Widzew bez marginesu
W czasach, gdy chodziłem do szkoły, można było dostać obniżony stopień za brak właściwego marginesu w zeszycie. Widzewowi za początek sezonu należy się najwyżej słaba trójka, a margines też ma w tym swoją rolę.
Mecz w Zabrzu defensywie Widzewa zwyczajnie nie wyszedł. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus
WIDZEW ŁÓDŹ
Nie mamy już marginesu błędu – przyznał po porażce w Zabrzu łódzki napastnik Sebastian Bergier, rozczarowany niemile grą swojej drużyny i własną postawą na boisku.
Akurat w Zabrzu Widzew przegrał z liderem i nie musi się tej porażki wstydzić. Zespół walczył, zdobył dwie bramki, za każdym razem doprowadzając do remisu, ale nie zmienia to faktu, że była to piąta porażka w tym sezonie w dziewięciu meczach, w tym czwarta na wyjeździe. W tych rozgrywkach nie wygrały na obcych boiskach jeszcze także Radomiak, Arka i GKS Katowice, w przypadku Widzewa podobnie było jednak już wiosną. W tym roku kalendarzowym Widzew wygrał na boisku rywala tylko raz, 28 marca z Piastem. Pod tym względem jest wśród zespołów ekstraklasy bezkonkurencyjny…
Bieżący tydzień nie jest dla widzewiaków łatwy, bo w ciągu ośmiu dni muszą rozegrać trzy mecze: po popołudniówce w Zabrzu w planie jest nocny seans w Niecieczy (początek o 21), a potem… poranek w Łodzi z Rakowem (12.15). By zaoszczędzić czas na przejazdach, ekipa nie wróciła z Zabrza do domu, a udała się na krótkie zgrupowanie do Buska-Zdroju, skąd pojedzie do Niecieczy. Ponieważ czwartkowy mecz jest bardzo późno, a z Niecieczy do Łodzi daleko, piątek w planie treningowym przeznaczony został na… spanie.
Nastroje w Łodzi były tak rozkręcone, że taki początek sezonu jest szokiem. Budowana za grube miliony euro drużyna gra bez stylu, bez pomysłu i bez sensu. Przy tak licznej klubowej kadrze wybór właściwej jedenastki jest bardzo trudny, a sytuacja, gdy zawodnicy wręcz spychają się z ławki rezerwowych, walcząc o miejsce w składzie, na pewno jest dla nich stresogenna. Większa część nowych nie potwierdziła jeszcze zapowiadanych umiejętności, a sytuacja, że w końcówce, by ratować wynik, wchodzą na boisko tacy zawodnicy jak Bartłomiej Pawłowski, Marek Hanousek czy Mariusz Fornalczyk na pewno nie jest dla nich komfortowa.
Skarży się też na swój los Rafał Gikiewicz, którego w przerwie letniej zapewniano, że nadal będzie bramkarzem numer jeden, a Maciej Kikolski ma rywalizować z Janem Krzywańskim o tradycyjną kiedyś dla bramkarza rezerwowego bluzę z „12”. Po meczu w Białymstoku trener Żeljko Sopić postawił jednak na Kikolskiego, ten jednak musiał ustąpić miejsca po pięciu występach Veljko Iliciowi, kupionemu we wrześniu rezerwowemu w reprezentacji Serbii. W dziewięciu meczach grało więc już trzech bramkarzy – każdy rozpoczynał od meczu z czystym kontem, ale w następnym nie było już tak dobrze. W klubowej kadrze jest ich aż sześciu – młody Antoni Błocki gra w rezerwach w III lidze, a Mikołaj Biegański jest już tylko na liście płac i nawet nie trenuje z drużyną, podobnie zresztą jak Gikiewicz, którego nie ma w 25-osobowej grupie w świętokrzyskim uzdrowisku. – Jesteś już skreślony – dowiedział się od szefów klubu. A trener Patryk Czubak rozkłada bezradnie ręce: – Tracimy bramki, których nie powinniśmy tracić – mówił po meczu w Zabrzu, w którym Ilić wprawdzie kilka razy wyłapywał strzały rywali, ale przy każdym golu popełniał błędy.
Wiadomo nie od dziś, że najkrótsza droga do Europy prowadzi przez Puchar Polski, a w widzewskim przypadku pierwszym punktem kontrolnym będzie Nieciecza. Stąd poważne potraktowanie tego meczu. Na pewno nie jest to szansa dla widzewskich rezerw – zagrają najlepsi. Tylko jak w tym kadrowym rozgardiaszu wyczuć, kto jest najlepszy? Bramkarze to dopiero początek problemu.
Wojciech Filipiak
