

W dwóch ważnych związkach sportowych dokonano wyboru nowych władz. U koszykarzy do steru powrócił Grzegorz Bachański. To fachowiec, członek gremiów międzynarodowych, były sędzia, sprawny urzędnik i dyplomata. Nie lubię powiedzenia o niewchodzeniu dwa razy do tej samej rzeki. Jest z gruntu fałszywe, czego sam jestem przykładem, wszak wróciłem do „Sportu” po wielu latach. U szczypiornistów nastąpiła spodziewana zmiana. Zmęczonego Henryka Szczepańskiego zastąpił o pokolenie młodszy Sławomir Szmal, legenda dyscypliny. Tu można pisać o faktycznej rewolucji, Szmal pełniąc ostatnio funkcję wiceprezesa do spraw szkolenia tak naprawdę nie mógł przebić się przez związkową konserwę, choć pomysłów miał sporo. Teraz będzie je mógł wcielać w życie, oby bez przeszkód ze strony anciene regime. Znak zapytania dotyczy jego relacji z władzą państwową uosabianą przez ministra Sławomira Nitrasa, nie bez powodu zwanego szeryfem. Mam nadzieję, że rewolwerowiec ekipy Donalda Tuska nie przejmie się głupimi komentarzami zarzucającymi nowemu prezesowi ZPRP rzekome PIS-owskie sympatie. On po prostu walczył o poparcie dla ukochanej dyscypliny, gdzie tylko się dało. A władza była taka a nie inna. Chodziłem do szkoły z braćmi Kaczyńskimi (Lecha nawet lubiłem), ale to nie oznacza, że bliskie mi są idee Prawa i Sprawiedliwości. Akurat sport i kultura powinny być wolne od politycznych konotacji. Niestety nie są, czego dowodem złośliwe przypominanie fotek piłkarskiej reprezentacji Polski przyjmowanej z honorami przez generała Jaruzelskiego. Piłkarze mieli zignorować zaproszenie i pustym gestem narazić na szykany całą dyscyplinę? A może odwiedzić uwięzionego opozycjonistę Jacka Kuronia? To było nierealne przecież. Dobrze znałem dzielnego opozycjonistę Jana Lityńskiego, który żarliwie bronił sportowców atakowanych po latach za rzekomą służalczość wobec komunistycznej władzy.

Koszykówkę i szczypiorniaka łączy nie tylko parkiet i rzucanie piłką w określone miejsce. Wspólny problem to wysychające źródła dopływu młodych adeptów. Liczba uczestniczących w rozgrywkach klubów spada z roku na rok, obumarły ośrodki szkolące od pokoleń wybitne zawodniczki i zawodników. Problemem jest zanikanie gatunku ludzi, zwanego pozytywnymi wariatami w szeregach nauczycielskich. Kiedyś nauczyciel WF był pasjonatem, dbał o indywidualny rozwój każdego ucznia, wpajał miłość do sportu, oczywiście z jego ukochaną dyscypliną na czele. Na polekcyjne zajęcia SKS (Szkolnych Klubów Sportowych – red.) czekało się z utęsknieniem. Legendarny trener szczypiornistów kadr młodzieżowych i klubu Warszawianka Jacek Zglinicki pracował normalnie w szkole. Zaprzyjaźnionym nauczycielom podrzucał talenty lekkoatletyczne, piłkarskie, siatkarskie. W zamian dostawał tych z predyspozycjami do piłki ręcznej. Wszystko zaczynało się od ogólnorozwojówki, dziś umiejętności zanikającej. 80 procent polskich dzieci nie potrafi zrobić przewrotu, wymyku, skoku przez skrzynię, a wyczynowi ligowcy biegają jak paralitycy.

W zarządzie prezesa Szmala znalazły się trzy panie, wśród nich Joanna Brehmer. Tyszanka szefuje polskim sędziom, jest znaną postacią na arenie międzynarodowej, na pewno nie pozwoli koleżeństwu spać na zebraniach. Szansą na odrodzenie gier zespołowych mogą być Ligi Akademickie AZS. Mekką sportu światowego są jak wiadomo Stany Zjednoczone, a tam wszystko co najważniejsze dzieje się w szkołach i na uczelniach. Rozgrywki koszykarskiej NCAA to przy naszej ekstraklasie kosmiczny poziom. A przecież oprócz basketu uczelnie amerykańskie rywalizują w 15 innych dyscyplinach, istna potęga. Za Oceanem dobry sportowiec jest dumą szkoły, u nas bardziej się ceni jajogłowych grubasków, którzy dla szpanu wpadną raz w tygodniu do klubu fitness.

Nikt nie ucisza frustratów i malkontentów lepiej niż Robert Lewandowski. Tabuny zakompleksionych konsumentów internetu używają sobie na nim, inwektywy z drewnianym motywem poprawiają im samopoczucie. Lewy odpowiedział im piorunująco na Santiago Bernabeu w Madrycie. Był wyluzowany, nieuchwytny, zjawiskowy, radosny. Może i lepiej, że do dwóch pięknych goli nie dołożył kolejnych (a okazje były wyśmienite). Uczyni to za tydzień lub dwa, to pewne.

Za tydzień Walne Zgromadzenie PZPN. Zwyczajne, sprawozdawcze, bez wyborczych emocji. Nikt nie peregrynuje po kraju w poszukiwaniu głosów, nikt nikomu nogi nie podstawia. I bardzo dobrze, będzie czas na merytoryczną dyskusję. Choćby o trenerach, których mamy naprawdę sporo, ale ilość nie zawsze oznacza jakość. Kiedyś sfrustrowani kibice śpiewali, co należy zrobić z PZPN,używając słowa określającego czynność prokreacyjną na literę „j”. Dziś to już zakurzony przebój, ale czy już czas na śpiewanie o kochaniu, a nie je....aniu PZPN? Chyba za wcześnie, ale szkolną czwórkę ekipie Cezarego Kuleszy wystawiam. Dużo dobrego dzieje się w szkoleniu młodzieży i popularyzacji futbolu. Dominująca za poprzedniej ekipy autoreklama zeszła na drugi plan. Szczególne brawa dla PZPN za rewolucję w piłce kobiecej. To naprawdę inna epoka niż za moich prezesowskich czasów. Wtedy legendarna sosnowiczanka Irena Półtorak z Maurycym Wieczorkiem dźwigali wszystko na swoich barkach. Dziś kobiecy futbol to sprawnie funkcjonująca machina.

Na koniec cytat z wioślarza Mirosława Ziętarskiego, medalisty olimpijskiego: „Dzieci z nadwagą nie mają radości chodzenia na lekcje wychowania fizycznego". Odwieczne pytanie o pierwszeństwo jajka przed kurą wciąż aktualne.