Szansa na sukces
Najbliższe mecze będą dla niektórych kadrowiczów okazją, aby udowodnić przydatność dla reprezentacji. No bo z kim, jeśli nie z Litwą i Maltą?
Litwini i Maltańczycy Kyliana Mbappe w składzie nie mają, ale to nie oznacza, że można z nimi zagrać na pół gwizdka. Z Francuzem na zdjęciu walczy Matty Cash. Fot. Cao Can/Xinhua/PressFocus
Szacunek należy się oczywiście każdemu przeciwnikowi i z każdym należy zagrać na odpowiednim poziomie zaangażowania. Jednakże nie ma co ukrywać, że Polska od dawna nie miała już tak „nudnego” zgrupowania, jeśli chodzi o rywali, z jakimi zmierzy się teraz. Litwa i Malta nie należą nawet do grona europejskich średniaków, a Biało-czerwoni – nawet po rozczarowującej drugiej połowie 2024 roku – przewyższają je w każdym aspekcie. Pod niektórymi wyliczeniami bieżące zgrupowanie jest... najłatwiejszym w całej historii reprezentacji Polski! To z kolei oznacza, że poszczególni piłkarze nie mogą pozwolić sobie na to, aby w tych spotkaniach „nie dojechać”. Szczególnie na dobrych występach powinno zależeć tym, którzy mają coś w kadrze do udowodnienia.
English breakfast
Kandydatem numer jeden jest Matty Cash, którego powrót do reprezentacji jest najgłośniejszym powołaniem bieżącego zgrupowania. Nie ma co już wnikać, dlaczego urodzony w Anglii zawodnik nie był zapraszany do zespołu – czy chodziło o konflikt z selekcjonerem, czy o problemy zdrowotne, czy o inną wizję. Faktem jest, że pod względem czystej jakości piłkarskiej Cash jest reprezentacji potrzebny. Jeśli jednak w starciach z takimi rywalami da ciała, może przepaść na dobre.
Jest to co prawda wątpliwe, bo w końcu mowa o graczu Aston Villi, ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów, gdzie Cash gra regularnie. Litwinów czy Maltańczyków powinien zjeść na śniadanie, ale właśnie z tego powodu powinien pokazać chęci i zaangażowanie. Nie sztuką jest grzać się w reprezentacyjnych blaskach fleszy na Euro. Sztuką jest dać z siebie wszystko właśnie z przeciwnikami takiego poziomu, by pokazać wszystkim, że chce się być częścią tej drużyny. A takich, którzy mieli co do tego wątpliwości, w przypadku pół-Anglika przecież nie brakowało.
Być jak Zalewski
Nieobecny z powodu kontuzji Nicola Zalewski to od dłuższego czasu motor napędowy reprezentacji. Dla Polski grał znakomicie, mimo że w klubie był (i nadal jest) co najwyżej rezerwowym, przez moment nawet zesłanym w Rzymie do rezerw. Jego rówieśnik Jakub Kamiński mógłby być kimś podobnym. Jego sytuacja w Wolfsburgu jest... niejednoznaczna. Miewa tam lepsze czy (zazwyczaj) słabsze okresy, w efekcie czego czasem na kadrę przyjeżdża, a czasem nie. To dynamiczny skrzydłowy, który w reprezentacji – jak w Niemczech – potrafił zagrać beznadziejnie, ale też obiecująco pośród otaczającej go beznadziei. Dobrze by było, aby w rywalizacji ze znacznie niżej notowanym duetem rywali „Kamyk” udowodnił swoją przydatność. Aby był jak Zalewski, który swoją indywidualnością wyjdzie poza schemat i da coś ekstra drużynie. Wiemy, że to potrafi, tylko musi to zaprezentować. Szansę zapewne dostanie.
Że Probierz miał rację
Kilka lat czekał Jakub Moder, aby przyjechać na zgrupowanie kadry, mając za sobą regularne występy w klubie. Transfer do Feyenoordu ewidentnie mu służy, bo niemalże z marszu już blisko 26-letni pomocnik zaczął pokazywać wysoki poziom, także w elitarnej Lidze Mistrzów. Selekcjoner Michał Probierz regularnie go powoływał, mimo że ten w Brighton nie grał, bywał świeżo po kontuzjach. Trener podkreślał, że chce wyciągnąć do „Modzia” pomocną dłoń, za co wielu go krytykowało, bo piłkarz w reprezentacji grał po prostu słabo. Teraz powinno być inaczej, bo w końcu założy koszulkę z orłem na piersi, gdy jest w formie, jest w grze, jest w gazie. Pozostaje mu tylko udowodnić, że warto było na niego czekać i nie odcinać od zespołu, bo zdecydowanie ktoś na jego pozycję jest Polsce potrzebny.
Zamknąć środek pola
Bartosz Slisz zazwyczaj przez Probierza był powoływany, ale nie zawsze otrzymywał liczbę minut do gry wartą odnotowania. Powód tego był prosty – często grał poniżej oczekiwań, co było tym bardziej widoczne, że jako pozycja nr 6 miał na barkach odpowiedzialne zadania. Pochodzący z Rybnika pomocnik lepiej spisywał się po wejściu z ławki, na zmęczonego przeciwnika, ale przecież liczono, że idąc ścieżką stopniowego rozwoju stanie się istotną postacią w reprezentacji. Slisz nie jest jeszcze stary, wkrótce skończy 26 lat i choć nowym Gennaro Gattuso raczej nie zostanie, może jeszcze być Polsce przydatny. Biało-czerwoni nie zawsze będą grali z Francją czy Hiszpanią, więc w starciach z Litwą czy Maltą możemy oczekiwać, że piłkarz amerykańskiej Atlanty United pokaże klasę i „zamknie” środek pola.
Niech zrobi im Meksyk
Trzecie powołanie do reprezentacji otrzymał też Mateusz Bogusz, który nie zniknął z radaru Probierza po przeprowadzce do Cruz Azul. W nowej drużynie, w lidze mocniejszej niż MLS, od początku „daje liczby”, a jako że piłkarzy o takiej charakterystyce reprezentacji brakuje, to do Polski przyleciał. Na razie z orłem na piersi zagrał dwa razy i choć pokazał lekkie przebłyski, nie rzucił na kolana. Jego sufit jest zdecydowanie wyżej, co powinien udowodnić w którymś z dwóch najbliższych meczów reprezentacji. Gol lub asysta byłyby w jego przypadku więcej niż mile widziane!
Piotr Tubacki