Taki „Sport” uwielbiam
CZADOBLOG - Paweł Czado
Najbliższy mi model gazety był zawsze taki, że udostępnia ona łamy autorom niekoniecznie się ze sobą zgadzającym, ba – wskazane byłoby nawet, by mieli całkowicie odmienne punkty widzenia. Aby do nich przyciągnąć, mieliby tylko jeden sposób – aby własne pióro giętkie przelało na papier to, co pomyśli głowa. Rywalizacja miałaby się odbywać na jasność wywodu, klarowność myśli, sugestywność argumentów.
Innym ważnym elementem dla charakteru gazety to – oprócz sporów – jasne przedstawianie stanowiska. Bynajmniej nie pouczanie ex cathedra, tego nie znoszę, lecz zarówno ganienie – gdy coś się nie podoba, jak i chwalenie – gdy coś jest godne podziwu.
Byłoby przy tym idealnie, gdyby skrytykowani czasami bohaterowie tekstów (w przypadku gazet sportowych – sportowcy, trenerzy i działacze) nie obrażali się śmiertelnie. Przecież nie piszemy, żeby kogoś gładzić, ani się przypodobać, podobnie – podkreślam to z mocą – również nie po to, żeby zgnoić (niestety, na własnym przykładzie znam przypadki obrażania się wręcz śmiertelnego, nadąsani bohaterowie tekstów nie odzywają się czasem już od ćwierćwiecza). Niestety, tak to jest – ludzie posądzają czasem autorów o medialny spisek lub pisanie na zlecenie, to jednak taka bzdura, że spuszczam ją gwałtownie, zatrzaskując sedes.
Fajnie też, kiedy gazeta jest różnorodna w formie i znajduje się w niej miejsce na odmienność – nie tylko suche informacje, ale również felietony, wywiady, a także reportaże. Wydaje mi się, że nasz „Sport” taki właśnie stara się być, co zauważam z zaaferowaniem i radością.
Niezmiennie zapraszamy do lektury!