Tydzień łez
Porażkę w finale krajowego pucharu Duma Pomorza chce sobie zrekompensować w rozgrywkach ligowych.
Pomocnik Pogoni Kacper Smoliński (z prawej) wierzy, że jego drużyna zakończy sezon na trzecim miejscu. Fot. Katarzyna Dzierżyńska / Press Focus
Autorem jednej z bramek dla Pogoni w finałowej potyczce Pucharu Polski był Kacper Smoliński. – Strzelony przeze mnie gol stanowi marne pocieszenie – przyznał 24-letni pomocnik. – Oddałbym go za pierwsze trofeum w historii naszego klubu. Strasznie mi przykro i pozostałym kolegom z drużyny też. Ale mamy jeszcze o co grać w lidze, dlatego trzeba szybko się podnieść i iść dalej. Niestety, w stolicy zawiedliśmy cały Szczecin, naszych kibiców, tych przed telewizorami i tych, którzy przyjechali specjalnie dla nas do Warszawy. Drugi rok z rzędu przegraliśmy finał. Jesteśmy bardzo smutni z tego powodu. Spotkanie finałowe to jeden mecz. I nieważne, w jaki sposób się gra. Liczy się to, który zespół zwycięża.
Nie traci nadziei
Popularny „Smoła”, który od urodzenia związany jest ze Szczecinem, od dziecka marzył, żeby występować dla drużny Portowców. – Jestem załamany, bo pierwszy Puchar Polski dla Pogoni był w zasięgu ręki – stwierdził wychowanek Granatowo-bordowych. – Jednak wierzę, że kiedyś dopniemy swego. Razem wygrywamy jako drużyna, razem też przegrywamy. W tym momencie nie ma zatem sensu na siłę szukać winnych i wskazywać, kto dokładnie popełnił indywidualne błędy. Przyjechaliśmy z nastawieniem, żeby wygrać. Wiosną gramy bardzo dobry futbol, jeden z najlepszych w Polsce. Marzenia były ogromne i wierzyliśmy w to, że przywieziemy puchar do Szczecina.
W tej chwili podopieczni trenera Roberta Kolendowicza tracą trzy punkty do zajmującej w tabeli trzecie miejsce Jagiellonii Białystok, lecz rozegrali o jeden mecz mniej niż zespół Adriana Siemieńca. – Trzecie miejsce w lidze jest jak najbardziej realne – przekonuje Smoliński. – Owszem, jeszcze odczuwamy smutek i niezadowolenie, natomiast od soboty skupiamy się na meczu z Radomiakiem. W naszym przypadku sezon się nie skończył, cały czas mamy szansę na medal.
Blisko i daleko
Młodszemu koledze wtórował kapitan Pogoni, Kamil Grosicki. – Byliśmy blisko sukcesu, jednak finalnie cały czas czegoś nam brakuje – powiedział popularny „Grosik”. – To dla nas kolejna lekcja. W tamtym roku przepraszałem za to, jak zaprezentowaliśmy się w finale, natomiast teraz jestem dumny z tego, że doszliśmy tak daleko i mogliśmy wystąpić na Stadionie Narodowym. Żeby zagrać w finale, trzeba sobie na to zasłużyć i wykonać kawał ciężkiej pracy. Przegraliśmy i jesteśmy smutni, bardzo rozczarowani z tego powodu. Mam nadzieję, że ten mecz z Legią zbuduje jeszcze mocniejszą w wiarę w ten zespół, w ten klub. I w końcu kiedyś to my będziemy się cieszyć ze zdobytego tytułu. Owszem, ktoś może stwierdzić, że łatwo mi tak mówić, ale przed rokiem obiecałem, że tu wrócimy i jako drużyna słowa dotrzymaliśmy. Chciałbym bardzo podziękować naszym kibicom za to, jak świetną atmosferę stworzyli na trybunach, za wsparcie, które nam dawali, zwłaszcza po ostatnim gwizdku sędziego.
Za dużo błędów
Co w ocenie „Grosika” było kluczem do zwycięstwa rywala? – Legia miała więcej indywidualności, więcej piłkarzy z dużą jakością, którzy potrafili zdobyć bramkę czy dać asystę do kolegi – przyznał 36-letni skrzydłowy. – Daliśmy jednak z siebie wszystko, strzeliliśmy trzy gole, ale w ostatecznym rozrachunku nic nam one nie dały. W przerwie bardzo mocno się motywowaliśmy, wiedzieliśmy, że w drugiej połowie mamy szansę zagrać dużo lepiej niż w pierwszej. Mieliśmy też świadomość, że Legia może mieć w drugiej części problemy z fizycznością, bo w tym sezonie zagrała ponad 50 meczów. Tyle że w momencie, gdy zaraz po wznowieniu straciliśmy bramkę na 1:2, zmieniły się całkowicie założenia i obraz meczu. Znowu musieliśmy gonić wynik. Futbol to gra błędów, my ich popełniliśmy za dużo, a na pewno więcej od przeciwnika. Dla nas sezon jeszcze się nie skończył, mamy o co grać w lidze, ponieważ jest szansa na medal.
Już w sobotę o godzinie 14.45 Dumę Pomorza czeka pierwszy egzamin, bo na jej drodze stanie Radomiak. Tylko wygrana prolonguje nadzieje drużyny ze Szczecina na zajęcie miejsca na podium.
Bogdan Nather