Sport

To była kompromitacja

Rozmowa z Kamilem Rakoczym, trenerem Pniówka 74 Pawłowice

Po ostatnim występie swojej drużyny Kamil Rakoczy rumienił się ze wstydu. Fot. gkspniowek74com.pl

Miałem nadzieję, że po meczu z Unią Turza Śląska złożę panu gratulacje z okazji zwycięstwa, a tu taki klops...

– Cóż, taka jest piłka.

Porażka porażką, ale styl, jaki zaprezentowali pańscy piłkarze, był dramatyczny, wręcz tragiczny. Co najbardziej szwankowało w waszej grze?

– Nasza gra faktycznie wyglądała fatalnie. To była kompromitacja z naszej strony, że przegraliśmy mecz derbowy z drużyną teoretycznie dużo słabszą. Co gorsza, straciliśmy aż cztery bramki, zdobywając jedną. W tym meczu naprawdę nic u nas nie funkcjonowało. Unia była pod każdym względem lepsza, szybsza. Myślę, że wzięło się to stąd, iż zaufałem zawodnikom, którzy mało trenowali. Było widać, że nie są w pełnej dyspozycji. Oni sami po rozmowach w tygodniu myśleli, że z takim przeciwnikiem odbudują się i wygrają.

Ich pycha oraz nadmierna pewność siebie zostały ukarane, bo zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię...

– Niestety, to nie wystarczyło. Rywale otworzyli im oczy i pokazali, że zawodnik musi być w stuprocentowej dyspozycji, dobrze przygotowany do meczu, bo inaczej za żadne skarby świata go nie wygra.

Jak pan w przerwie próbował pobudzić swoich piłkarzy, wykrzesać z nich pokłady energii, ambicji i woli walki? W tym momencie wynik był sprawą otwartą, wszak był bezbramkowy remis.

– Od samego początku wyglądało to bardzo słabo, ale upatrywałem to w zmianie ustawienia spowodowanej absencją Piotra Trąda i Dominika Budzika; naprawdę nie miałem jak tego zestawić. Poszukałem zatem innego rozwiązania, jednak ono zawodziło. Wróciliśmy więc do nominalnego ustawienia, ale z innymi zawodnikami, lecz przyniosło to odwrotny skutek i dlatego wysoko przegraliśmy, narażając się przy okazji na drwiny ze strony części naszych kibiców. To nic przyjemnego. Jest nam wszystkim po tym blamażu po prostu wstyd, prezesa klubu nie wyłączając.

Mnie najbardziej rzucał się w oczy brak kapitana Dominika Budzika i Kamila Hermana. A panu?

– O roli Dominika nie muszę chyba mówić, natomiast Kamil mimo młodego wieku jest ogranym zawodnikiem, widać było jego brak i dlatego szukaliśmy satysfakcjonującej alternatywy, ale nie znaleźliśmy. Stoper w ataku (Michał Płowucha – przyp. BN) to była ostatnia deska ratunku.

Czy po meczu pańscy piłkarze byli na siebie wściekli, czy też porażka słynęła po nich jak woda po kaczce?

– Uświadomiłem im w szatni, że jeżeli się nie obudzimy, to będziemy mieli szalone problemy i będziemy walczyli o utrzymanie. W poprzednich latach 40 punktów było gwarantem utrzymania, a w tym sezonie nie. A mamy przed sobą trzy trudne mecze – na wyjeździe z Karkonoszami Jelenia Góra, u siebie z rezerwami Śląska Wrocław i na wyjeździe z MKS-em Kluczbork.

W czwartkowym meczu z Karkonoszami dojdzie do rewolucji kadrowej?

– Nie wiem, jaka będzie skala zmian, ale nie zamierzam tolerować „świętych krów”. Kilku dotychczasowych pewniaków może się zdziwić, gdy zostanie w domu.

Rozmawiał Bogdan Nather