Uśmiech Lavariniego
Biało-czerwone w Pekinie zaprezentowały się bardzo dobrze, z czterech meczów przegrały jedynie z Turcją po tie-breaku.
Alicja Grabka (nr 21) miała powody do radości, wszak z koleżankami rozegrała świetne spotkanie z Belgijkami. Fot. Volleyball World
LIGA NARODÓW
Trzy efektowne zwycięstwa z: Tajlandią, Chinami i Belgią oraz porażka po tie-breaku z Turcją – oto dorobek polskich siatkarek w pierwszym turnieju Ligi Narodów, który rozegrano w Pekinie. Zgromadziły dziesięć punktów i jest to wynik lepszy niż się spodziewaliśmy. Ostatnie sprawdziany formy wcale nie napawały optymizmem, a tymczasem rzeczywistość okazała się całkiem przyjemna. Podopieczne trenera Stefano Lavariniego już na początku sezonu reprezentacyjnego zademonstrowały wysoką formę, choć oczywiście nie ustrzegły się błędów. Trudno się więc dziwić, że po ostatnim starciu z Belgią na twarzy włoskiego szkoleniowca pojawił się uśmiech, gdy opuszczał pekińską halę. To niezły prognostyk przed kolejnymi występami.
Twardy bój
Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że reprezentacja Turcji, mistrz Europy i triumfator Ligi Narodów z 2023 roku będzie niezwykle wymagającym rywalem. Spodziewaliśmy się twardego boju i taki też był. Mecz trwał blisko dwie godziny i tak na dobrą sprawę tylko w piątym secie Biało-czerwone pokpiły sprawę, bowiem nie miały żadnego punktu zaczepienia.
- W tie-breaku nagle uleciała nam pewność siebie i pozwoliłyśmy rywalkom przejąć inicjatywę. Szybko nam uciekły i dyktowały warunki na parkiecie. A mogło być zupełnie inaczej - tłumaczyła po spotkaniu kapitan naszej drużyny, Agnieszka Korneluk.
Trener Lavarini z tej porażki nie robi tragedii i jak to ma swoim zwyczaju, ze spokojem stwierdził, że takie porażki uczą i na pewno zostaną wyciągnięte wnioski. Ten mecz można było zapisać po stronie plusów, ale nasz zespół grał nierówno. Przede wszystkim szwankowała kontra. Nasze skrzydłowe miały wiele okazji do zdobycia punktów, ale nie potrafiły skończyć ataków. W tym elemencie najczęściej myliła się Oliwia Różański, która w wyjściowym składzie zmieniła Martynę Łukasik. Inna sprawa, że Turczynki dobrze prezentowały się w obronie i podbijały wiele piłek, wprowadzając nasze siatkarki oraz licznie zgromadzoną publiczność w zdumienie. W wyjściowym składzie pojawiła się również środkowa Dominika Pierzchała, zastępując Aleksandrę Grykę. I trzeba przyznać, że spisała się świetnie. Z pola serwisowego posyłała trudne do przyjęcia piłki, skutecznie atakowała i blokowała. Swoją postawą mile zaskoczyła, a Lavarini zyskał kolejną wartościową zawodniczkę na tej pozycji.
Wielka szkoda, że w trzecim secie szalony pościg za Turczynkami nie zakończył się happy endem. Przez większość seta wynik oscylował wokół remisu. Jednak Turczynki wyszły na prowadzenie 20:18, a potem powiększyły przewagę do czterech „oczek” (23:19). Nasz zespół wydał się być pogodzony z przegraną. A tymczasem rywalki zepsuły zagrywkę, chwilę potem Pierzchała zaserwowała asa i Polki uwierzyły w siebie. Różański oraz Magdalena Stysiak skończyły ataki i zrobiło się 23:24. Turczynki wytrzymały jednak presję i dokończyły dzieła.
Lavarini od początku kolejnej odsłony postawił na Paulinę Damaske, która zluzowała Różański. Rozgrywająca Katarzyna Wenerska już w pierwszych dwóch piłkach sprawdziła jej dyspozycję, która okazała się wysoka. Była więc to dobra decyzja włoskiego szkoleniowca. Damaske nie tylko dobrze grała, ale też wniosła pozytywną energię. Przy jej dużym udziale od stanu 15:15 Polki przejęły inicjatywę, popisując się szczelnymi blokami oraz atakami ze skrzydeł i środka. To była pewna wygrana i ze spokojem czekaliśmy na tie-breaka. A ten, jak pisaliśmy na początku, był tragiczny w wykonaniu naszych pań.
- Rywalki dały nam dobrą lekcję i trzeba z niej wyciągnąć wnioski. Turczynki w ataku bezlitośnie obijały ręce naszych zawodniczek i piłka lądowała poza boiskiem. Pokazaliśmy wiele dobrych akcji i walczyliśmy do końca. W tym meczu wiele się nauczyliśmy i pewnie to wykorzystamy w kolejnych spotkaniach. W sumie jestem zadowolony z postawy zespołu – powiedział nasz szkoleniowiec reporterowi Volleyball World.
W sprinterskim tempie
"Jak dobrze wstać skoro świt" – swego czasu napisał te słowa Jonasz Kofta. Zerwaliśmy się więc świtem w niedzielę, by zobaczyć jak Biało-czerwone po porażce z Turcją poradzą sobie w potyczce z Belgią. Siatkarki zafundowały sobie i nam przed telewizorami iście sprinterskie tempo. Mecz trwał zaledwie 72 minuty i zapewne był najkrótszym w tym turnieju. To była demonstracja siły w wykonaniu zespołu Lavariniego. Tylko w trzeciej odsłonie rywalki podjęły walkę i miały nawet szansę na jej wygranie. Ale po kolei...
Tym razem w kwadracie dla rezerwowych pozostały trzy dotychczas podstawowe zawodniczki: rozgrywająca Wenerska, atakująca Stysiak oraz środkowa Korneluk. Dwie pierwsze pojawiły na podwójnej zmianie w epizodzie w trzeciej partii. To trio zostało zastąpione przez Alicję Grabkę, Malwinę Smarzek oraz Aleksandrę Grykę. I trzeba od razu przyznać, że stanęły na wysokości zadania. Ta pierwsza umiejętnie rozdzielała piłki i wykorzystywała wszystkie opcje. Raz po raz gubiła rywalki, które były bezradne i nie były w stanie postawić bloku. W pełni zasłużyła na miano MVP meczu. Z kolei Smarzek udowodniła, że rola wchodzącej na podwójną zmianę jej nie odpowiada i pewnie w dalszej części sezonu będzie walczyła o miano atakującej nr 1. Gryka już wcześniej pokazała, że można na nią liczyć.
Dwa pierwsze sety Polki zagrały w imponującym stylu. W pierwszym szybko odskoczyły na 8:4 i pewnie kontrolowały wydarzenia na boisku. Seria punktów przy serwisie Smarzek rozwiała wszelkie wątpliwości. W drugim zaczęły od prowadzenia 7:0 i dopiero wtedy Britt Herbots zdobyła pierwszy punkt. Kris Vansnick stał przy linii, gestykulował, podpowiadał, brał przerwy, ale nie był w stanie przełamać niemocy swoich podopiecznych. Nasze panie prowadziły 21:9 i wówczas rywalki zdobyły kilka punktów, ale były one na otarcie łez.
Jedynie trzecia odsłona przyniosła nieco więcej emocji. Na początku doszło do zderzenia dwóch naszych zawodniczek. Smarzek dość długo nie podnosiła się z parkietu, ale na szczęście nic się jej nie stało. Belgijki wyszły na prowadzenie 6:4, a przy 9:5 trener Lavarini poprosił o czas i przekonywał swoje podopieczne, by się skoncentrowały i dokończyły mecz bez straty. Dopiero po asie Grabki Polki wyszły na prowadzenie 20:19. Belgijki miały piłkę setową przy 24:23, ale popełniły błędy. Dwa decydujące punkty zdobyła Stysiak, która pojawiła się wraz z Wenerską na boisku na ostatnie piłki.
- Było skupienie, precyzja i nadzwyczajna skuteczność – wyjawił uśmiechnięty Lavarini reporterowi Volleyball World. - Ten poziom utrzymaliśmy w kolejnej odsłonie i dopiero w trzeciej mógłbym sobie trochę ponarzekać. Liczy się końcowy efekt. Po powrocie zawodniczki otrzymają dzień wolny, a potem zaczniemy się przygotowywać do kolejnego turnieju.
WYNIKI
Grupa C (Pekin/Chiny)
◼ Turcja – Polska 3:2 (25:21, 18:25, 25:23, 22:25, 15:7)TURCJA: E. Şahin, Baladin (22), Demiz (10), Karutasu (19), Yarpak (15), Kalaç (8), Aköz (libero) oraz Özdemir (3), T. Şahin (2). Trener Daniele SANTARELLI.
POLSKA: Wenerska (1), Różański (14), Korneluk (8), Stysiak (23), Czyrniańska (12), Pierzchała (15), Szczygłowska (libero) oraz Grabka (1), Smarzek (3), Łukasik, Damaske (3). Stefano LAVARINI.
Sędziowali: Michail Koutsoulas (Grecja) i Joo-Hee Kang Joo-Hee (Korea Płd.). Widzów 3643.
Przebieg meczu
I: 10:9, 15:14, 20:18, 25:21.
II: 8:10, 10:15, 12:20, 18:25.
III: 10:8, 15:14, 20:18, 25:23.
IV: 10:8, 15:12, 16:20, 22:25.
V: 5:3, 10:5, 15:7.
Bohaterka – Hande BALADIN.
BELGIA: Van Sas, Herbots (4), Lemmens (5), Martin (10), Radovic (5), Van Avermaet (3), Rampelberg (libero) oraz Dermeyer (1), Verhelst (4), Nagels (1), Fransen (2), Koulberg (1). Trener Kris VANSNICK.
POLSKA: Grabka (6), Łukasik (14), Gryka (6), Smarzek (20), Różański (4), Pierzchała (4), Szczygłowska (libero) oraz Damaske (10), Łysiak (1), Wenerska, Stysiak (2). Trener Stefano LAVARINI.
Sędziowali: Ismail Fahad Mohamd (Katar) i Wensheng Luo (Chiny). Widzów 1767.
Przebieg meczu
I: 10:5, 15:9, 20:10, 25:11.
II: 10:3, 15:6, 20:8, 25:15.
III: 10:9, 15:14, 19:20, 25:27.
Bohaterka – Alicja GRABKA.
(sow)
