Sport

Trzeba wyjść z dołka

Baraże i awans to jedno, ale obecnie w Chorzowie koncentrują się na wyjściu z kryzysu, co chcą uczynić w dzisiejszym meczu z Wisłą Płock.

5 goli dla Ruchu strzelił jak na razie Mateusz Szwoch – a debiutanckiego w starciu z Wisłą Płock. Fot. Sebastian Sienkiewicz/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Wszyscy wokół Ruchu zastanawiają się, czy drużyna w 2025 roku wreszcie się rozpędzi i zacznie nadrabiać zgubione punkty. Utraciliśmy energię. Mecz z Pogonią Siedlce sprawił, że byliśmy trochę nerwowi. Początek spotkania z Wisłą Kraków sprawił, że powietrze już w ogóle z nas uszło. Dzisiaj, patrząc na Ruch, widać, że brakuje nam ducha - mówił przed spotkaniem z „Nafciarzami” trener Dawid Szulczek.

Mleko się rozlało

Porażka 0:5 z krakowianami odcisnęła wieczne piętno na „Niebieskich”. Może przyjazd drugiej Wisły jest potrzebny do odczarowania Ruchu i Stadionu Śląskiego? - Trzeba zaakceptować fakt, że mecz z Wisłą już nie wróci. Zbyt często w drużynie, w klubie czy wśród kibiców wracamy do tego, jak mogliśmy zawalić taki mecz. Mleko już się jednak wylało. W przyszłości na pewno będziemy mieli okazję do rewanżu. Może być nawet tak, że spotkamy się z Wisłą jeszcze w tym sezonie. Trzeba iść dalej, patrzeć w przyszłość i nie myśleć o tym, co było - podkreślił zdecydowanie Szulczek.

- Jesteśmy świadomi, że początek roku jest słaby, szczególnie w lidze. Jedyne, co udało nam się osiągnąć, to półfinał Pucharu Polski. Trzeba wrócić do tego, co było jesienią, gdy byliśmy zespołem, który wychodził na boisko i wiedział, czego chce - mówił z kolei Mateusz Szwoch, który przed sezonem trafił do Chorzowa właśnie z Płocka i właśnie z tamtejszą Wisłą zdobył swoją pierwszą bramkę z „Erką” na piersi. - Teraz także wychodzimy na boisko z takim nastawieniem, ale nam nie wychodzi. Trzeba zmienić podejście i całą naszą grę. W poprzedniej rundzie Stadion Śląski był naszym dużym plusem, a teraz tego nie wykorzystujemy. Nie da się odnieść tego do jednej sfery, czy to mentalnej, czy fizycznej, bo z tym nie mamy problemu. Biegamy bardzo dobrze, piłkarze też się zbytnio nie zmienili, więc... czasem tak jest. Jeden moment decyduje o nabranie wiatru w żagle i mam nadzieję, że to będzie spotkanie z Wisłą - zaznaczył 31-letni pomocnik, który we wtorek będzie obchodził swoje urodziny.

Są niezdecydowani

W ostatnich kolejkach najszybszym sposobem na pokonanie bramkarza Ruchu było wykorzystanie stałego fragmentu gry. - Wiemy, że tracimy tak bramki, ale nie będzie tak zawsze. To za chwile się skończy. Drużyna przechodzi przez różne momenty. Teraz jesteśmy w dołku, najlepsze zespoły świata również przeżywają takie kryzysy i to - niestety - normalne. Ważne jest, abyśmy pokazali, że potrafimy szybko z tego dołka wyjść - zaznaczył Szulczek, który jasno zaprzeczył też sugestiom, jakoby „Niebiescy” byli źle przygotowani fizycznie do rundy wiosennej.

- Kiedy przegrywaliśmy, zawsze był problem natury fizycznej. Kiedy wygrywaliśmy - wyglądaliśmy super. Za dużo kierujemy się emocjami w zależności od tego, czy jest zwycięstwo, czy porażka. W tegorocznych meczach, pomimo wyników, biegamy tak samo jak w listopadzie czy grudniu. Wiadomo, że po przegranej szuka się przyczyn i najłatwiej wskazać na motorykę, ale myślę, że to nie jest tylko jej kwestia, lecz tego, że jesteśmy niezdecydowani. W głowie piłkarza pojawia się moment: „doskoczyć czy nie doskoczyć” i to widzą kibice. Ktoś jest blisko piłki i nie doskoczy, bo się waha, a waha się, bo mecz się nie układa i coś jest nie tak w organizacji samej gry - wyjaśnił szkoleniowiec.

A co Szulczek sądzi na temat dzisiejszego rywala? - To drużyna, która w tej rundzie pod kątem organizacji i przygotowania motorycznego jest w czołowej trójce, na tej samej półce co Wisła Kraków i Arka Gdynia. Mamy odczucie, że delikatny dołek mają Ruch, Bruk-Bet i Miedź, a tamte trzy zespoły mają zwyżkę - pochwalił płocczan DawidSzulczek. Łatwo na pewno nie będzie.

Piotr Tubacki