Wielki szlem Australijczyka
Bartosz Zmarzlik znów przegrał w finale z Bradym Kurtzem, ale utrzymał nad nim trzy punkty przewagi w klasyfikacji przejściowej dzięki dobremu występowi w sprincie.
Najlepsi w sobotę we Wrocławiu. Od lewej: Bartosz Zmarzlik, Brady Kurtz oraz Dan Bewley. Fot. Marcin Karczewski / Press Focus
SPEEDWAY GRAND PRIX
Przeżywający sezon życia Australijczyk wygrał czwarty turniej z rzędu, choć w sobotę we Wrocławiu wydawało się, że Zmarzlik, który jeszcze przed głównym turniejem powiększył przewagę do pięciu punktów dzięki trzeciemu miejscu w sprincie, w końcu musi przerwać jego niesamowitą passę. Pięciokrotny mistrz świata czuł się na wrocławskim owalu jak ryba w wodzie, ale w finale przespał moment startowy i musiał gonić rywali. Z Jackiem Holderem oraz Danielem Bewleyem sobie poradził, ale Kurtz okazał się za szybki.
Kolejny raz turniej Grand Prix był teatrem dwóch aktorów, od początku do końca ton rywalizacji nadawali Zmarzlik z Kurtzem, a reszta zawodników wydawała się jedynie interesującym tłem. Tak zresztą wygląda cały cykl GP. O mistrzostwie zadecyduje ostatnia runda w duńskim Vojens. Neutralni kibice mogą już zacierać ręce, ponieważ tak ciekawej i zażartej walki o tytuł nie mieliśmy od lat. W tym momencie trudno wskazać, kto ma większe szanse, bo choć Kurtz wygrał cztery turnieje z rzędu, to odrabia do Zmarzlika punkty na tyle wolno, że na mecie może mu zabraknąć jednego „oczka”. Jeśli Polak sięgnie po szóste mistrzostwo, będzie można nazwać go najlepszym żużlowcem w historii dyscypliny. Zrówna się liczbą tytułów z Ivanem Maugerem oraz Tonym Rickardssonem, ale Nowozelandczyk oraz Szwed, sięgając po szósty laur, byli zdecydowanie bardziej zaawansowani wiekowo. Mauger po ostatnie mistrzostwo sięgnął w wieku 40 lat (Chorzów 1979), a Rickardsson 35 (2005, cykl Grand Prix). Polak w kwietniu obchodził 30. urodziny i jest w stanie jeszcze długie lata dominować na torach. – Wygra ten, kto będzie miał mocniejszą głowę podczas ostatniego turnieju. Właśnie takiego cyklu Grand Prix wszyscy chcieliśmy – podsumował Andrzej Lebiediew.
Na koniec ciężko przejść obojętnie wobec zachowania sporej części wrocławskich kibiców, którzy mocniej dopingowali Kurtza oraz Bewleya niż Zmarzlika. Sympatie klubowe podczas indywidualnej walki o mistrzostwo świata powinny odejść na bok, ale na Stadionie Olimpijskim stało się inaczej. – Siedziałem dziś w otoczeniu bardzo wielu Australijczyków. Mówili wprawdzie po polsku, ale z zachowania raczej Polakami nie byli – ironizował, komentując tę sytuację żużlowy autorytet Henryk Grzonka.
Mariusz Rajek, Wrocław
Grand Prix Polski we Wrocławiu
1. Kurtz (Australia) 16 (3, 3, 2, 3, 2, 3)2. Zmarzlik 17 (3, 3, 3, 3, 3, 2)
3. Bewley (W. Brytania) 9 (0, 2, 1, 3, 2, 1)
4. J. Holder (Australia) 7 (1, 2, 2, 2, 0, 0)
5. Fricke (Australia) 11 (1, 1, 3, 3, 3)
6. Doyle (Australia) 10 (3, 3, 0, 2, 2)
7. Michelsen (Dania) 10 (3, 2, 2, 2, 1)
8. Thomsen (Dania) 9 (2, 1, 3, 2, 1)
9. Lebiediew (Łotwa) 7 (2, 2, 1, 0, 2)
10. Janowski 6 (2, 3, 0, 0, 1)
11. Lindgren (Szwecja) 5 (1, 0, 0, 1, 3)
12. Kvech (Czechy) 5 (2, w, 1, 1, 1)
13. Huckenbeck (Niemcy) 4 (0, 0, 0, 1, 3)
14. Vaculik (Słowacja) 4 (0, 0, 3, 1, d)
15. Lambert (W. Brytania) 3 (0, 1, 2, w, 0)
16. Kubera 3 (1, 1, 1, 0, 0)
