Wietrzę niespodziankę na Łazienkowskiej
Rozmowa z byłym piłkarzem między innymi Motoru Lublin, Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław
Jaki mecz – pańskim zdaniem – w nadchodzącej kolejce zasługuje na miano hitu?
– Akurat takiego meczu nie dostrzegłem. Natomiast patrząc na zestaw par nadchodzącej kolejki, wietrzę niespodziankę w spotkaniu Legia Warszawa – GKS Katowice. Jeżeli beniaminek pokaże na Łazienkowskiej śląski charakter, to nie wykluczam niespodzianki. Takową na pewno byłby remis, zaś zwycięstwo gości – sensacją.
Jakie szanse na zwycięstwo z Rakowem Częstochowo ma Śląsk Wrocław? W środę w końcu się przełamał, pokonując Stal Mielec.
– Z całym szacunkiem dla Stali, ale Raków to zupełnie inny rozmiar kapelusza, znacznie lepsza drużyna od mielczan. Fajnie, że Śląsk w końcu odbił się od dna, ale mimo wszystko – przy całej mojej sympatii i sentymentu, jakim darzę drużynę z Oporowskiej – wrocławianie mają małe szanse, by w tym spotkaniu zdobyć komplet punktów. Remis byłby dla nich dobrym wynikiem.
Raków przerasta zespół trenera Jacka Magiery o głowę? W tabeli w tej chwili dzieli te zespoły aż 18 punktów...
– O tym właśnie mówię. Drużyna z Częstochowy przewyższa mój były klub płynniejszą grą, jej organizacją, zaangażowaniem. Raków ewidentnie jest na fali wznoszącej i z każdym meczem będzie grał jeszcze lepiej. Nie wróży to dobrze Śląskowi, wrocławianie nadzieje mogą pokładać w dobrze dysponowanym bramkarzu Rafale Leszczyńskim oraz tym, że w Rakowie szwankuje jeszcze finalizacja akcji ofensywnych, czyli po prostu skuteczność.
Czeka nas ligowy klasyk, czyli mecz Widzew Łódź – Górnik Zabrze. Której drużynie daje pan większe szanse na zdobycie kompletu punktów?
– Górnik niedawno miał małą zadyszkę, ale chyba najgorsze już poza nim. Znowu zaczął punktować, jego gra także wydaje się wracać do normy. Z kolei Widzew wskoczył na pewien poziom, ale od czasu do czasu zdarzają mu się zaskakujące wpadki, dlatego trudno wskazać w tym pojedynku zdecydowanego faworyta. Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym spotkaniu padł remis, ale zabrzanie mogą w niedzielę nawet wygrać w Łodzi.
W czwartek w Lidze Konferencji Europy zagrają Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok. Może to mieć wpływ na ich postawę w potyczkach ligowych?
– Myślę, że tak. Powiem nawet więcej – będą miały. Piłkarze będą mieli „w nogach” trudy tych pojedynków, chociaż przeciwnicy Jagiellonii i Legii nie są z tak zwanej górnej półki. Wprawdzie zawodnicy z reguły mówią, że gra co trzy dni nie robi im różnicy, ale regeneracja w naszych zespołach często pozostawia wiele do życzenia. Poza tym zagraniczni rywale często demolują psychikę. Zresztą mówić to jedno, a wykonać to zupełnie inna para kaloszy. Dlatego nie wykluczam niespodzianek w ligowych potyczkach naszych eksportowych drużyn.
Z tego wnioskuję, że GKS Katowice i Korona Kielce – pańskim zdaniem – nie są z góry skazane na pożarcie?
– O meczu GieKSy na Łazienkowskiej już się wypowiedziałem, natomiast Koronę prowadzi Jacek Zieliński, którego szanuję i doceniam. To bardzo doświadczony szkoleniowiec, który może znaleźć sposób, by przechytrzyć bardziej renomowanego przeciwnika. Wprawdzie sytuacja Korony w ligowej tabeli jest nie do pozazdroszczenia (12 puntów w 12 meczach – przyp. red.), ale do zakończenia rywalizacji jeszcze pozostały 22 kolejki.
Lech Poznań na własnym boisku podejmie Radomiaka. Dla lidera to będzie przysłowiowa bułka z masłem?
– Niekoniecznie. Radomiak jest nieobliczalnym zespołem, poza tym ma w składzie najlepszego w tej chwili snajpera ekstraklasy, Portugalczyka Leonardo Rochę. Nie zmienia to jednak faktu, że aktualny lider jest faworytem tej potyczki, to rozpędzona poznańska lokomotywa, jak mówiono o Lechu za moich czasów. Idzie mocno do przodu i celuje w mistrzostwo Polski.
Co najbardziej panu imponuje w grze drużyny Nielsa Frederiksena?
– Zdecydowanie wysoki pressing. Każdy niby chce grać w ten sposób, ale lechici naprawdę bardzo wysoko doskakują do przeciwnika i nie dają mu rozwinąć skrzydeł. Porównuję to do cienia, który zawsze nam towarzyszy, gdy świeci słońce. Lech gra naprawdę bardzo agresywnie, zadanie ułatwiają mu wysokie umiejętności techniczno-taktyczne poszczególnych piłkarzy. Potrafią je wyeksponować na boisku.
Lechia Gdańsk jest w stanie urwać Piastowi Gliwice punkty na jego boisku?
– Gdańszczanie do tej pory zgromadzili zaledwie dziewięć punktów w 12 meczach i nie jest to dzieło przypadku. Wczoraj rozmawiałem z kolegą, który mieszka w Trójmieście i jest dobrze poinformowany. Zapewnił mnie, że klub z Gdańska jedzie na oparach finansowych, a sprawy organizacyjno-finansowe mają duży wpływ na postawę zawodników na boisku. Zadłużenie klubu ma przełożenie na pracę trenera i całego sztabu. W mojej ocenie z tego powodu Lechia jest jednym z dwóch-trzech zespołów, które są bliskie spadku z ekstraklasy. O wyniku najbliższego meczu w Gliwicach z Piastem bardziej będą decydowały sprawy pozasportowe niż sportowe.
Rozmawiał Bogdan Nather