Sport

Szybcy i wściekli

Po 20 minutach meczu wszyscy na stadionie byli przekonani, że trener Max Molder może już pakować walizki. Ale Piast pokazał nieznaną do tej pory twarz i rozniósł w pył „Słoniki”.

Leandro Sanca (z prawej) gola celebrował z ławką rezerwowych i sztabem. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Ostatnie miejsce w tabeli, męczarnie z rezerwami Korony Kielce w STS Pucharze Polski i szeroko komentowane zmiany w składzie - nastroje w Gliwicach przed sobotnim meczem z Termalicą zdecydowanie nie były najlepsze. A po ponad kwadransie - już minorowe. Gospodarze po fatalnych błędach w obronie przegrywali 0:2 i wydawało się, że losy trenera Moldera są przesądzone. W ostatnich dniach bowiem coraz więcej mówiło się, że Szwed po fatalnym starcie sezonu może nie dotrwać do przerwy na mecze reprezentacji. Pojawiały się nawet spiskowe teorie, że piłkarze umierać za szkoleniowca nie chcą.

Hiszpan przywrócił nadzieję...

Kłam tej teorii zadał najpierw Piast, reagując na dwa ciosy gości, po których większości drużyn odechciałoby się grać. Jeszcze przed przerwą Adrian Dalmau strzałem z woleja zdobył bramkę kontaktową, a gliwiczanom należał się jeszcze rzut karny, gdy Leandro Sanca wychodząc na dogodną pozycję został zahaczony przez defensora z Niecieczy. Słabo dysponowany sędzia Paweł Malec podjął złą decyzję, a takich było kilka w tym meczu. Nie wiemy, co się działo w gliwickiej szatni w przerwie i jakie padły w niej słowa. - W przerwie dokonaliśmy zmian w sposobie naszego bronienia - zdradził jedynie szkoleniowiec. Efekt okazał się najlepszy z możliwych.

… Hiszpan mógł zepsuć wszystko

W drugiej połowie kibice zobaczyli Piasta, jakiego w tym sezonie jeszcze nie widzieli. Nie było już bezsensownego rozgrywania z lewej do prawej i z powrotem. Była za to niepohamowana chęć atakowania i strzelania. Przodował w tym zwłaszcza Leandro Sanca. 25-letni Portugalczyk sprawiał ogromne problemy defensywie Bruk-Betu i w niespełna dziesięć minut dał Piastowi prowadzenie. Praktycznie oba gole powinny być jego autorstwa, ale w drugim przypadku piłka odbiła się delikatnie od obrońcy Juande. Gdy kibice na Okrzei oszaleli z radości, a gospodarze chcieli pójść za ciosami, wszystko zepsuć mógł Adrian Dalmau. Hiszpański napastnik bezsensownie uderzył obrońcę gości i słusznie wyleciał z boiska z czerwoną kartką.

Trudne chwile i szalona radość

Nad Piastem znów zaczęły się zbierać ciemne chmury i czekało ich trudne pół godziny gry. Na szczęście tym razem gliwicka defensywa spisała się na medal i odpierała ataki zespołu Marcina Brosza. Dobrze dysponowany był kapitan Frantiszek Plach. Piast nie tylko dobrze się bronił, ale był też w stanie zadać decydujący cios. Erik Jirka popędził w pole karne i po rykoszecie umieścił piłkę w bramce. Po tym golu cała ławka rezerwowych wbiegła na murawę, jakby gliwiczanie zapewnili sobie udział w europejskich pucharach, a nie wygrali pierwszy mecz w tym sezonie. Dla Piasta było to jednak najważniejsze wydarzenie w tym sezonie. – Pokazaliśmy charakter, nawet gdy graliśmy w dziesięciu, to goście nie mieli za dużo sytuacji. Fajnie, że na końcu zdobyliśmy tę czwartą bramkę i zeszło ciśnienie. Każdy z nas, kibice, no i całe miasto potrzebowało tego zwycięstwa – opowiadał o emocjach Grzegorz Tomasiewicz.

Najbliższy czas i mecz pokaże czy faktycznie przy Okrzei doszło do przełamania, czy też była to ta przysłowiowa jedna jaskółka…

(KRIS)

GŁOS TRENERÓW

Max MOLDER: - Powiedziałem drużynie po meczu, że nie ma zbyt wielu piłkarzy, którzy tak bardzo zasłużyli na to zwycięstwo jak oni. Ten zespół nie jest podzielony na mniejsze grupy. To jedna drużyna z dużą wiarą w siebie, wsparciem od sztabu i wiarą w proces, który się dzieje. Gdyby było inaczej, to niemożliwe byłoby po siedmiu meczach z taką liczbą punktów, przy wyniku 0:2 na własnym stadionie w 20. minucie wrócić do takiego spotkania i odwrócić jego losy.

Marcin BROSZ: - Końcówka pierwszej połowy to był moment, w którym wydawało nam się, że mecz się skończył. To było widać i zaczęliśmy popełniać błędy. Nie byliśmy zespołem, który chce wygrać za wszelką cenę. Patrzyliśmy na zbyt dużo indywidualnych zagrań, dlatego tak szybko zostaliśmy skarceni. Druga połowa była tego konsekwencją. To jest taki moment, w którym musi do nas dotrzeć, że tylko razem, jako zespół i konsekwentnie możemy dotrzeć do czegoś więcej


OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐ ⭐

◼ Piast Gliwice – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 4:2 (1:2)

0:1 – Hilbrycht, 9 min (asysta Fassbender), 0:2 – Trubeha, 20 min (asysta Kubica), 1:2 – Dalmau, 40 min (bez asysty), 2:2 – Sanca, 51 min (asysta Felix), 3:2 – Juande, 60 min (asysta Sanca), 4:2 – Jirka, 90+6 min (asysta Dziczek)

PIAST: Plach 7 – Mokwa 4, Juande 6, Drapiński 5, Tomasiewicz 5 (81. Leśniak niesklas.) – Lokilo 5 (75. Barkowskij niesklas.), Dziczek 4, Boisgard 3 (46. Jirka 6), Felix 5 (85. Chrapek niesklas), Sanca 8 (75. Pitan niesklas.) – Dalmau 0. Trener Max MOLDER. Rezerwowi: Szymański, Rychta, Czerwiński, Mucha, Borowski, Lewicki, Vallejo.

TERMALICA: Mleczko 4 – Boboc 4 (83. Jakubik niesklas.), Isik 5, Kopacz 5, Kasperkiewicz 4, Hilbrycht 5 (83. Strzałek niesklas.) - Fassbender 5 (61. Kurzawa 3), Kubica 6, Ambrosiewicz 5, Trubeha 5 (61. Guerrero 3) – Zapolnik 4 (46. Jimenez 4). Trener Marcin BROSZ. Rezerwowi: Chovan, Masoero, Putiwcew.

Sędziował Paweł Malec (Łódź) – 4. Asystenci: Paweł Sokolnicki (Nasielsk), Jakub Jankowski (Łódź). Czas gry: 100 min (47+53). Widzów 3547. Żółte kartki: Drapiński (29. faul) – Trubeha (31. faul), Ambrosiewicz (50. faul), Jimenez (80. faul); czerwona kartka - Dalmau (67. faul).

MÓWIĄ LICZBY
PIAST  BRUK-BET
48  posiadanie piłki 52
7 strzały celne  7
6  strzały niecelne 8
2  rzuty rożne  7
1  spalone  2
7  faule 15
1  żółte kartki 3
1  czerwone kartki  0