Sport

Wielki pech

Rafał Mikulec z Wisły Kraków doznał złamania obu kości podudzia. Wczoraj był operowany.

Ta sytuacja może zaważyć na karierze Rafała Mikulca/Fot. TVP Sport

Mrożącą krew w żyłach kontuzją jednego z najlepszych zawodników zakończył się dla Białej Gwiazdy trzeci z rzędu sezon z niespełnionymi nadziejami na powrót do ekstraklasy.

Z boiska na SOR

Rywalizacja o finał baraży na stadionie przy ulicy Reymonta była pełna dramaturgii. Strzały gospodarzy w poprzeczkę (dwukrotnie) i słupek oraz inne niewykorzystane sytuacje, które miały wpływ na ich porażkę, zeszły na dalszy plan wobec dramatu 27-letniego Rafała Mikulca. Na początku drugiej połowy lewy obrońca oddawał strzał z pola karnego, a Juliusz Letniowski próbował zablokować piłkę. Był to bardzo ważny mecz, więc nikt nie odstawiał nogi. Takich sytuacji w sezonie jest wiele, ale w tym przypadku starcie nie zakończyło się szczęśliwie. Sędzia Bartosz Frankowski nie zdecydował się podyktować rzutu karnego. Uznał, że była to dopuszczalna walka, a tylko pech spowodował tak fatalne zakończenie. Przerwa w grze trwała kilkanaście minut, na boisku długo stała karetka, która w akompaniamencie oklasków zabrała wiślaka na Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Wojskowego w Krakowie. Tam po badaniach potwierdzono złamanie obu kości podudzia (piszczelowej i strzałkowej) prawej nogi. 

Najwięcej rozegranych minut

Wczoraj Mikulec przeszedł operację, po której czeka go bardzo długa rehabilitacja. Jarosław Królewski, prezes Białej Gwiazdy, zapowiedział, że klub niedługo zaproponuje obrońcy przedłużenie wygasającej za rok umowy, by mógł spokojnie wracać do zdrowia. „Rafał był jednym z najlepszych naszych graczy w sezonie, ciężko pracującym i rozwijającym się. Wierzymy w niego z całych sił oraz jego szybki powrót na boisko w tej trudnej chwili” – napisał na platformie X. Kilka godzin wcześniej, w środku nocy, Królewski z innymi pracownikami klubu pojechał do szpitala, w którym przebywa zawodnik.

Mikulec dołączył do zespołu Białej Gwiazdy rok temu z Resovii, która spadła do 2. ligi Transfer można oceniać tylko na plus, bo odpowiednio zabezpieczał lewą stronę obrony, ale też sporo dawał drużynie w ataku (5 goli i 6asyst). Nie przepadł w większym klubie, gdzie oczekiwania i presja kibiców są ogromne. Gra w Wiśle była dla niego wyzwaniem także z racji występów w europejskich pucharach i nagromadzenia spotkań. Wystąpił w 44 meczach i zaliczył najwięcej minut w całej drużynie (3768).

Przykład Sunderlandu

W niedzielę Miedź powalczy o ekstraklasę w Płocku, gdzie w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego przegrała 1:2. Było to ich trzecie potknięcie z rzędu w czasie bardzo przeciętnej rundy wiosennej. Pomocnik Wojciech Hajda zdradził po meczu w Krakowie, że trener Wojciech Łobodziński motywował ich przykładem brytyjskiego Sunderlandu, który w maju po ośmiu latach wrócił do Premier League. Drużyna przegrała pięć ostatnich meczów na drugim poziomie, ale potem awansowała przez baraże.

Tryumf Miedzianki pod Wawelem rodził się w bólach. Już w pierwszym kwadransie z powodu urazu stracili kapitana, obrońcę Andana Kovaczevicia. – Mieliśmy trudne momenty, ale udało się je przetrwać i strzelić jednego gola. Mieliśmy szczęście, ale solidnie zapracowaliśmy na awans grą w obronie. Nie brakowało zaangażowania, czujności. Zrobiliśmy kolejny krok, by zrealizować cel postawiony przed sezonem. Uważam, że w Płocku damy radę. Przeanalizowaliśmy już nasz ostatni występ – mówi Mateusz Grudziński, defensor drużyny z Legnicy. Na swoim koncie ma już awans do 1. ligi ze Zniczem Pruszków. W niedzielę chce dopisać do CV kolejny sukces. Na koncie ma zaledwie dwa występy w ekstraklasie dla Legii Warszawa, w której spędził kilka lat.

Michał Knura