Sport

Ważna zdobycz

W Zabrzu panuje radość po wygranej w Gdańsku, skąd przez lata „Górnikom" nie udało się przywieźć kompletu punktów.

Wygrana w Gdańsku nie przyszła Górnikowi łatwo. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus

GÓRNIK ZABRZE 

Jesienią dołująca w lidze Lechia przyjechała do Zabrza i niespodziewanie wygrała 3:2. Dla „Biało-zielonych" była to pierwsza wyjazdowa wygrana w sezonie. Przed rewanżem nad morzem w górniczej ekipie pewności co do wygranej nie było, bo zabrzanie grają wiosną w kratkę. Z dwóch wcześniejszych wyjazdowych meczów wracali na tarczy, dwa ostatnie ligowe spotkania przegrali, z Rakowem i Cracovią.

Męskie słowa

Lechia, co pokazał mecz w pierwszej części rozgrywek, nie jest wygodnym rywalem dla „Górników”. Przed niedzielnym spotkaniem zabrzanie wygrali w Gdańsku w czerwcu 2013 r. Było 2:0 dla zespołu prowadzonego wówczas przez Adama Nawałkę, a Michała Buchalika pokonali: Estończyk Sergei Mosznikow (to był jedyny jego gol w ekstraklasie) i Grzegorz Bonin. Górnik skończył wtedy sezon na 5. miejscu, jednym z najlepszych w XXI wieku; Lechia była o trzy szczeble niżej.        

W niedzielę zabrzanom łatwo nie było, a pierwsza połowa w ogóle nie wskazywała na jakąkolwiek zdobycz. Druga połowa była jednak zupełnie inna. Świetny mecz między słupkami rozegrał Filip Majchrowicz, który utrzymał drużynę w grze jeszcze w fatalnej pierwszej połowie, broniąc m.in. karnego. Ponadto dobre zmiany (Osmane Sow) i bramki rutyniarzy (Lukasa Podolskiego i Erika Janży) sprawiły, że zabrzanie wygrali 2:1 i znów mogą patrzeć przed siebie. Strata do Pogoni wynosi raptem trzy punkty.

Piłkarze Górnika mieli świadomość tego, że mecz mógł równie dobrze potoczyć się w inny sposób. - Na pierwszą połowę nie wyszliśmy. Prosiliśmy się o gola i wpadł. W przerwie porozmawialiśmy, padło trochę męskich słów. Byliśmy świadomi co poprawić i wszystko ułożyło się tak, jak chcieliśmy, strzeliliśmy dwie bramki, a mogła być trzecia, bo Lukas trafił jeszcze w słupek. Dobrze też broniliśmy. Cieszę się, że w końcu zdobywamy trzy punkty na wyjeździe – podkreślał Kryspin Szcześniak, wiosną jeden z najrówniej grających piłkarzy górniczego zespołu.

Był tam gdzie powinien

W podobnym tonie wypowiadał się jeden z bohaterów niedzielnej gry, Erik Janża. - W przerwie powiedzieliśmy sobie, że tak dalej nie możemy grać, że musimy coś zmienić, pokazać charakter. Wiedzieliśmy, że musimy być mocniejsi w pojedynkach, bo w pierwszej połowie Lechia nas pod tym względem rozwaliła. Wygrywała każdą stykową sytuację. To ważne zwycięstwo, bo pokazaliśmy, że mamy charakter, a także to, że grając jeden za drugiego, możemy wygrać nawet taki mecz, w którym nie wyglądamy najlepiej – podkreślał kapitan Górnika, którego uderzenie, jedno z najładniejszych w 24. kolejce, rozstrzygnęło losy rywalizacji. - Po prostu znalazłem się tam, gdzie powinienem być. Trener już od kilku dni mówił, że muszę zamykać dalszy słupek. Na moje szczęście piłka się tam znalazła i dobrze siadła na nodze – podkreślił Janża.

Teraz przed zabrzanami rywalizacja u siebie w sobotę z kolejnym beniaminkiem, Motorem, który jest w zupełnie innej sytuacji niż Lechia. To też będzie szansa do.... rehabilitacji, bo jesienią – po jednym z najsłabszych spotkań w bieżących rozgrywkach– drużyna trenera Jana Urbana przegrała 0:1.

Michał Zichlarz