Sport

Ważny głos piłkarzy

Adam Kokoszka chce zmienić małopolską piłkę. Mocno wspiera go Marek Koźmiński.

Wczoraj w jednym z krakowskich hoteli były piłkarz Beskidu Andrychów, Wisły Kraków, Empoli, Polonii Warszawa, Śląska Wrocław, Torpedo Moskwa, Zagłębia Sosnowiec i Unii Tarnów ogłosił swój start w wyborach na prezesa Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. Zrobił to na trzy i pół miesiąca przed zaplanowanym na 26 czerwca zebraniem delegatów. – Nie można robić sportu bez ludzi sportu. Jeżeli polska piłka ma dobrze funkcjonować, to nie może być bez ludzi, którzy ten sport kształtują. Jesteśmy jedną z niewielu federacji, gdzie piłkarze nie mają nic do powiedzenia. A to przecież piłkarz jest najważniejszym aktorem – mówił popierający Kokoszkę Marek Koźmiński.

Bogate CV w „drugim życiu”

Kokoszka w październiku skończy 39 lat. W czasie ogłoszenia swojej kandydatury wiele mówił o tym, co robił po zakończeniu sportowej kariery. W Tarnowie prowadzi akademię sportową Forza, jest dyrektorem niepublicznej szkoły podstawowej z oddziałem mistrzostwa sportowego i przymierza się do otwarcia liceum działającego na podobnych zasadach, by młodzi sportowcy nie musieli wyjeżdżać do Rzeszowa czy Krakowa. Odpowiadał za marketing i sponsoring w firmie Texom, która jest m.in. sponsorem Wisły Kraków, a także był prezesem klubu siatkarskiego z Tarnowa, którego zawodniczki występowały w najwyższe lidze. Teraz te różne doświadczenia chce wykorzystać, by zmienić małopolską piłkę i mieć wpływ na cały polski futbol. – Każdy sportowiec ma dwa życia. Jedno jak gra w piłkę, koszykówkę, siatkówkę. I drugie – życie po życiu. Niektórzy wybierają trenowanie, komentowanie, inni są działaczami. Ja trzy lata temu założyłem w Tarnowie akademię i powiedziałem żonie, że to nie jest cel sam w sobie, ale krok do celu, który nie do końca jest sprecyzowany – mówił Adam Kokoszka. Przyznawał, że jako prezes klubu siatkarskiego musiał funkcjonować w zupełnie nieznanym dla siebie środowisku. Do pomocy miał osobę, która zajmowała się biletami, a reszta spadła na niego. Podpisywanie kontraktów, organizacja dnia meczowego, prowadzenie spółki, dbanie o finanse – te doświadczenia mają mu pomóc w reformie skostniałego MZPN-u. Swój start w wyborach ogłosił późno, ale przekonywał, że prowadził już rozmowy w terenie i nadal będzie zabiegał o poparcie. – Pewna praca została już wykonana. Z wieloma osobami ze środowiska spotykałem się przy różnych okazjach. Jest dużo młodych ludzi, którzy liczą na odświeżenie – podkreślał.

Związek jak stół

Na razie nie myśli o tym, by bliżej wyborów połączyć siły z radcą prawnym Bartoszem Rytem, byłym wiceprezesem, by odsunąć od rządów obecne władze, z Ryszardem Kołtunem na czele. O fotel prezesa, jak pisaliśmy w środę, chciał też rywalizować Paweł Palusiński, ale zaskoczył wszystkich i wczoraj usiadł przy jednym stole z Kokoszką. Zamierzają grać do jednej bramki. – Cieszę się na współpracę. Lepsze zawsze jest wrogiem dobrego, więc wierzę, że nadciąga lepsze. Połączmy siły. Spróbujmy zrobić coś fajnego w Krakowie i Małopolsce, a będzie dobrze – mówił Palusiński, w przeszłości odpowiedzialny m.in. za certyfikację szkółek i pełniący funkcję sekretarza Wydziału Szkolenia MZPN-u.

Co Kokoszka chce zmienić? Jakie ma pomysły? – Wybory kojarzą mi się z obietnicami, rzadko kto patrzy na kompetencje – mówi. – Funkcjonowanie w związku porównam do stołu, który stoi na nogach. Jedna noga to działacze i prezes, druga – sędziowie, trzecia – trenerzy. Czwarta – zawodnicy, którzy nie pełnią żadnej funkcji, ale trzeba o nich dbać, bo jeżeli ich zabraknie, to nie będziemy mieli co robić w związku. Nie będzie łatwo pogodzić wszystkie strony, bo każdy ciągnie w swoją stronę. Ale wtedy rodzą się fajne pomysły i nie jest wstydem z nich czerpać – podkreśla były obrońca, który teraz postanowił... zaatakować prezesowski fotel. Wskazuje, że w Małopolsce jest kilka klubów zawodowych, profesjonalnych, a reszta amatorskich – i to im trzeba najbardziej pomagać. Na koniec kariery grał w IV lidze, więc trochę poznał tę rzeczywistość. – Wszystko sprowadza się do pieniędzy. Mam doświadczenie i chciałbym podpowiadać, gdzie można starać się o dotacje. Wesprzeć trzeba trenerów, którzy mówią, że zarabiają za mało. Z kolei kluby czasem narzekają na ich wymagania. Trzeba też zachęcać ludzi do zapisywania się na kursy sędziowskie, bo z tym jest problem. Lepiej stawiać na swoich, bo ludzie z zewnątrz się tak nie zaangażują – mówił. Małopolską piłką rządzą starsi działacze, młodzi nie są za bardzo dopuszczani do głosu. Czy będzie chciał odmłodzić związek, zrobić ostre cięcie? – Nie chcę dzielić młodych i starszych – zastrzegał Kokoszka. – Chcę tylko pokazać, że są młodzi z doświadczeniem, tacy jak ja. W podokręgach też są młodzi i trzeba im pomóc. U mnie jest miejsce dla wszystkich. Sekretarka w mojej szkole ma 64 lata i została, nauczyłem ją nowych rzeczy. Wszystko można połączyć i w związku też da się to zrobić – zapewniał.

Adam Kokoszka (drugi z prawej) podjął się trudnego zadania. Czy zyska poparcie małopolskich działaczy? Fot. Michał Knura

Nie idzie po pieniądze

Na jego konferencję przyszło wielu byłych zawodników. Krzysztof Bukalski, Kazimierz Węgrzyn i kilku innych, ale stali z boku. Przy jednym stole z Kokoszką usiadł za to Marek Koźmiński, srebrny medalista olimpijski z Barcelony, były wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. „Koza” mówił wczoraj więcej od kandydata. Zachwalał go, mocno krytykował obecnego prezesa MZPN-u Ryszarda Kołtuna. Stwierdził też, że do kandydatury Ryta podchodzi z pewnym wątpliwościami. – Adam to mój klon, tylko 15 lat młodszy. To człowiek, który jako jedyny z kandydatów biegał po boisku. Patrząc na to, co zrobił, wyłamuje się ze stereotypu, a nie ma jeszcze 40 lat. Posiada ogromny bagaż doświadczenia. Startuje na ważne stanowisko, bo prezes rządzi piłką w Małopolsce, rozdaje pieniądze, układa stosunki. Nie da się tego zrobić, nie mając pewnych cech, które ma Adam. Obecny prezes Ryszard Kołtun to bardzo dobry działacz, ale nie do końca dobry prezes. To osoba starsza, z ogromnym doświadczeniem, ale nieruchawa, niegospodarcza i nieprzyszłościowa – komentował Koźmiński, który po sportowym życiu też trafił do biznesu i radzi sobie w nim jak ryba w wodzie.

– Adam jest jedynym kandydatem, który biegał po boisku i zarządzał sportem. Który z byłych polskich piłkarzy to ma? Może trzech, pięciu. Jeżeli polska piłka ma dobrze funkcjonować, to nie może być bez ludzi, którzy ten sport kształtują. Jesteśmy jedną z niewielu federacji, gdzie piłkarze nie mają nic do powiedzenia. A to przecież piłkarz jest najważniejszym aktorem – podkreślał wychowanek Hutnika Kraków. – To kandydatura człowieka, który ma doświadczenie, pasję i jemu się chce. On tam nie idzie, by zarobić tysiąc złotych. On nie szuka pracy w piłce. Dla niego to będzie najważniejsze wyzwanie w życiu, ale nie miejsce, dzięki któremu będzie żyć. Te role od jakiegoś czasu się odwróciły. Jak się nie odwrócą, to będzie źle – przekonywał Koźmiński.

Każdemu mówią, że zagłosują

W rozmowie ze mną Kokoszkę wsparł były selekcjoner Adam Nawałka. Czy dla 114 delegatów jego głos będzie miał znaczenie? To nie wybory powszechne. Działaczom z „dołu” trzeba coś obiecać. – Wiemy, że trener Nawałka ma duży autorytet. Powiedział mi, że to dobry kierunek, dobra decyzja, takich ludzi potrzeba i żebym się nawet nie zastanawiał, tylko próbował powalczyć o stanowisko prezesa MZPN-u – skomentował Kokoszka. Czy znajdzie większość, która pozwoli mu objąć ważne stanowisko? Czasem do końca nie wiadomo, co się stanie. – Wiem, że są tacy, którzy każdemu mówią, że na niego zagłosują. Głosowanie jest tajne, więc pewnym nie można niczego być. Trzeba wykonać dużo pracy, porozmawiać z ludźmi, by widzieli, że się angażujemy. Nie czekam tylko na to, by zostać prezesem, liczyć pieniądze i jeździć mercedesem z kierowcą – zakończył.

Michał Knura