Wiara w przełamanie
Czy GieKSa podniesie się po porażce z Cracovią i we wtorek pokona silną w tym sezonie Wisłę Płock?
Defensywa GKS-u traci za dużo bramek. Fot. Tomasz Folta/PressFocus
GKS KATOWICE
W piątek katowiczanie po raz drugi w tym sezonie przegrali przed własną publicznością. Podopieczni Rafała Góraka stracili trzy bramki z Cracovią, nie strzelając ani jednej. Sytuacja zrobiła się nieprzyjemna dla górnośląskiego zespołu, ponieważ znalazł się w strefie spadkowej. I choć od bezpiecznej lokaty dzieli go tylko punkt, to ostatnie poczynania mogą być alarmujące dla kibiców. W obozie GieKSy, podobnie jak po porażce z Lechią Gdańsk 12 września, nikt nie ma jednak zamiaru panikować. W Katowicach wychodzą z założenia, że zbawienny będzie przede wszystkim spokój.
- Potrzebna jest zimna krew, nie tylko jeśli chodzi o mnie, ale także o zawodników. Jeśli będą zdenerwowani, sfrustrowani czy przygnębieni, nie wpłynie to pozytywnie na zespół. Przed nami kolejny mecz, w Pucharze Polski, a w piątek następny ligowy. Gdybym był bezradny, siedziałbym na konferencji prasowej i nie wiedziałbym, co powiedzieć. Stwierdziłbym wówczas, że mamy ogromny problem. Tak jednak nie jest. I jasne, jeśli się nie wygrywa, zawsze jest jakiś problem, ale moja drużyna wiele zadań wykonuje bardzo porządnie i wierzymy w to, że moment przełamania nastąpi – powiedział trener Rafał Górak. I rzeczywiście, gra GKS-u wygląda dobrze. Przez większą część starcia z Cracovią katowiczanie prezentowali ciekawy futbol, grali ofensywnie, oddali ponad 30 dośrodkowań, ale brakowało finalizacji. W ataku nie zagrał Adam Zrelak, który zmagał się z koronawirusem. W pierwszym składzie znalazł się natomiast sprowadzony niedawno z Legii Warszawa Ilja Szkurin. Na gola się jednak nie doczekał.
Problemem GKS-u Katowice nie jest jednak tylko i wyłącznie ofensywa. Drużyna traci mnóstwo goli. W sumie Dawid Kudła wyciągał piłkę z siatki już 20-krotnie. Pod tym względem gorsza jest tylko defensywa Lechii Gdańsk, która straciła 22 bramki. Trener Górak podkreślił jednak, że nie jest to wynik słabej gry defensywnej trójki. – Gra obronna nie skupia się tylko na trzech środkowych obrońcach. Mało tracimy bramek, po których musiałbym usiąść z obrońcą i powiedzieć mu, że przy każdej był zamieszany, że popełnia błędy. Tracimy zdecydowanie za dużo bramek, ale to nie kwestia jednej osoby, a całego zespołu. Przy okazji brakuje nam trochę szczęścia – Mateusz Kowalczyk zaliczył samobójczą bramkę z Widzewem, w piątek przypadkowo do naszej bramki trafił Alan Czerwiński. Kluczem będzie nabranie pewności siebie – przekazał opiekun katowiczan.
Na wprowadzenie poprawek GKS będzie miał okazję już dzisiaj. Ósmy zespół poprzedniego sezonu zmierzy się w pierwszej rundzie Pucharu Polski z Wisłą Płock. Być może szkoleniowiec zdecyduje się na zmiany w wyjściowej jedenastce, dając odpocząć niektórym graczom. W poprzednim sezonie podejmował właśnie takie decyzje w meczach pucharowych z Bruk-Betem i Unią Skierniewice, dając rezerwowym minuty na boisku. Celem zespołu jest oczywiście awans do kolejnej fazy zmagań, ale może przy okazji z dobrej strony pokażą się zawodnicy, którzy do tej pory nie mieli wielu okazji, żeby zaprezentować się w meczach. Czy nadejdzie wspomniany przez trenera „moment przełamania”? Wydaje się, że przyszedł najwyższy czas, żeby drużyna zaczęła nie tylko dobrze grać, ale przede wszystkim wygrywać. Po meczu pucharowym katowiczanie zagrają kolejny raz z Wisłą, w piątek meldując się w Płocku na lidze. Z kolei nieco ponad tydzień później do Katowic przyjedzie mistrz Polski z Poznania. Przed katowiczanami bardzo trudne chwile w lidze, więc zespół musi być w najlepszej możliwej formie. I choć cierpliwość popłaca, czas powoli się kurczy.
Wtorek, 23 września, godz. 20.30◼ GKS Katowice – Wisła Płock
Kacper Janoszka
