Transparentem w Marciniaka
Łaska kibica na pstrym koniu jeździ – w ten weekend przekonał się o tym (zaocznie) najlepszy polski arbiter.
Fani Lecha „poszli po całości” w temacie Szymona Marciniaka. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
WYDARZENIE KOLEJKI
Szymona Marciniaka nie zobaczyliśmy wśród rozjemców wyznaczonych do prowadzenia spotkań w 10. kolejce ekstraklasy. Jego nieobecność w obsadzie to swego rodzaju niespodzianka; jako lider polskich arbitrów, rzadko bywa pomijany podczas ligowych weekendów. Najczęściej – zresztą podobnie jak wielu jego kolegów po fachu z kategorii „profi” (czyli posiadających zawodowe kontrakty z PZPN-em) – w tej samej kolejce pojawia się na co najmniej dwóch ekstraklasowych obiektach: na jednym – z gwizdkiem, jako główny, na drugim – w obsadzie stanowiska VAR, przed ekranami.
Sobota przed „telewizorem”
W minionej serii gier Marciniak wystąpił jedynie w tej drugiej roli: wespół z bratem Tomaszem odpowiadał za wideoweryfikację podczas sobotniego spotkania Korony z Lechią. Pracy nie miał zbyt wiele – a przynajmniej tej, którą widzą kibice zgromadzeni na trybunach: prowadzący ten mecz Karol Arys ani razu nie był wzywany przez braterski duet przed monitor stojący przy linii bocznej.
Kibice biją w sędziego
Eksportowy polski rozjemca – mający w CV i finał mundialu, i finał Ligi Mistrzów – stał się jednak „bohaterem” piłkarskiej niedzieli w Polsce. Wszystko za sprawą kibiców poznańskiego Lecha. To właśnie jemu poświęcili oni wielkich rozmiarów transparent, jaki zawisł w pierwszej połowie meczu Kolejorza z Jagiellonią na trybunach obiektu przy Bułgarskiej. Transparent wielce kąśliwy: hasło na nim umieszczone głosiło bowiem: „Szymon Marciniak - oszust, celebryta, megaloman”.
Liczne poprawki z VAR-u
Skąd ów niedwuznaczny atak poznańskich ultras na arbitra? W minioną środę Marciniak prowadził zaległe spotkanie 6. kolejki między Rakowem a Lechem. Było w nim wiele niezwykłych – a z punktu widzenia fanów: kontrowersyjnych sytuacji. Padło aż osiem bramek, ale cztery z nich – po dwie dla każdej z drużyn – zostały anulowane po interwencjach VAR-u. Wideoweryfikacja „poprawiła” też boiskową decyzję Marciniaka w sprawie kary dla Luisa Palmy za faul na Zoranie Arseniciu. Honduranin pierwotnie napomniany został żółtą kartką; sędziowie „na wozie” zasugerowali jednak zmianę koloru kartonika, a płocki rozjemca – po obejrzeniu powtórki – sugestię przyjął i usunął piłkarza Lecha z murawy (na marginesie – Palma w tym starciu złamał Arseniciowi kość strzałkową, przerwa Chorwata w grze potrwa co najmniej sześć tygodni).
Kolanem w kolano
Fanom Lecha nie podobała się też Marciniakowa interpetacja starcia Alexa Douglasa z Marko Bulatem, skutkująca rzutem karnym dla częstochowian. - Douglas widział piłkę i chciał ją wybić, ale nie zauważył zawodnika Rakowa. Piłkarz w czerwonej koszulce wyskakuje, zagrywa sobie piłkę i jest lewym kolanem Douglasa trącony w swoje kolano, po czym upada. To naprawdę prosta sytuacja do oceny – mówił, cytowany m.in. przez Interię. W Poznaniu – sądząc po wspomnianym transparencie - najwyraźniej jednak nie przyjęto tego tłumaczenia...
Ziarnko do ziarnka...
Warto wiedzieć natomiast, że każda zmiana sędziowskiej decyzji po interwencji VAR-u wpływa na ocenę pracy arbitra i jego asystentów. Są to co prawda tylko dziesiąte części punktu, ale ich kumulacja (a z taką mieliśmy do czynienia w środku tygodnia) może ową notę obniżyć dość znacznie. Niewykluczone więc, że wspomniana absencja Marciniaka na murawie w 10. kolejce jest pokłosiem jego środowego – tak źle postrzeganego przez fanów Lecha – występu w Częstochowie.
Dariusz Leśnikowski
PS. Krytyce Szymona Marciniaka - i sędziów - poświęcony jest także najświeższy felieton Michała Listkiewicza
Kierunek - Dortmund
Szymon Marciniak odpoczywał od prowadzenia meczu w ekstraklasie w miniony weekend, wraca natomiast na boiska Ligi Mistrzów. W środę posędziuje starcie 2. kolejki fazy ligowej pomiędzy Borussią Dortumund i Athletikiem Bilbao. Na liniach pomagać mu będą Tomasz Listkiewicz i Adam Kupsik, a sędzią technicznym będzie Wojciech Myć.
