Sport

W pełni gotowy

Sebastian Milewski w poprzedniej kolejce zagrał pierwszy mecz w tym sezonie, od razu wskakując do pierwszego składu.

Mecz z Radomiakiem był dla Sebastiana Milewskiego (z lewej) wyjątkowy. Fot. Press Focus

GKS KATOWICE

Na początku lipca wiele wskazywało na to, że sezon w pierwszym składzie w środku pola GieKSy rozpocznie Sebastian Milewski. Miał zająć miejsce Oskara Repki, który przeniósł się do Rakowa Częstochowa, i tworzyć duet z Mateuszem Kowalczykiem. Miał naturalnie wejść do grania, będąc w zespole od roku. 

Debiut przy Nowej Bukowej

27-latek długo czekał na szansę, bo w poprzednich rozgrywkach linia pomocy została właściwie zabetonowana

przez duet Kowalczyk - Repka. Do tego przed meczem pierwszej kolejki z Rakowem doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka tygodni. – Ta kontuzja przydarzyła mi się na dwa-trzy dni przed pierwszym meczem, na treningu. Od razu po zajęciach czułem, że jest to coś poważniejszego. Mocno przeżyłem uraz, bo długo czekałem na moment, żeby dostać szansę, żeby zagrać w pierwszym składzie – przyznał pomocnik GKS-u. – Teraz jest dużo lepiej, choć oczywiście w piłce zdarzają się drobne urazy, w końcu to dyscyplina kontaktowa. W porównaniu jednak do tego, co było na początku sezonu, jestem w pełni gotowy do gry – dodał.

Milewski powrócił do kadry meczowej na czwartym mecz sezonu z Legią Warszawa. Na szansę gry musiał jednak chwilę poczekać. W środku pola obok Kowalczyka rozgrywki rozpoczął Kacper Łukasiak sprowadzony z Pogoni Szczecin. Z kolei w jednym meczu (z Widzewem) cofnięty z pozycji ofensywnego pomocnika został Bartosz Nowak. W końcu jednak Milewski doczekał się na pierwszy występ w sezonie. Po porażce z Górnikiem Zabrze szkoleniowiec GKS-u delikatnie zmodyfikował skład na spotkanie z Radomiakiem i w środku pola wreszcie znalazło się miejsce dla Milewskiego. GieKSa wygrała 3:2, ale nie tylko z tego powodu Milewski mógł się cieszyć. – Pierwszy raz miałem okazję zagrać przy Nowej Bukowej. Był to dla mnie debiut i na własnej skórze doświadczyłem tej fantastycznej atmosfery – uśmiechał się 27-latek.

Tylko jeden, ale ważny

Późny debiut na Arenie Katowice nie był jednak spowodowany tylko i wyłącznie bardzo silną obsadą środka pola w poprzednim sezonie. Milewski wiosną także zmagał się z kontuzją, przez co od marca, po premierowym meczu z Górnikiem na nowym obiekcie, tylko dwa razy miał okazję usiąść na ławce w meczach domowych. W sumie w poprzednim sezonie zagrał 18 spotkań, z czego czterokrotnie zaczynał mecz w pierwszym składzie. Zdobył jedną, bardzo ważną bramkę – w jesiennym meczu z Cracovią wszedł z ławki i miał więcej zadań ofensywnych. Spisał się fantastycznie, bo w doliczonym czasie znalazł dla siebie miejsce w polu karnym i zdobył gola na wagę trzech punktów (mecz zakończył się wynikiem 4:3).

Poważna konkurencja

Po pierwszym w tym sezonie meczu, w którym aktywnie wziął udział, los może w końcu się do niego uśmiechnie. Choć trzeba podkreślić, że choć z zespołem pożegnał się Repka, w Katowicach pojawiło się kilku kolejnych środkowych  pomocników, poza Łukasiakiem, którzy są głodni gry. W połowie lipca kontrakt z GKS-em podpisał Holender Jesse Bosch, który na razie był na boisku przez niecałe 30 minut podczas rywalizacji z Górnikiem. Jest to jednak zawodnik z doświadczeniem w Eredivisie, więc z pewnością ma umiejętności do tego, żeby powalczyć o miejsce w pierwszym składzie. Ponadto do ekipy Rafała Góraka dołączył 19-letni Filip Rejczyk, bardzo utalentowany zawodnik, który jest przede wszystkim inwestycją w przyszłość. – Tak naprawdę na każdej pozycji mamy mocną konkurencję. Mamy szeroką kadrę i każdy każdego motywuje do pracy. Dzięki temu się rozwijamy – zaznaczył Milewski.

Kacper Janoszka