W końcu się uda!
Rozmowa z Mariuszem Kurasem, piłkarską i trenerską legendą Pogoni Szczecin, obecnie szkoleniowcem GKS-u Kołbacz
Kamil Grosicki i Efthymios Koulouris – wielkie atuty Pogoni. Fot. Katarzyna Dzierżyńska / Press Focus
– Zdecydowanego faworyta nie ma. Zarówno Pogoń, jak i Legia potrzebują tego trofeum, żeby grać w europejskich pucharach. W tabeli ligowej jest ciasno, sąsiadujemy ze sobą, więc nie będzie to łatwe spotkanie ani dla jednej drużyny, ani dla drugiej. Szanse obiektywnie trzeba ocenić 50 na 50. Nie odkryję niczego, kiedy powiem, że muszą jedni i drudzy. Dla nas byłoby to pierwsze trofeum w klubowej gablocie, na pewno mocno by się przydało, a i dla nowych właścicieli byłby to superstrzał na początek przygody z Pogonią. To mecz o bardzo dużą stawkę dla obu drużyn! Może się okazać, że Legia w tym sezonie nic nie zdobędzie.
Atuty Pogoni znamy: niezmordowany Kamil Grosicki, wyborny strzelec Efthymios Koulouris i znakomita gra wiosną. W tym roku zespół Roberta Kolendowicza zdobył 26 punktów w 12 meczach. A atuty Legii?
– O zespole Pogoni trzeba powiedzieć, że tworzy fajny monolit. Trener Kolendowicz świetnie to poukładał. Dla drużyny nie ma teraz znaczenia, czy gra u siebie, czy na wyjeździe. Natomiast Legia jest zagadką. Goncalo Feio bardzo często zmienia skład, tam nie wiadomo, kto wyjdzie pierwszej jedenastce. Myślę, że sami zawodnicy do końca nie wiedzą, kto zagra w podstawowym składzie i w jakim ustawieniu będą występować. Z piłkarskiego punktu widzenia powiem, że stabilność składu jest bardzo ważna, a przez to, że Legia grała na wielu frontach, to trener dawał możliwość gry wielu zawodnikom. Co do atutów Legii, to wiadomo: Legia to Legia, zawsze gra o najwyższe cele, o mistrzostwo, o Puchar Polski, tym bardziej teraz, w decydującym meczu. Można powiedzieć, że stoi pod ścianą. W Europie w jej wykonaniu w tym sezonie było dobrze, natomiast w lidze jest duży zawód. W Legii czwarte czy piąte miejsce na koniec rozgrywek się nie liczy, tam trzeba wygrywać, ale teraz jest duży problem, bo w finale gra z drużyną, która jest w naprawdę dobrej formie.
Gdzie szukać tajemnicy świetnych wyników Pogoni pod okiem trenera Roberta Kolendowicza?
– Paradoksalnie powiem tak: Franciszek Smuda robił Champions League z Widzewem, grając tak naprawdę 15 czy 16 zawodnikami...
...podobnie było z Szombierkami w 1980 roku, kiedy zdobywały sensacyjne mistrzostwo. Wtedy trener Hubert Kostka też korzystał z niewielkiej liczby zawodników.
– Atutem Pogoni jest to, że z różnych powodów – głównie oczywiście finansowych – nie zrobiła żadnych transferów, więc ci chłopacy, którzy wcześniej byli zmieniani czy niedoceniani, odgrywają teraz bardzo ważne role czy są wręcz pierwszoplanowymi postaciami. Myślę, że to atut szczecinian – jest ich mało na zmiany, grają stabilnym składem. Zaczęło się bardzo źle, bo pojawiły się problemy finansowe, ale zatrzymano piłkarzy. Jeżeli byłoby naprawdę źle, to skończyłoby się tak, że teraz w Pogoni nie byłoby strzelającego gole „Koulo” czy zdolnych młodzieżowców, którzy zostaliby sprzedani. Robert gra tym, co ma, nie robi wielu zmian, a jak już, to konkretne. Potrafił chłopaków zjednoczyć i z drużyny, która grała może ładną dla oka piłkę, ale brakowało walki, stworzył zespół, który i potrafi grać, i walczyć z zaangażowaniem. To jest duży plus dla niego. Miałem zresztą przyjemność prowadzić go jako trener. Cieszę się, że mu się wiedzie.
Na koniec trudne pytanie do rekordzisty w Pogoni w liczbie meczów, bo zagrał ich pan prawie pół tysiąca: Portowcy przegrali cztery razy finał Pucharu Polski, więc czemu miałoby się udać właśnie teraz?
– Bo kiedyś wreszcie musi się udać (śmiech). Jak gra się o Puchar Polski, jest się w finale, gra się dobrze, drużyna i zawodnicy są w formie, to jak nie teraz, to kiedy?! Sam Kamil Grosicki, który przecież jest bliżej końca kariery niż początku, podkreśla, że grając w klubie, w którym się wychował, chciałby przywieźć puchar do domu, dla kibiców, dla ludzi, dla miasta i regionu. Na bazie takiej determinacji, na bazie tego, że grając z takim rywalem jak Legia,łatwo nie będzie, trzeba szukać plusów. Legia ma... nóż na gardle i musi się sprężyć na maksa. Będzie ciekawie, będzie fajnie, ale oczywiście całym sercem chcę i życzę tego, żeby puchar pojechał do Szczecina. Z przyjemnością bym na niego popatrzył!
Rozmawiał Michał Zichlarz
Finał Pucharu Polski
Piątek, 2 maja, PGE Narodowy, godz. 16.00.◼ Pogoń Szczecin - Legia Warszawa
Sędzia Szymon Marciniak (Płock)
Relacja TVP, TVP Sport (początek studia od godz. 14.25)
Mariusz Kuras. Fot. Facebook