Sport

To jest policzek!

Rozmowa z Krzysztofem Nowakiem, byłym prezesem GKS-u Katowice

Wiceprezydent Katowic Waldemar Bojarun (z prawej; obok prezydent Katowic Marcin Krupa) według Krzysztofa Nowaka stoi za zmianą na fotelu prezesa GKS-u Katowice. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

Najprawdopodobniej dziś oficjalnie zostanie pan zwolniony z funkcji prezesa GKS-u Katowice. Patrząc na wyniki sportowe klubu, jest to decyzja niezrozumiała. Co więc się wydarzyło?

- Nie mam zielonego pojęcia, co się stało. Jest to dla mnie bardzo przykre. Dwa lata temu prezydent Krupa poprosił mnie o to, abym przyszedł do GKS-u Katowice i poukładał sprawy, które były do poukładania. Od tego czasu piłkarska sekcja po 19 latach wróciła do ekstraklasy, a inne sekcje także funkcjonują świetnie. Piłkarki za tydzień zapewne zdobędą mistrzostwo Polski… Ktoś w mieście tworzy złą aurę wokół mnie. Przyczyną tego jest pan wiceprezydent do spraw sportu Waldemar Bojarun.

Waldemar Bojarun czuje do pana niechęć i w tym świetle przedstawia pana prezydentowi Krupie?

- Tak. Prezydentowi Krupie przedstawiane są fałszywe, kłamliwe informacje na mój temat i na temat funkcjonowania GKS-u Katowice. Wokół klubu jest mnóstwo osób, które są negatywnie nastawione… Prezydent Katowic ma prawo nie wiedzieć o wielu rzeczach, a pan wiceprezydent Waldemar Bojarun bardzo źle wypowiada się na mój temat. A jest to człowiek, którego od dwóch lat prosiłem o to, aby zainteresował się GKS-em. On i ludzie z nim związani są przyczyną mojego zwolnienia. Przekazywano prezydentowi takie wiadomości, które się wręcz w głowie nie mieszczą!

Kiedy dowiedział się pan o tym, że pożegna się pan z funkcją prezesa?

- We wtorek po Wielkanocy dowiedziałem się oficjalnie o moim zwolnieniu. Zostałem zaproszony do prezydenta Krupy. Dostałem kwiaty i grafikę w ramach podziękowań. Sądziłem, że jadę do prezydenta rozmawiać o przyszłości GKS-u Katowice, a powiedziano mi, że nasze wizje się rozjeżdżają. Chciałem opowiedzieć o mojej strategii, o tym, co należy zrobić w tej chwili, po utrzymaniu w ekstraklasie. Należało rozmawiać, a zwolniono mnie w ohydny sposób. Nie zasłużyłem sobie na to. Przez dwa lata pracy w GKS-ie oddałem mnóstwo swojego serca, życia i zdrowia. Za to władze Katowic dziękują mi zwolnieniem przed końcem sezonu… Tak się nie robi!

Jakie były argumenty prezydenta do podjęcia takiej decyzji?

- Gdy zapytałem się prezydenta Krupy „dlaczego?”, odpowiedział mi, że takie są przywileje władzy. Czyli władza może zrobić wszystko.

Pamiętam, jak nieco ponad rok temu powiedział pan, że obejmując stanowisko prezesa, dostał pan jedno kluczowe zadanie – pilnowania finansów…

- Strata w ostatnim sprawozdaniu wynika z rachunku finansowego. Natomiast podkreślam, że na koniec 2024 roku GKS Katowice miał na koncie 4,6 miliona złotych! Budżet zwiększyłem z ponad 20 milionów złotych do 44 milionów! Nie ma żadnego zagrożenia finansowego, GKS Katowice jest w świetnej kondycji finansowej.

W otoczeniu klubu krąży plotka, jakoby już rok temu, podczas gali 60-lecia doszło do spięcia między panem a prezydentem Krupą.

- To prawda. Na gali 60-lecia, gdy powiedziałem, że stadion ma nosić imię Jana Furtoka, co było oczywiste, prezydent Krupa powiedział mi, że nie nadaje się obiektom sportowym imion ludzi jeszcze żyjących, bo wówczas Jan Furtok jeszcze żył. Odpowiedziałem: „Panie prezydencie, jest skocznia imienia Adama Małysza! Nie ma pan pojęcia, o czym pan mówi!”. Chodziło więc o to, że nie mogłem wyjść przed szereg! A przecież nic złego nie zrobiłem! Powiedziałem tylko, że legenda klubu, najwybitniejszy piłkarz w historii GKS-u, zasługuje na „swój” stadion.

Co pan czuje w tym momencie?

- GKS to jest klub miejski, czyli jest to klub wszystkich mieszkańców Katowic. Pan prezydent Krupa nie jest właścicielem, a przedstawicielem właściciela. Ta sytuacja jest wręcz nieprawdopodobna… Przez całe lata pracowałem dla katowickiego sportu. Przez 14 lat na AWF-ie zrobiłem niesamowitą robotę dla Katowic, a teraz po dwóch latach w GKS-ie dostaję taką „nagrodę”. To jest dla mnie policzek!

Rozmawiał Kacper Janoszka