Thunder zmietli Grizzlies!
Oklahoma City to pierwszy zespół, który awansował do drugiej rundy fazy play off.
Golden State w trzecim meczu z Rockets poradzili sobie bez kontuzjowanego Jimmy’ego Butlera. Fot. PAP/EPA
W piątek Minnesota objęła prowadzenie w rywalizacji z Los Angeles Lakers. Timberwolves mieli dwóch kluczowych zawodników - Jaden McDaniels poza tym, że okazał się najlepszym strzelcem (30 punktów), to świetnie spisywał się w defensywie, oraz Anthony Edwards, który w ostatnich minutach trójkami pozbawiał rywali nadziei. Ten ostatni miał dorobek mocno zbliżony do triple double (29 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst). Po meczu chwalił go trener Chris Finch. - Najlepsza wersja Anta jest wtedy, gdy flirtuje z triple double - mówił szkoleniowiec Minnesoty. Goście mieli kłopoty, bo do końca nie było jasne, czy zagra Luka Doncić. Słoweniec całą dobę poprzedzającą mecz w Minneapolis miał ogromne problemy żołądkowe, kilka godzin przed spotkaniem wymiotował. Ostatecznie zagrał, ale na parkiecie był cieniem samego siebie, grał z bólem. Trafił ledwie 6 na 16 rzutów z gry, miał 5 strat. Mimo wszystko uzbierał 17 punktów, 7 zbiórek i 8 asyst. LeBron James był liderem z prawdziwego zdarzenia, brał na siebie odpowiedzialność, ustrzelił 38 punktów, zebrał z tablic 10 piłek. To wszystko było jednak mało na dobrze dysponowanych rywali, których szaleńczo dopingowali kibice w Target Center.
W sobotę faktem stał się pierwszy awans do drugiej rundy. Dokonała tego Oklahoma City. Najlepszy zespół sezonu zasadniczego w czterech meczach wyeliminował Grizzlies. W ostatnim spotkaniu w FedExForum w Memphis gra była bardzo wyrównana, do końca nie było jasne, kto wygra. Dwie kwarty wygrali goście, dwie gospodarze. Żadna z części nie kończyła się wygraną wyższą niż trzy „oczka”. Grizzlies grali osłabieni, nie wystąpił ich lider; Ja Morant jest kontuzjowany, ma problem z biodrem po upadku w poprzednim meczu. - Ich walka tego wieczoru była imponująca. Przegrywali po trzech meczach 0-3, nie mieli Moranta, a mimo to tak walczyli. Wielki szacunek dla nich - chwalił rywali trener Thunder Mark Daigneault. Bohaterem meczu (tradycyjnie) był Shai Gilgeous-Alexander, który zdobył 38 punktów i zadał decydujące trafienie na 11 sekund przed końcem (116:111). - Moje nastawienie było takie jak zwykle. Każdej nocy wychodzę na parkiet, żeby być najlepszą wersją siebie. Takie podejście pozwala mi grać swobodnie - tłumaczył po meczu snajper gości.
Teraz Thunder czekają na zwycięzcę pary Denver z Clippers. Tymczasem w tej rywalizacji dzieje się naprawdę dużo. Na razie jest remis (2-2), a w ostatnim spotkaniu w Kalifornii na parkiecie aż iskrzyło. Na koniec pierwszej połowy na parkiecie doszło do bijatyki, cios zadał m.in. James Harden, który zaraz potem ukrył się za plecami potężnego Ivicy Zubaca. Sędziowie odgwizdali aż sześć przewinień technicznych, jedn z nich otrzymał uczestniczący w przepychankach Nikola Jokić.
To właśnie Serb przeprowadził rozstrzygająca o wygranej akcję w ostatnich sekundach. Rzucił piłkę zza łuku, a dobitkę równo z końcową syreną wykonał Aaron Gordon. - Niezłe podanie - uśmiechnął się potem Gordon.
Jokić miał liczby bliskie triple double - 36 punktów, aż 21 zbiórek i 8 asyst. Teraz rywalizacja obu ekip wraca do Denver.
Golden State w trzecim meczu z Houston musieli radzić sobie bez Jimmy'ego Butlera. Pozyskana w lutym gwiazda była mocno poobijana po upadku w ostatnim meczu (uraz miednicy) i stąd decyzja sztabu lekarskiego o co najmniej jednym meczu odpoczynku. Butler ubrany w efektowne palto z ławki dopingował kolegów, a na parkiecie wielką sztukę odgrywał Stephen Curry. Lider GSW niemal w pojedynkę toczył swój mecz z „Rakietami”. Uzbierał 36 punktów, 9 asyst i 7 zbiórek. Houston dość długo utrzymywało się na prowadzeniu, ale w końcówce czwartej kwarty goście odpuścili. Poza Currym tylko jeden z zawodnik z pierwszej piątki (Brandin Podziemski) uzbierał dwucyfrowy dorobek punktowy. Na szczęście lider miał wsparcie dublerów - Buddy Hield oraz Gary Payton zagrali solidne zawody. Mecz numer cztery odbędzie się w poniedziałek.
Wyniki: Piątek. Orlando - Boston 95:93 (1-2), Milwaukee - Indiana 117:101 (1-2), Minnesota - LA Lakers 116:104 (2-1). Sobota. Golden State - Houston 104:93 (2-1), Miami - Cleveland 87:124 (0-3), Memphis - Oklahoma City 115:117 (0-4, awans Thunder), LA Clippers - Denver 99:101 (2-2).
(p)