W pogoni za czołówką
Jeśli mamy się uczyć, to od lepszych od siebie - taki wniosek można wysnuć po ostatnich występach Biało-czerwonych.
Tak waleczną Darię Michalak chcielibyśmy oglądać w każdym meczu. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus
Trzy mecze, trzy porażki, bramki 68:87 - to bilans turnieju towarzyskiego w Holandii. W ciągu czterech dni pobytu w miejscowości Den Bosh Polki miały okazję zmierzyć się z zespołami, które na ostatnich mistrzostwach Europy zostały sklasyfikowane wyżej od nich; Holenderki na 6., Dunki na 2., a Norweżki na 1. miejscu i tę różnicę - niestety - było widać w poszczególnych konfrontacjach (nasz zespół na ME był 9.). Nie ma jednak co pastwić się nad naszą kadrą, wymieniać, co w niej funkcjonowało, a co szwankowało, bo już samo znalezienie się w tym gronie można było uznać za wyróżnienie. - Taki turniej to bardzo dobry pomysł. Będziemy mogły zmierzyć się z europejskimi potęgami. Mecze z nimi mogą wnieść do zespołu bardzo dużo i dać nam wiele doświadczenia przed kwietniowymi eliminacjami mistrzostw świata z Macedonią Północną. Gra z takimi drużynami to szansa na wyciągnięcie wniosków i przećwiczenie różnych rozwiązań taktycznych - cieszyła kapitan Biało-czerwonych Monika Kobylińska, wychodząc ze słusznego założenia, iż jeśli mamy się uczyć, to od lepszych. Co by nam bowiem przyszło po wysokich zwycięstwach ze średniakami lub teoretycznie słabszymi od siebie? Niewiele, albo prawie nic.
Trzeba pamiętać, że trener Arne Senstad, w którego umiejętności, wizję, charyzmę i wiedzę uwierzył prezes ZPRP Sławomir Szmal, przedłużając kontrakt do końca 2026 roku, postanowił lekko odświeżyć kadrę. Powołał dwie debiutantki, Klaudię Grabińską i Joannę Granicką, a niemal w ostatniej chwili wskoczyła do składu Daria Szynkaruk, która w reprezentacji już grała, ale na ostatnim Euro jej nie było. Norweg skorzystał z całej trójki, lecz nie dał do zrozumienia, czy i kiedy da jej szansę. Najbliżej ponownego powołania powinna być Granicka, gdyż po fatalnej kontuzji kolana Aleksandry Tomczyk wśród nominalnych środkowych rozgrywających nie ma wielkiego wyboru; zostały jedynie Karolina Kochaniak-Sala i Magdalena Drażyk. Przez kwadrans ostatniego meczu z Dunkami na tej pozycji próbowana była Katarzyna Cygan, ale nie jest ona jeszcze tej klasy zawodniczką co Kochaniak-Sala, która może zagrać nie tylko na środku, ale też na obu stronach drugiej linii.
Najlepsze wrażenie Polki sprawiły w meczu z Norweżkami. - Za nami dobre 50 minut gry. Wiadomo, błędy się zdarzały, ale walka z tak doświadczonym rywalem to dobra lekcja, która pozwala nam na zbliżenie się poziomem do czołówki - skomentowała porażkę 28:32 prawoskrzydłowa Magda Balsam, zaś biegająca po przeciwnej stronie boiska Daria Michalak jej wtórowała. - Prawie cały mecz grałyśmy z nimi jak równe z równym. Pod koniec pozwoliłyśmy jednak na zbyt dużo akcji indywidualnych, popełniając sporo błędów w obronie. To zadecydowało o końcowym wyniku i nie może się powtarzać - podkreśliła waleczna zawodniczka. Ona o powołanie na eliminacyjny dwumecz z Macedonkami akurat może liczyć. Oby tylko była zdrowa...
Marek Hajkowski