Sport

Szczęściarz z niego!

Między innymi dzięki hat trickowi Arona Chmielewskiego zespół z Sosnowca odniósł piąte zwycięstwo z rzędu i skrzętnie buduje swą siłę mentalną.

Radość Arona Chmielewskiego oraz jego kolegów była uzasadniona. Fot. PZHL/Michał Chwieduk

TAURON HOKEJ LIGA

- Na razie skupiamy się na tym, by zakwalifikować się do grudniowego turnieju finałowego Pucharu Polski. Dopiero potem będziemy wytyczać sobie kolejne cele – te słowa wypowiedział przed ligową inauguracją Karol Pawlik, dyrektor sportowy ECB Zagłębia Sosnowiec. Hokeiści z Sosnowca przegrali pierwsze spotkanie w Oświęcimiu 2:4, ale potem odnieśli pięć zwycięstw z rzędu. Ostatnie było niezwykle okazałe, bo Zagłębie pewnie wypunktowało obrońców tytułu, GKS Tychy. Wygrana 6:2 nie podlegała dyskusji, więc zespół buduje siłę mentalną. A jest ona niezbędna, by zrealizować plany, które na ten sezon są bogate.

Wiele do zrobienia

Głośno było w szatni gospodarzy, jednak mało kto oczekiwał, że zespół zaprezentuje się tak okazale i odniesie pewną wygraną. - Cieszymy się z punktów, ale staramy się realnie oceniać sytuację i studzimy euforię, bo przecież do końca sezonu daleko – dodaje szef sportowy klubu. - Początek w naszym wykonaniu był bojaźliwy, ale gdy Aron Chmielewski zdobył pierwszego gola, trema opadła. Graliśmy agresywnie i nie pozwalaliśmy rywalowi na zbyt wiele. Ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, kto zostanie zwycięzcą. Nawet po zdobyciu drugiego gola przez rywali nie wkradł się w nasze poczynania niepokój. Owszem, nie ustrzegliśmy się błędów. Za dużo mamy kar, ale one wynikają z pełnego zaangażowania zawodników i z wysokiego pressingu. To był ważny weekend, ale już jest za nami. Zbliża się kolejny i byłoby dobrze znów zapunktować.

Liczy się drużyna

W Sosnowcu obawiano się wizyty w Bytomiu oraz meczu z Tychami. Jednak zdobycie pięciu punktów otwiera przed Zagłębiem ciekawe perspektywy. - Spotkanie w Bytomiu było niezwykle trudne, bo to zespół twardo walczący o swoje. W meczu było wiele zwrotów akcji – podkreśla Aron Chmielewski, skrzydłowy pierwszej formacji. - „Wyszarpaliśmy” to zwycięstwo i na pewno nas to podbudowało przed kolejnym występem przeciwko Tychom.

W krótkim odstępie napastnik rodem z Gdańska zdobył trzy gole i zupełnie rozmontował tyski zespół. - Swego czasu w Czechach strzeliłem cztery gole w meczu, ale to odległy już czas – uśmiecha się Chmielewski. - Oczywiście indywidualne dokonania cieszą, ale dla mnie liczy się przede wszystkim drużyna. Jeżeli ona wygrywa, to wszystko jest na właściwym miejscu. W Bytomiu hat trick zaliczył Jere-Matias Alanen, zaś ja dopisałem asysty. Potem ja zdobywałem gole, przy wydatnej pomocy kolegów. A może w następnym meczu ktoś inny pokaże moc strzelecką?

Nagrodzona odwaga

Chmielewski należy do grona nielicznych naszych napastników, którzy po otrzymaniu krążka natychmiast decydują się na strzał. I tak właśnie było w meczu z Tychami. Drugi jego gol był wręcz „filmowy” i pewnie na dłużej utkwi w pamięci kibiców. - Gdy jechałem w stronę bramki dostrzegłem, że Tomaš Fučik odsłonił ją nieco. Gdy otrzymałem krążek, natychmiast uderzyłem i nie przypuszczałem, że odbije się od słupka i wpadnie w „okienko”. Szczęściarz ze mnie...

Nie tak dawno na naszych łamach Chmielewski apelował do kibiców o cierpliwość. Potrzeba czasu, by wszystko zaczęło odpowiednio funkcjonować w drużynie. - Jeżeli 80 procent składu jest nowe, to trudno wymagać, byśmy się natychmiast zrozumieli i wszystkie akcje były płynne – uważa bohater potyczki. - Na pewno zaskoczyliśmy rywali. Graliśmy stabilnie w obronie, broniąc kilka osłabień, ale skutecznie. Kontry w naszym wykonaniu były niezwykle groźne i przynosiły nam gole. Strzelić sześć bramek obrońcom tytułu mistrzowskiego to sztuka. Pracujemy dużo na lodzie, ale również poza nim. Mamy seanse wideo oraz odprawy taktyczne i to przynosi efekty. Uważam, że z dnia na dzień stajemy się lepszym zespołem, ale nie zamierzam niczego obiecywać. Przed nami wyjazdy, ale to wcale nie oznacza, że rezygnujemy z kolejnych punktów.

Teraz przed Zagłębiem potyczki w katowickim Satelicie z GieKSą oraz w Karwinie z JKH GKS-em Jastrzębie. Trudne, nikt jednak nie obiecywał, że będzie łatwo.

Włodzimierz Sowiński

192  SEKUNDY potrzebował Aron Chmielewski, by zdobyć hat trick!