Sport

Tylko kasa się zgadza

Tomasz Adamek został w Gliwicach zdemolowany przez Roberta Soldicia. Po czym ogłosił, że była to jego ostatnia walka.

Tomasz Adamek (z lewej) został brutalnie potraktowany przez Roberto Soldicia. Fot. FAME MMA

SPORT WALKI

Gdy w 2018 roku w Chicago Tomasz Adamek, były mistrz świata w półciężkiej i junior ciężkiej oraz pretendent do pasa WBC w ciężkiej, przegrał przez nokaut z Amerykaninem Jarrellem Millerem, zapowiadał, że wróci do ringu już tylko pożegnalną walką. Sześć lat później zaskoczył wszystkich decyzją o podpisaniu umowy z federacją FAME MMA, organizującą gale typu freak fight show. Zanim w nich zadebiutował, umówił się z KSW na pojedynek z legendą MMA, Mamedem Chalidowem. 24 lutego 2024 roku w Gliwicach wygrał z nim, gdyż Czeczeniec z polskim obywatelstwem w trzeciej rundzie doznał kontuzji ręki. „Góral” z Gilowic za ten występ dostał podobno półtora miliona złotych...

Podobnego rzędu kwoty czekały na niego za walki na galach FAME. 18 maja ubiegłego roku w gliwickiej PreZero Arenie wygrał na punkty z raperem i internetowym celebrytą, Patrykiem Bandurskim. Kilka miesięcy później (31 sierpnia) na warszawskim Stadionie Narodowym wypunktował innego celebrytę, Kasjusza Życińskiego. Na konto Adamka wpłynęły więc kolejne duże pieniądze. Jak sam mówił, była to najłatwiej zarobiona kasa...

W minioną sobotę w Gliwicach dobra passa naszego najbardziej utytułowanego zawodowego boksera dobiegła końca. Kończący w grudniu 49 lat „Góral” liczył, że jego doświadczenie pomoże mu wygrać walkę z młodszym o 19 lat Chorwatem Roberto Soldiciem, noszącym przydomek „Robocop”. Być może zapomniał, że ten w latach 2017-21 był mistrzem KSW wagi półśredniej i średniej, nokautując swoich rywali. Potem związał się z singapurską federacją ONE, ale w niej poniósł dwie porażki i raz wygrał. Przyjął więc propozycję - zapewne lukratywną - na występy w FAME.

Jego pojedynek w oktagonie podczas gali FAME Kingdom zakontraktowano na 8 rund po 3 minuty na zasadach boksu. To zdawało się faworyzować naszego byłego mistrza, ale w tym miejscu warto przypomnieć, że Soldić ma za sobą również udany bokserski epizod - w latach 2016-17 wygrał bowiem cztery walki. I okazało się, że jego umiejętności oraz atuty młodości - szybkość i siła ciosów - wystarczyły do efektownego, a dla nas jakże smutnego zwycięstwa z Adamkiem.

Góral” zaczął z animuszem i trafił rywala ciosami prawej ręki. Szybko jednak Chorwat go zdominował i zaczął systematycznie rozbijać. Na twarzy Adamka pokazała się krew. W drugiej rundzie dwukrotnie padł na matę oktagonu i słusznie sędzia przerwał masakrowanie bezradnego mistrza.

To był bardzo smutny widok. Być może duża wypłata wynagrodziła Adamkowi gorycz bolesnej porażki, która zmusiła go jednak do podjęcia decyzji, że to już koniec. „Najważniejsze, że jestem w zdrowiu, głowę mam dobrą i tyle. Jestem zawodowcem od 1999 roku, to jest 26 lat. Dziękuję wszystkim za tyle lat kibicowania. Na szczęście mam, co robić. Rodzina czeka. Trzeba to zakończyć, bo to sport kontaktowy. To już nie ma sensu. Chyba że żona zabrałaby mi wszystkie pieniądze i nie miałbym na bułki...” - oświadczył dziennikarzom po walce.

I oby Tomasz Adamek wytrwał w tym postanowieniu, a nie skusiły go kolejne miliony.

(awa)

Najman znów przegrywa

Podczas sobotniej gali w Gliwicach po dwóch wcześniejszych zwycięstwach kolejnej porażki doznał 46-letni Marcin Najman. Został poddany przez lżejszego od niego o 30 kg streamera Łukasza Tuszyńskiego, który założył mu dźwignię na łokieć. Blisko porażki był Michał Materla, ikona polskiego MMA. W starciu z Dawidem Załęckim był liczony, ale później znokautował rywala w 1. rundzie.