Sport

Szał radości

Polska po raz pierwszy w historii awansowała do dywizji pierwszej mistrzostw Europy w squasha.

Kajetan Lipski został bohaterem reprezentacji. Fot. Patryk Kołodziej/Polski Związek Squasha

Zawody odbyły się we Wrocławiu. Biało-czerwoni osiągnęli przełomowy sukces. Awansowali do pierwszej dywizji mistrzostw po raz pierwszy w historii. Zawodnicy dowodzeni przez selekcjonera Sjefa van der Heijdena, grając w mistrzostwach w dywizji drugiej, wyszli z grupy, wygrywając z Norwegią i Włochami i przegrywając tylko z Holandią. Następnie spotkali się w półfinale ze Szwecją i ten mecz był najważniejszym podczas całego turnieju. To właśnie jego wynik decydował o tym, czy nasi zawodnicy dostaną się na najwyższy poziom. Tylko finaliści dywizji drugiej mogli cieszyć się z awansu. Mecz nie zawiódł oczekiwań nawet najbardziej wymagających kibiców. W pierwszym meczu wystąpił 20-letni Leon Krysiak, który po fenomenalnym boju, trwającym aż godzinę, wygrał z Filipem Hultmanem 3:2. Następnie świetnie spisał się kapitan reprezentacji, Filip Jarota, który pokonał rywala 3:1. Polsce potrzebna była jeszcze jedna wygrana, żeby móc cieszyć się z awansu.

Emocje wzrosły, gdy w kolejnym pojedynku Jakub Pytlowany przegrał 0:3. Wówczas cała odpowiedzialność za wynik spoczęła na barkach aktualnego wicemistrza Polski, Kajetana Lipskiego. 22-latek zmierzył się ze szwedzkim wyjadaczem, 49-letnim Christianem Drakenbergiem. Marząc o awansie musiał wygrać, bo drużynowy remis 2:2 spowodowałby, że to Szwecja zagrałaby w finale drugiej dywizji. Lipski przegrał pierwszego seta 4:11. Później jednak odbudował się i wygrał 11:4, a kolejnego 12:10. Drakenberg odzyskał siły w czwartym secie, pokonując Polaka 11:5. W ostatnim secie Lipski udźwignął presję i w nieprawdopodobnych okolicznościach pokonał Drakenberga. Szwed miał trzy piłki meczowe, ale za każdym razem Polak wykazywał się mocną psychiką i przede wszystkim umiejętnościami. Gdy natomiast po heroicznym utrzymaniu się w rywalizacji otrzymał szansę na zwycięstwo, wykorzystał ją, w pięknym stylu pokonując rywala i zapewniając Polsce awans. Po ostatnim zdobytym punkcie polski obóz wybuchł z radości, a Lipski utonął w uściskach kolegów z reprezentacji.

Kolejnego dnia Polska mierzyła się w finale drugiej dywizji z Holandią. Zaprezentowała się znacznie lepiej niż w fazie grupowej, ale znówprzegrała mecz i musiała zadowolić się srebrnym medalem. Nie miało to jednak wielkiego znaczenia. Najważniejszy był historyczny awans. Za rok polska reprezentacja zamelduje się na mistrzostwach Europy w Amsterdamie, gdzie będzie mierzyć się z najlepszymi zespołami na świecie.

Kacper Janoszka