W obronie Podolskiego
TRYBUNA KIBICA
Przy każdym meczu reprezentacji Polski zaczyna się festiwal narzekania na podejście zblazowanych piłkarzy, że im się nie chce i grają w kadrze za karę. Zarzuca się brak ambicji i chęci do walki, po czym wracając do ligi, rusza nagonka na piłkarza, który zdobył mistrzostwo świata, będąc właśnie mentalnym filarem tej złotej drużyny. Pachnie to trochę schizofrenią. Można odnieść wrażenie, że nad Wisłą wahadło drastycznie odbiło w drugą stronę, bo z pułapki braku profesjonalizmu i nadrabiania tego gryzieniem trawy, wpadliśmy w pułapkę korporacyjnej poprawności, gdzie podstawową zasadą jest to, żeby się nie wychylać. Jak widać, ten problem nie tkwi tylko w piłkarzach, ale tak naprawdę w całym społeczeństwie. Minimalizm zabija ambicję, a to przecież jest paliwo sukcesu.
Poldi taki nie jest i właśnie podejmuje się tej walki fizycznej i psychologicznej. To jest element gry, pewien poziom agresji w drużynie należy utrzymać, czasem trzeba też drużyną wstrząsnąć. Prowokacja wymierzona w przeciwnika to też element piłkarskiego rzemiosła – szuka się słabych stron, w ten sposób wymusza się błędy, nawet jeśli jest to obarczone ryzykiem. Takich piłkarzy kibice kochają, jeśli grają dla nas i nienawidzą, jeśli grają u przeciwnika. Nie bez kozery Łukasz uwielbiany jest przez fanów takich klubów jak Arsenal, Galatasaray, Vissel Kobe czy Koeln. Poza umiejętnościami czysto piłkarskimi Poldi daje ten pierwiastek. Należy pamiętać, jakie są korzenie futbolu – to gra iście plemienna, jest wręcz substytutem wojen i tego nie wykorzeni postępująca komercjalizacja. Doceńmy to, że mamy takiego piłkarza, który nie odpuszcza i próbuje tym zarazić resztę.