W Częstochowie nie tylko Raków
Skra pokonała 1:0 Victorię na etapie ćwierćfinału okręgowego Pucharu Polski.
Stadion Victorii znajduje się nieopodal terenów Elaneksu, gdzie miałby powstać nowy obiekt Rakowa. Fot. Mariusz Rajek
PUCHAR POLSKI
Piłkarska hierarchia w Częstochowie jest dość jasno ustalona. Skra zapleczem Rakowa, a Victoria Skry – tak w największym uproszczeniu można określić zależności między klubami. Absolutnym numerem jeden jest oczywiście Raków. Pozostałe kluby pozostają mocno w cieniu, znając swoje miejsce w szeregu. Od dobrych kilku lat solidnym numerem dwa jest Skra, ale Victoria od jakiegoś czasu zaczyna ją coraz śmielej podgryzać. We wtorkowym ćwierćfinale okręgowego Pucharu Polski Skra długo męczyła się z grającym ligę niżej sąsiadem. Jedyną bramkę w 77 minucie zdobył Szymon Jarek, wychowanek... Rakowa. – Ten mecz to duże wydarzenie szczególnie dla Victorii. Dla nas trochę mniejsze, bo jeszcze niedawno graliśmy z Widzewem czy Lechem, a dziś spotykamy się z czwartoligowymi rywalami. Doceniamy oczywiście wielką pracę, jaka została wykonana przy Krakowskiej – mówi nam wiceprezes klubu z Loretańskiej, Piotr Wierzbicki.
Na ratunek biedniejszym
Tym, co łączy wszystkie częstochowskie kluby, jest dość płynny przepływ zawodników. Skrę w tej chwili można – nieco upraszczając temat – nazwać rezerwami Rakowa. Nie będzie przesadą nawet stwierdzenie, że gdyby nie Raków, Skrzacy nie graliby obecnie w III lidze, a może nawet przestaliby istnieć. Mający coraz większe problemy klub z Loretańskiej oparł kadrę przede wszystkim na graczach akademii Rakowa, prowadzenie zespołu powierzono dotychczasowemu trenerowi drugiego Rakowa Dariuszowi Klaczy, a domowe mecze rozgrywa na boisku bocznym przy Limanowskiego, ponieważ stadion Skry nadal nie posiada trybun, które pozwoliłyby mu uzyskać licencję. Latem z Rakowa do Skry przetransferowanych zostało kilkunastu graczy. – Pomysł na razie wydaje się trafiony. Pewne kwestie trzeba jeszcze poprawić, ale na wszystko nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Potencjał tego zespołu wydaje się spory. Koncepcja, aby drużynę tworzyło sześciu-siedmiu doświadczonych seniorów, do tego kilku najlepszych młodzieżowców z akademii Skry, a reszta z akademii Rakowa, ma rację bytu w III lidze, a może nawet wyżej – dodaje Wierzbicki.
Najwięcej trafień dla Skry, cztery w sześciu kolejkach, ma 19-letni Iwan Metłuszko, który do Polski trafił z mocno doświadczonego przez wojnę ukraińskiego miasta Sumy. – Ciekawy, ambitny i bardzo pracowity chłopak, który zdobywa sobie coraz większe uznanie. Zima będzie okresem weryfikacji, gdy będziemy wiedzieć, kto się nadaje do gry w tej lidze, a kto jeszcze nie. Teraz roszad raczej już nie będzie – uzupełnia wiceprezes Wierzbicki.
Z Loretańskiej na Krakowską
Victoria reprezentuje kolejny szczebel „łańcucha pokarmowego” pod Jasną Górą. W kadrze drużyny trenera Adriana Pasieki aż roi się od piłkarzy z przeszłością przy Loretańskiej. Oskar Krawczyk to wychowanek Skry, który debiutował w drużynie podczas meczu z Lechem Poznań w Pucharze Polski. Alan Jaworski trenował w Rakowie, ale najlepszy okres również miał w Skrze. Kacper Tomzik, Marcel Nurek, Marcin Kowalski, Adrian Błaszkiewicz i Daniel Błędowski to kolejni wychowankowie klubu z Loretańskiej. Michał Mikołajczyk to z kolei absolwent SMS-u Skry. Eryk Krupa zaczynał w Rakowie, ale swój najlepszy okres również zaliczył w barwach Skry. Mecz ze Skrą w podstawowej jedenastce rozpoczęło... dziesięciu piłkarzy w przeszłości związanych z tym klubem. – Oczywiście występowali oni u nas na różnym etapie. Nad niektórymi z tych zawodników zastanawialiśmy się w kontekście III ligi, mam tu na myśli choćby Błędowskiego, Tomzika czy Błaszkiewicza, ale pojawiły się przeszkody, których nie udało się pokonać. Jakie? Choćby pogodzenie treningów z pracą. W IV lidze trenuje się jednak mniej – zdradza działacz Skry. Choć nie zawsze tak było, obecnie symbiozę częstochowskich klubów można wskazywać jako wzór godny naśladowania w innych miastach.
Mariusz Rajek
