Udane otwarcie
Trener Wojciech Łobodziński powtórną pracę w zespole znad Kaczawy rozpoczął od wygranej z „Białą Gwiazdą”.
Tym strzałem Juliusz Letniowski (z lewej) zapewnił Miedzi komplet punktów. Fot. Ernest Kołodziej / miedzlegnica.eu
Działacze i kibice zielono-niebiesko-czerwonych wiążą ogromne nadzieje z powrotem Wojciecha Łobodzińskiego na trenerską ławkę ich drużyny. Popularny „Łobo” już raz wprowadził „Miedziankę” do raju, czyli ekstraklasy, ale czy dokona tej sztuki po raz drugi? Jego zwierzchnicy liczą, że tak, ale do celu jest jeszcze bardzo daleka droga. Bezpośredni awans to raczej pobożne życzenie, no chyba, że 30 marca legniczanie pokonają w Gdyni Arkę, a wtedy wszystko się może zdarzyć.
Wsparcie od weteranów
Na razie jednak ludzie związani z Miedzią cieszą się chwilą, wszak Wisła Kraków nie jest zespołem z kategorii „chłopców do bicia”. – Przede wszystkim chciałem podziękować kibicom za fantastyczne przyjęcie, faktycznie czułem się jak w domu – powiedział po piątkowej wiktorii z „Białą Gwiazdą” na Stadionie Miejskim im. Orła Białego w Legnicy szczęśliwy Wojciech Łobodziński. – Jeżeli chodzi o sam mecz, to pierwsza połowa w naszym wykonaniu była taka, jaką sobie zaplanowałem w ostatnich dniach. Delikatne zmiany, które wprowadziłem w pressingu i przygotowałem na mecz z Wisłą, przyniosły efekt. Graliśmy bardzo agresywnie, mieliśmy mocny odbiór, odbieraliśmy piłkę przeciwnikowi bardzo wysoko i mieliśmy dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Bałem się, że tej intensywności może nam zabraknąć w drugiej połowie i niestety tak się stało. Zmianami trochę podkręciliśmy tempo i daliśmy trochę jakości, więc ostatecznie wygraliśmy. Ale na tle takiego przeciwnika takie momenty mogą się zdarzać. Brawo dla chłopaków, bo wsparli dwójkę, która do tej pory mało grała, czyli Babacara Diallo i Jana Leończyka, bo na pewno dla nich był to bardzo trudny mecz. Z doświadczenia wiem, że młodzi zawodnicy potrzebują wsparcia starszych kolegów. Dzięki temu, że tak się stało, zagrali poprawne zawody.
„Zabójczy” zmiennik
Pożytecznym dżokerem w ostatniej potyczce ligowej w zwycięskim zespole okazał się Juliusz Letniowski, który w 69 minucie zmienił szwedzkiego napastnika Gustava Engvalla i niespełna kwadrans później zdobył gola na wagę trzech punktów.
– Fajnie, że pomogłem drużynie i strzeliłem zwycięską bramkę – cieszył się pomocnik, który 8 kwietnia skończy 27 lat. – To dla nas bardzo ważna wygrana i motywacja do dalszej pracy. Gonimy czołówkę i mam nadzieję, że po kolejnym meczu z Arką Gdynia oraz następnym będziemy w tabeli na pierwszym bądź drugim miejscu. O czym myślałem, gdy w końcówce spotkania Michał Kostka zgrywał mi piłkę? Nie kłębiły mi się głowie jakiekolwiek myśli, od razu wiedziałem, że chcę uderzyć na bramkę. 20 metrów, to trzeba strzelać, bo jak nie ma strzałów, to nie ma bramek. Czy kamień spadł nam z serca po tym spotkaniu, bo kazaliśmy naszym kibicom długo czekać na zwycięstwo w Legnicy (po raz ostatni Miedź wygrała u siebie 3 listopada ubiegłego roku, pokonując 4:1 Pogoń Siedlce – przyp. BN)? Na pewno tak, dla kibiców był to bardzo fajny mecz, otwarty, bardzo dużo sytuacji, więc mam nadzieję, że wszystkim się podobało. I jeszcze bardziej cieszy, że zdobyliśmy trzy punkty z bardzo dobrym zespołem. Przerwę na mecze reprezentacji musimy ciężko przepracować, żeby w Gdyni zagrać o trzy punkty i wygrać ten mecz.
Bogdan Nather